„Słysząc na wykładach fizyki…, że przy wystrzale, np. z armaty, istnieje pewna granica zasięgu, której, biorąc pod uwagę siłę wybuchu, pocisk nie przekracza – przyszło mi na myśl, czy ta granica jest bezwzględnie pewna i czy można by ją w jakiś sposób przekroczyć”.
Powyższe słowa, wbrew pozorom, pochodzą z notatek kogoś, kto znany jest raczej jako kapłan
i zakonnik niż ekspert w dziedzinie nauk ścisłych. Często jednak zapominamy, że św. Maksymilian, bo o nim mowa, był utalentowany także w tym zakresie.
Akcja i reakcja
Będąc w piątej klasie gimnazjum, Rajmund Kolbe sporządził projekty przyrządów do przekazywania wiadomości tekstowych (telegraf piszący, prosty i złożony), a także zapisujących i przekazujących dźwięki (aparat zapisujący mowę i głosy natury oraz jego połączenie z telegrafem). Choć propozycje te nie zostały zrealizowane w praktyce, to jednak świadczyły o pomysłowości i zdolnościach młodego Rajmunda.
Będąc na studiach w Rzymie, św. Maksymilian, już jako kleryk, pogłębiał swoją wiedzę z zakresu m.in. fizyki i astronomii. W tym czasie (tzn. przed rokiem 1919) zrodził się jego projekt etereoplanu – „aparatu służącego do dotarcia poza naszą ziemię”, np. do innych planet lub księżyca. Poza trudnościami związanymi z pożywieniem, brakiem powietrza i jego ciśnieniem oraz funkcjonowaniem organizmu człowieka w takim aparacie, najważniejszy wydawał się problem ruchu. Br. Maksymilian zauważył trafnie, że każdy dotychczas istniejący środek transportu wymagał „punktu oparcia”: koła muszą „odpychać się” od ziemi, żeby poruszyć wóz, śmigło samolotu musi wykorzystywać opór powietrza, a wiosło – opór wody. W kosmosie natomiast nie ma możliwości poruszania się w ten sposób, ponieważ panuje w nim próżnia. Jako rozwiązanie tego problemu br. Maksymilian zaproponował wykorzystanie prawa fizyki, mówiącego, że każdej akcji towarzyszy reakcja, równa co do wielkości, ale przeciwnie skierowana. Np. gdy wystrzelimy kulę ze wspomnianej na początku armaty, to sama armata „odsunie się” w kierunku przeciwnym do tego, w którym wystrzelono kulę. Podobnie, jeśli z etereoplanu można by wyrzucać z dużą prędkością niewielkie cząstki masy (odbywałoby się to poprzez spowodowanie wybuchu, jak w armacie), to sam aparat także by się poruszał, nie potrzebując punktu oparcia. Można to sobie wyobrazić, wypuszczając z ręki niezawiązany, napompowany balon, który jest poruszany przez wylatujące z niego powietrze.
Dziś powiedzielibyśmy, że br. Maksymilian chciał wykorzystać zasady dynamiki Newtona, w tym zasadę zachowania pędu. Warto zauważyć, że pomysł ten wybiegał poza ówczesną codzienność. Mało kto myślał wtedy poważnie o lotach w kosmos i chociaż można by jeszcze znaleźć inne osoby, które wykonywały podobne projekty, to na pierwszą wyprawę na księżyc trzeba było czekać ponad 30 lat. Istotne jest także to, że zasada akcji i reakcji, którą chciał wykorzystać Maksymilian, jest dziś stosowana w każdym urządzeniu wystrzelonym w kosmos i w nim przebywającym.
Ciekawość świata
Przytoczone powyżej pomysły nie doczekały się wprawdzie realizacji, ale warto się z nimi zapoznać, aby przyjrzeć się podejściu św. Maksymiliana do świata, który nas otacza, oraz do osiągnięć nauki.
Ważną jego cechą jest ciekawość świata, chęć poznawania nie tylko własnego otocznia, ale także obszarów poza naszą planetą. Dziś poznawanie to jest o wiele łatwiejsze. Czyż odkrywając niezwykłe dzieła, wśród których żyjemy, nie poznajemy po części ich Stwórcy?
Projektując swój etereoplan, św. Maksymilian wykazał się niewątpliwie wiarą w możliwości, jakie człowiek posiada i jest w stanie wykorzystać. Kiedy patrzymy na dokonujący się postęp technologiczny, zauważamy, że wiara ta nie była bezpodstawna.
W pewnym momencie jednak, z polecenia przełożonych, o. Kolbe musiał zrezygnować z planowanych eksperymentów i zaprzestał prac nad projektami etereoplanu czy innych wynalazków. Tu dochodzimy do istoty jego osobowości: potrafił w imię posłuszeństwa woli Bożej (którą odkrywał w poleceniach przełożonych) zrezygnować z własnych planów. To uczy nas, że zdobycze techniki nie stanowią celu same w sobie: kiedy nie służą wypełnianiu Bożej woli, nie należy tracić na nie czasu. Trzeba starać się, aby wszelkie osiągnięcia wykorzystywać dla dobra człowieka.
Odkrył tajemnicę
O. Maksymilian chciał nie tylko, aby maszyny w jego wydawnictwie były najnowocześniejsze, ale pragnął również zbudować w Niepokalanowie lotnisko, aby „Rycerz Niepokalanej” docierał szybciej i to do najodleglejszych zakątków świata. Niestety przeszkodziła temu wojna. Poza tym
o. Kolbe posługiwał się w ewangelizacji radiem, a nawet myślał o wykorzystaniu rodzącej się dopiero za granicą telewizji. My, którzy jesteśmy przyzwyczajeni do radia, telewizji czy Internetu, nie zdajemy sobie często sprawy, ile dobra moglibyśmy dzięki nim uczynić oraz na ile zła się godzimy, wykorzystując je niewłaściwie.
Właśnie to dążenie do największego dobra człowieka, czyli zbliżenia go do Boga oraz bezwzględne podporządkowanie się Bożej woli sprawiły, że św. Maksymilian stał się wynalazcą (odkrywcą) w podstawowej, czyli duchowej, dziedzinie życia. Trafnie ujął to kard. Karol Wojtyła: „O. Kolbe odkrył tajemnicę Niepokalanej, a odkrył Ją nie tylko jako największe piękno wszechświata stworzonego, ale nade wszystko jako siłę, potężną energię, którą chciał przekazać też innym. I w tym właśnie celu założył stowarzyszenie, dając mu nazwę «Rycerstwo Niepokalanej»” (15 X 1977).
Św. Maksymilian powtarzał, że Rycerstwo Niepokalanej musi posługiwać się najefektywniejszą bronią duchową i najnowszą techniką, aby głosić Jezusa Chrystusa. Można by zakończyć te rozważania zdaniem, które być może nasuwa się niektórym z Was na myśl, a którym o. Kolbe zakończył jeden z akapitów swoich fizycznych rozważań: „Wszystko to jest oczywiste”. W praktyce rzeczy oczywiste bywają jednak najtrudniejsze do udowodnienia lub wykonania. Pomimo tego, wzorując się na św. Maksymilianie i Jego oddaniu Niepokalanej, możemy przekroczyć wiele granic. Powodzenia!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.