Nie ma dwóch takich samych ludzi, a już z definicji kobieta i mężczyzna nie mogą być tacy sami. Z niezrozumienia tego prostego faktu bierze się ogrom niepotrzebnych napięć, oczekiwań.
A ponieważ nikt od nich tego nie wymaga, w efekcie przestają być męscy…
A powinni zapragnąć być mężczyznami. Trzeba przedstawiać im piękny wzorzec. Tak, żeby mogli powiedzieć: „Kurcze, ja też tak chcę. Nie chcę być Piotrusiem Panem, ani elegancikiem przed lustrem, nie chcę udawać maczo, nie jestem playboyem. Chcę być facetem z krwi i kości”. I ten wzorzec na szczęście mamy.
Czyli?
Jan Paweł II pisał w adhortacji Familiaris Consortio (1981), że męskość to przede wszystkim odpowiedzialność, mężczyzna jest odpowiedzialny za sprawiedliwy rozwój wszystkich członków rodziny. Jakbyśmy to rozebrali na części pierwsze: co to jest rozwój sprawiedliwy? Rozwój ku pełni człowieczeństwa, ku świętości, ku pełnej wolności, czyli wybierania dobra i odrzucania zła, bez względu na podpowiedzi ze świata, pobudzenia ciała itd. Do pełnej wolności, czyli zdolności wyboru dobra. Mężczyzna ma pilnować, żeby ku temu zmierzała rodzina, to on ma pilnować, żeby żona się nie zagubiła w sektach, w horoskopach itd. Dzieci podobnie, on ma wytyczać ich drogi rozwoju. Papież pisze „poprzez” i wymienia cztery punkty: odpowiedzialność za życie poczęte, udział w wychowaniu, pracę zawodową, ale z dodatkiem „służącą rodzinie”, i przykłady dojrzałej postawy chrześcijańskiej. Facet, który tych funkcji nie wypełnia, jest facetem dysfunkcyjnym, to jest wpisane w ojcostwo. Oczywiście ksiądz jest także ojcem, np. dla parafii. Realizując ten wzorzec męskości, mężczyzna stwarza poczucie bezpieczeństwa. Gdyby mężczyźni na świecie zaczęli być odpowiedzialni za swoje działania seksualne, to byłby raj na ziemi, wszystkie patologie zginęłyby ze świata, łącznie z feminizmem. Nie byłoby pornografii, antykoncepcji, klinik aborcyjnych, panienek dookoła miast, nie byłoby przestępczości seksualnej, rozbitych rodzin, źle wychowanych przez ulicę dzieci. Gdyby tylko tę pierwszą funkcję mężczyźni przejęli.
To wróćmy teraz do wychowania dziewczynek.
Oczywiście, mają być wychowywane do matkowania. Sprawa jest dość prosta – będą dobrze wychowane, jeśli matka jest szczęśliwą kobietą.
Co to znaczy być szczęśliwą kobietą, może niektóre będą szczęśliwe, jak podrzucą dziecko babci?
Szczęście to nie brak zmęczenia. Szczęście jest wtedy, kiedy kobieta wie, że nie jest sama, że ma zaplecze w opiece i wychowaniu dziecka i czuje się kochana. Może być wtedy nawet zmęczona. Choć oczywiste jest, że ona również potrzebuje czasu dla siebie, zadbania o siebie, wyjścia do fryzjera. Prawdziwa frustracja jest wtedy, kiedy mąż ją zostawia ze wszystkim samą. Kiedy nie może z nim o tym porozmawiać.
Rozmowy małżeńskie też bywają źródłem konfliktów…
Bo małżonkowie muszą wiedzieć, że w zupełnie innym celu mówi kobieta, a w innym mężczyzna. Jeśli tego nie wiedzą, to będą niezadowoleni z rozmów. Kobieta mówi po to, żeby przekazać stan emocjonalny, w którym się znajduje, i dla niej jest normalne, że musi opowiedzieć o wszystkich emocjach, które ją dziś spotkały, w pracy, przy dziecku itd. Dla kobiety jest na przykład normalne, że mówi mężowi, że go kocha, jeśli akurat jest w takim stanie, bo np. dostała kwiaty czy sukienkę. Ona tak się dobrze czuje i musi to powiedzieć. On natomiast mówi po to, żeby przekazać informację. I dla niego nie jest normalne, żeby mówić żonie pięć razy, że ją kocha. On jej powiedział przed ślubem, przekazał informację i jeżeli nic się nie zmienia, to znaczy, że nadal tak jest.
Ale dla niej jest ważne, żeby to jednak usłyszeć.
No właśnie, i żeby móc to przeskoczyć, to on musi się dowiedzieć, że jak on mówi żonie: „Kocham cię”, to jej jest dobrze, spełnia to jej ważną potrzebę i dzięki temu ona będzie lepiej funkcjonować. Kobiety myślą natomiast, że on to powie z własnej potrzeby, tak jak one, i nie mogą zrozumieć, dlaczego on tego nie robi. Czyli mężczyzna może traktować kobietę dobrze, jeżeli rozumie, jakie są jej potrzeby. Jeżeli ona mu je przekaże.
Ale kobieta chce, żeby on sam się domyślił.
I tu jest problem, bo kobieta myśli, że jakby kochał, to by się domyślił. I rodzą się pretensje: „Sam powinieneś wiedzieć!”.
Czyli blokadą w dochodzeniu do siebie i byciu szczęśliwym jest nieumiejętność komunikowania się?
Jeśli ona zakomunikuje o sobie, jakie ma pragnienia, to on to uwzględni i będzie częściej mówił jej, że ją kocha, mimo że sam nie ma takiej potrzeby. Jeśli jednak ona nie powie nic, to on będzie przykładał własną miarkę: „Jak będę miał potrzebę, to powiem, że cię kocham, ale nie mam takiej potrzeby, bo już raz to powiedziałem”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.