Myśliciele z kręgu radykalnej ortodoksji kilka lat temu pojawili się na okładce magazynu „Time” – było to pierwsze zdjęcie teologów na okładce tego magazynu od lat 60.! Symptomatyczne, że wtedy, w latach 60. ubiegłego wieku, byli to teologowie „śmierci Boga”, a teraz właśnie radykalni ortodoksi.
Nie znaczy to oczywiście, że przed Dunsem Szkotem nie było zjawiska przemocy – ono było, tyle że wtłaczano je w wizję, która była wizją chrześcijańską, teologiczną, miała swoje miejsce w harmonii różnic i w tym niebiańskim pokoju znajdowała spełnienie i uzasadnienie. Co się stało później? Doszło do rozdzielenia rozumu, sfery praktycznej działalności i dywagacji teologicznych. A to skutkowało dwuznacznością życia Kościoła, którą znalazła swoje ujście w reformacji. Potem zaś przyszedł Hobbes, który mówił o Kościele i pożerającym go Lewiatanie – mieliśmy zatem kolejną odsłonę tej przemocy. I było to wyjątkowo jaskrawe ukazanie nowożytnej przemocy zakorzenionej w racjonalności nowego typu.
Receptą na to jest, jak rozumiemy, sięgnięcie do tradycji neoplatońskiej, w której zło nie stoi po przeciwnej stronie dobra, ale jest jego odległym cieniem, brakiem. Więc to wszystko jest próbą pokazania, że różnica nie musi w efekcie rodzić przemocy.
Tak. Ale właściwą receptą jest chrześcijańska teologia, w której wiele spraw opiera się przecież na rozważaniach o Trójcy Świętej. Przez wieki chrześcijańscy teologowie zastanawiali się, czy i jak jest możliwa harmonia, jedność w ramach różnicy. Tu mamy podstawowy punkt wyjścia, podstawowe odkrycie, szczególny dar Objawienia. Pokój zakładający harmonię różnic ma swoje źródło w wewnętrznym życiu Trójcy Świętej. Stąd biorą się subtelne i bardzo piękne rozważania. Powrotu do takich rozważań, zauważcie Panowie, długo nie było.
Teologia zachodnia aż do XX wieku przedstawiała Trójcę na sposób arytmetyczny…
A tu mamy powrót do pokoju i harmonii w różnicy. Na tym polega wgląd w błogosławione widzenie, że jest odkryciem pokoju ponad przemocą, jest antidotum na przemoc. A z czego wynika ta przemoc? Coraz bardziej dywersyfikująca się (a przy tym wyraźnie totalizująca) racjonalność, rozprzestrzeniająca się na coraz drobniejsze pola skutkuje brakiem zaangażowania. Dlaczego, na przykład, mamy kryzys miłości romantycznej? A cóż zostaje współczesnemu człowiekowi? Często już tylko nagie (sic!) pragnienie. Nie bez powodu zatem radykalni ortodoksi interesują się też ekonomią, bo uważają, iż trzeba na nowo przemyśleć, skąd bierze się pragnienie konsumpcyjne. Pomysł, że stanowi ono wynik racjonalności nowoczesnej, jest intrygujący! I że trzeba wrócić do innego typu ekonomii, do ekonomii trynitarnej.
Jakie jest stanowisko myślicieli z kręgu radykalnej ortodoksji wobec problematyki dialogu z innymi religiami? Czy to w ogóle jest dla nich jakaś perspektywa? Taki dialog byłby przecież doskonałą drogą, żeby pokonać przemoc wynikającą z różnicy.
Sądzę, że oni jednak odrzucają strategię dialogowania w takim sensie, w jakim odrodziła się ona w wieku XX. Dialog, ich zdaniem, też może być wprzęgnięty w dialektykę przemocy. W ich przypadku kontakt z innymi systemami religijnymi oznaczałby raczej powrót do bardzo prostych rzeczy i intuicji. Na przykład do koncepcji logoi spermatikoi świętego Justyna, która uzasadnia tezę, że rozum ludzki uczestniczy w Boskim Logosie. Na rożnych polach, w kontakcie z rożnymi formami ludzkiej działalności i myślenia. Nasz rozum może mieć uczestnictwo w Bogu także poprzez socjologię, tak samo jak ta partycypacja może zachodzić i w wielu innych mityczno-obrazowych wydaniach. Ale słyszałem też ostrą krytykę skierowaną pod adresem radykalnej ortodoksji przez amerykańskich buddystów. Mówili oni, że Milbank próbuje wtłoczyć w logos europejski doświadczenie, które tak naprawdę jest zupełnie odmiennie wyrażane i chyba jednak czego innego dotyczy. Oskarżali go zatem o… kulturową przemoc.
Powiem tak: skoro dla Milbanka podstawowy jest problem racjonalności teologicznej, pytanie, czy tę racjonalność można odnajdywać w buddyzmie bądź szintoizmie, jest bardzo interesujące. Mimo wszystko jednak mamy tu chyba zawsze do czynienia z rodzajem jakiegoś kolonialnego zafałszowania, które z kolei może być tłumaczone w chrześcijaństwie przez teologię misji: Objawienie trzeba nieść innym, biorąc pod uwagę koszty i środki zarówno po stronie chrześcijan, jak i tych, do których zwrócone jest chrześcijańskie orędzie. Stąd wcale nie wynika, że Objawienie jest za każdym razem przyjmowane. Jak zatem doprowadzać do przyjmowania go bez przemocy? Chyba w tym właśnie tkwi podstawowy dylemat radykalnych ortodoksów.
Mówił Pan, że radykalni ortodoksi wywodzą się również z kręgów katolickich. Czy – Pańskim zdaniem – na owych katolików miały jakiś istotny wpływ dwa ostatnie pontyfikaty: Jana Pawła II, który był autorem encykliki Fides et ratio, i Benedykta XVI, teologa, który swoje wielkie „papieskie” wykłady poświęca właśnie obronie racjonalności wiary…
Stosunek Milbanka do Jana Pawła II nie był jednoznaczny. Trzeba bowiem wyraźnie powiedzieć, że to właśnie w rożnych działaniach Kościoła rzymskiego radykalni ortodoksi dopatrują się triumfalizmu (w obecnej formie mającego związek z nowożytną przemocą). Uważają oni mianowicie, że w rożnych nurtach chrześcijaństwa zawsze dokonuje się jakaś idolatria. Jeżeli na przykład protestanci mówią: sola Scriptura – to mamy idolatrię Pisma; analogiczną idolatrię spotykamy u prawosławnych, kiedy mówią oni o prymacie Tradycji. A co jest tą idolatrią, której ulegają rzymscy katolicy? Prymat skoligaconej z chrześcijaństwem nowożytnej racjonalności, czyli cały ten poreformacyjny papizm – powiada Milbank; prymat, z którego, jego zdaniem, korzystało nowożytne papiestwo. I to wcale nie chodzi o to, za co na przykład krytykują katolików wyznawcy prawosławia – że Kościół rzymski ma bardzo jurydyczny stosunek do świata, że w nim liczy się przede wszystkim prawo i kodyfikacja. Milbank by tego tak nie powiedział. On uważa natomiast, że w Kościele rzymskim od XVI wieku zachodziło bardzo wygodne poszerzanie pola świeckości. Kler coraz więcej pól działania pozostawiał wiernym, sobie pozostawiając na przykład arbitralne orzekanie w kwestiach moralności.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.