Jakby spadła na mnie szafa z książkami

Znak 7-8/2010 Znak 7-8/2010

Myśliciele z kręgu radykalnej ortodoksji kilka lat temu pojawili się na okładce magazynu „Time” – było to pierwsze zdjęcie teologów na okładce tego magazynu od lat 60.! Symptomatyczne, że wtedy, w latach 60. ubiegłego wieku, byli to teologowie „śmierci Boga”, a teraz właśnie radykalni ortodoksi.

 

Gdyby miał Pan umieścić radykalną ortodoksję na mapie wspołczesnej teologii, gdzie znalazłoby się dla niej miejsce? Czytając teksty jej przedstawicieli, łatwo dostrzec dalekie analogie z ruchem oksfordzkim, z nouvelle théologie, może także z neotomizmem Maritaina…

Oni sami przyznają się do tych analogii – z pewnością do ruchu oksfordzkiego, o którym pamięć jest w Anglii bardzo żywotna (choć w samym Kościele anglikańskim, co zrozumiałe, często jest to pamięć bolesna). Pamiętajmy jednak, że cała myślowa działalność radykalnych ortodoksów dokonuje się właściwie w sferze języka angielskiego. To jest tak naprawdę ruch anglofoński, w dodatku działający w ramach bardzo hermetycznego idiomu. Myśliciele ci w swej działalności teologicznej odnoszą się zatem do tych postaci teologii, które w Anglii były silne i popularne. Kiedy Milbank w swoim Programie radykalnej ortodoksji próbował ustalić, jaka jest pozycja radykalnych ortodoksów względem katolicyzmu i protestantyzmu, stwierdził: występujemy przeciwko tak zwanej nowej ortodoksji (neoortodoksji) protestanckiej. A to znaczy, że tworcy radykalnej ortodoksji nie bardzo lubią Karla Bartha. Milbank we wspomnianym eseju pisał, że

Barth stara się przyswoić pooświeceniowe pojęcie ustalonego, stwierdzanego ograniczenia ludzkiego rozumu, a także, czasami, ideę ważnej świeckiej autonomii w obrębie tych granic. Uznanie czystej wiary, czystego, niczym niepoprzedzonego objawienia przeciwstawionego rozumowi, jest kontrapunktem dla akceptacji całkowicie prawomocnego, choć ograniczonego ludzkiego rozumu, suwerennego w polu własnych odniesień. Przeciwnie rzecz się ma z radykalną ortodoksją. Przywołując premodernistyczne pozycje (jakie już zaczęły znikać w późnym średniowieczu), nie uważa ona, że istnieje jakikolwiek pewny rozum bez odniesienia do naszej słabej i niepewnej wizji boskości.

Radykalni ortodoksi próbują tedy odbudować stricte teologiczną racjonalność i dlatego nie godzą się na radykalne przeciwstawianie rozumu i wiary.

Jeżeli zaś chodzi o nouvelle théologie, dla nich bardzo ważną postacią jest Henri de Lubac…

Autor książki O naturze i łasce

No właśnie, to „i” jest kluczowe – nie ma tu wyraźnego przeciwstawienia. Radykalni ortodoksi uważają, że tak naprawdę bardziej przejmują się de Lubakiem aniżeli współczesny rzymski katolicyzm. Ów myśliciel jest dla nich zatem podstawową i główną inspiracją. Oto, co mówi o nim Milbank:

Radykalna ortodoksja uważa Henry de Lubaca za większego niż Karl Barth rewolucjonistę teologicznego, ponieważ przez zakwestionowanie hierarchicznej dwoistości łaski i natury jako oddzielnych stadiów, przekroczył on, w odróżnieniu od Bartha, szeroko uznawane, podstawowe twierdzenie nowożytnej teologii. W ten oto sposób można powiedzieć, że zainaugurował on, avant la lettre, teologię postmodernistyczną. Radykalny wniosek, jaki wysnuć można z dzieła de Lubaca (on sam, przyjmując go, musiał kluczyć z wielką ostrożnością) jest następujący: u Tomasza z Akwinu i w poprzedzającej go tradycji, wiara i rozum nie są istotowo odmienne, ponieważ są tylko rożnymi stopniami uczestnictwa w umyśle Boskim.

Otóż właśnie: wiara i rozum są rożnymi stopniami naszego uczestnictwa w Bogu. Dlatego nie powinno się ich radykalnie przeciwstawiać.

Radykalni ortodoksi mówią o sobie również, że są „filozoficznymi teologami” (nie chodzi tu bynajmniej o filozofię religii). To kategoria, która w Polsce brzmi jeszcze sztucznie, ale dwadzieścia lat temu brzmiała sztucznie również po angielsku. Dlatego oni szukają dla siebie miejsca także na mapie współczesnej filozofii. Istotnym terminem jest dla nich też anglikańska „via media”. Tak jak anglikanizm jest via media między protestantyzmem i katolicyzmem, tak i oni są via media, nie tylko między teologią protestancką czy katolicką, ale także pomiędzy pewnymi postaciami filozofii: najogólniej mówiąc, między filozofią kontynentalną i tradycyjną, typową filozofią brytyjską (czy raczej anglofońską). Próbują więc łączyć ogień z wodą, na przykład fenomenologię z angielską filozofią lingwistyczną. Nie do końca się to udaje, co przyznaje sam Milbank, ale dzięki temu tworzy się przynajmniej jakaś nowa kontrpropozycja filozoficzna. Radykalni ortodoksi potrafią zatem wskazywać na niewystarczalność i filozofii języka, i fenomenologii, choćby w wydaniu Mariona. Jest tak dlatego, że brakuje jej – ich zdaniem – zaangażowania: trudno się przejąć takim Bogiem, który w skrajnych postaciach teologii apofatycznej (również tej spod znaku fenomenologicznego „zwrotu do Boga”) ginie gdzieś w zupełnej ciemności. Oni tę „boską ciemność”, którą opisywał jeszcze Pseudo-Dionizy, rozumieją raczej jako wejście w jasność, która oślepia. I dzięki temu próbują ciągle odnosić się do pojęcia „błogosławionego widzenia”, visio beatifica. Jeśli zaś chodzi o analityczną filozofię języka, przyjmują wysuwane wobec niej zastrzeżenia postmodernistów.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...