Wobec chamstwa trzeba przejść mimo. Prawo Murphy’ego głosi: „Nie kłóć się z głupim, bo ludzie mogą nie zauważyć między wami różnicy”.
Ojciec takiej interwencji się domagał i zgodził się, aby o ks. Andrzeju opowiedział dziennikarzom „Gazety Wyborczej” o. Marcin Mogielski, a potem spierał się o to z abp. Zygmuntem Kamińskim. Można powiedzieć: zachował się Ojciec jak – wypisz, wymaluj – wzór dla antyklerykałów.
Nie można w ten sposób patrzeć na tę korespondencję. Krakowski biskup pomocniczy Józef Guzdek powiedział w kontekście sprawy abp. Paetza, że „przeciwko antyklerykalnym atakom bronią jest cnota, a kiedy jej zabraknie – prawda”. Tutaj chodziło o prawdę – to był moment jej wspólnego poszukiwania.
Zresztą nie byłoby mojego listu do abp. Kamińskiego, gdyby ten nie zwrócił się do mnie publicznie, abym upomniał o. Marcina, który sprawę opisał. Później spotkaliśmy się z arcybiskupem i wyjaśniliśmy sobie nasze stanowiska. Taka dyskusja w Kościele jest w pełni uprawniona i potrzebna. Później otrzymałem wiele listów: w większości pozytywnych, pochodziły na ogół od świeckich, dla których ten moment prawdy okazał się ważny; negatywne – głównie od księży.
No bo któż to widział brudy prać publicznie?
Taka postawa wynika ze źle pojętej troski o Kościół.
Właśnie taka postawa powoduje antyklerykalizm: ten codzienny, prozaiczny, efekt spotkania z gorszącą sytuacją, kiedy ksiądz ma kochankę albo żyje aż nadto wystawnie...
Kochankę ludzie księdzu wybaczą, ale nie wybaczą mu pychy, wynoszenia się nad nimi i pazerności. Istnieje niebezpieczeństwo, także wśród hierarchii, chęci omijania tego typu problemów. Ale też w Kościele dojrzewa świadomość, że jednoznaczność rozwiązań jest świadectwem ewangelicznej odwagi. Bp Piotr Libera, kiedy pojawił się problem z homoseksualnym lobby w płockim seminarium, sprawę przeprowadził jasno: zmierzył się publicznie z tą sytuacją i publicznie ją rozwiązał.
Transparentność Kościoła jest konieczna, choć jako przełożony wiem, jakie to jest trudne.
Kościół podlega normalnym zasadom życia społecznego, ale jednocześnie wymaga się od niego więcej. Także większej niż od innych transparentności.
To zrozumiałe, jeżeli dostrzeżemy w tym uznanie, że Kościół chce występować w imieniu większych wartości – i w imieniu Chrystusa. Nieudolność chrześcijan – bo przecież nie tylko księży – nie może nigdy zagrodzić ludziom drogi do Boga.
Pan Jezus powiedział, że bramy piekielne Kościoła nie przemogą. Ktoś ironicznie skomentował, że zrobią to ludzie Kościoła.
Nikt przecież nie myśli, że Komisja Majątkowa działa pod wpływem Ducha Świętego. Ludzi irytuje to, że działa ona niekonstytucyjnie czy że współpracowała z Markiem P. Czy jednak ostatecznie nie widać w tym oczekiwania wobec Kościoła, żeby był Kościołem ubogim?
W społeczeństwie istnieje ogólne przekonanie, że Kościół posiada. I to posiada dużo. Fakt ubiegania się o zwrot majątków jest postrzegany jako księżowska pazerność – chcą jeszcze więcej. Oczywiście to fałszywy trop, bo po pierwsze chodzi o sprawiedliwe zadośćuczynienie za krzywdę, po drugie o świadomość, że działalność Kościoła, głównie charytatywna i szkolna, musi opierać się na podstawach finansowych. Jestem przekonany, że Kościół wykorzystuje ziemie czy sumy z odszkodowań w przeważającej większości z korzyścią dla społeczeństwa.
Tylko jak patrzeć w takim razie na zakon dominikanów – zakon żebraczy – który w Krakowie staje się w oczach ludzi zakonem bogatym, bo właścicielem 22 hektarów ziemi w centrum miasta?
Odzyskaliśmy tyle, ile sprawiedliwie i w świetle prawa nam się należało. Poza tym można sprawdzić, na co przeznaczamy zyskany majątek – głównie na kształcenie braci, utrzymanie klasztoru, do którego co niedzielę przychodzi 10 tys. ludzi. Część ziemi sprzedaliśmy, żeby wyremontować Kolegium Filozoficzno-Teologiczne św. Jacka w Krakowie. Problem nie leży w posiadaniu, ale w sposobie używania.
Kiedy składaliśmy wniosek do Komisji, ktoś w zakonie powiedział: „A co, jeśli nam nie oddadzą ziemi?”. Odpowiedziałem: „Nic się nie stanie. To nie zmieni naszego życia”. Jestem przekonany, że księża w Polsce mają się dobrze, także materialnie. Problemy widzę gdzie indziej.
Brakuje nam skromności i pokory. Każdej instytucji grozi pycha związana z władzą i z posiadaniem: to odnosi się do Kościoła tak samo jak do partii politycznych czy organizacji. W porównaniu z innymi krajami Kościół ma w Polsce pozycję uprzywilejowaną. Powtarzam braciom, że otrzymujemy za darmo: ludzi, którzy przychodzą do naszego kościoła, i dostatni byt. Mając świadomość tego, czym się jest obdarowanym, nie powinniśmy się wynosić, ale – do tego jesteśmy powołani – służyć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.