Kapłaństwo w ścisłym sensie, czyli takie, które składa materialne ofiary, skończyło się wraz ze śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa, nowe - rozszerza się na wszystkich chrześcijan. Kult w duchu i prawdzie jest sprawowany przez każdego z nas osobiście.
Rzadko patrzymy na Chrystusa jako kapłana, tymczasem jest w Biblii księga, która mówi prawie wyłącznie o tym - List do Hebrajczyków. To chyba dobry punkt wyjścia do rozmowy o kapłaństwie Chrystusa.
Dobry i niedobry zarazem.
Dlaczego niedobry?
Ponieważ List do Hebrajczyków wychodzi od wizji kapłaństwa związanej ze Starym Testamentem. W nim kapłan pośredniczył w składaniu ofiar i na tym zasadniczo wyczerpywały się jego funkcje. Chrystologia Listu do Hebrajczyków eksponuje zatem bardzo mocno tylko ten jeden z elementów Chrystusowego kapłaństwa, słabiej podkreślając inne aspekty działania Jezusa.
W chrześcijaństwie jest pewien problem z przejściem między rozumieniem kapłaństwa w Starym Testamencie i Nowym. Posługa Nowego Przymierza jest zdecydowanie mniej rytualna; składanie ofiary nie jest główną funkcją biskupów i prezbiterów. Pojawił się jednak moment w historii Kościoła, kiedy wydawało się, że tak właśnie jest. Istnieli wtedy kapłani altaryści, którzy mieli beneficjum tylko po to, by odprawiać Mszę świętą, nie mieli przez to żadnej odpowiedzialności pasterskiej.
Dlaczego tak się stało?
Było to, po pierwsze, związane z pojawieniem się w księgach pokutnych tzw. tabel konwersji pokut. Na końcu takiej księgi znajdowała się tabelka, w której można było np. zastąpić jakąś praktykę pokutną wykupieniem u prezbitera pewnej liczby Mszy świętych. Po drugie, łączyło się to z ofiarowywaniem Mszy za zmarłych. Osoba zamożna dawała przykładowo wieś na utrzymanie księdza, by ten odprawiał Msze św. za zmarłych z jej rodziny. Jaki był tego efekt? Spora część prezbiterów zajmowała się tylko i wyłącznie ołtarzem, a wierni mieli mylne wyobrażenie, że do tego sprowadza się posługa kapłana. Tymczasem funkcja prezbitera, czyli „starszego", nie wiąże się wyłącznie z kultycznym wymiarem.
Z czym więcej?
Z gromadzeniem wiernych i głoszeniem Dobrej Nowiny. Co robi Chrystus na początku swej działalności? Zbiera wokół siebie uczniów i buduje wspólnotę, co-jak wiemy-wcale nie było takie proste. Apostołowie mieli zarówno różne charaktery, jak i różne wizje teologiczne (np. zelotyzm). Jezusowi jednak się udało i właśnie dlatego jesteśmy dziś Kościołem. Oczywiście do pełni naszego uczestnictwa prowadziły śmierć, zmartwychwstanie Chrystusa i zesłanie Ducha Świętego, ale początek, niejako punkt wyjścia, stanowiło zebranie konkretnych ludzi. Tym, wokół czego Kościół się organizuje, jest obecność Jezusa. Ciekawe, że Ewangelie właściwie nie dają żadnego wyjaśnienia, dlaczego uczniowie poszli za Jezusem.
To prawda…
Przypomina to wręcz - posłużę się przykładem z fizyki - sytuację, w której ciało o pewnej masie przyciąga inne na zasadzie siły grawitacji. Intensywność doświadczania Boga wokół Jezusa była tak wielka, że wręcz trudno było się temu oprzeć. Czynnikiem, który scala uczniów, jest najprawdopodobniej działanie Boga w Jezusie - po prostu. I tu dochodzimy do czegoś bardzo ważnego: prowadzenie ludzi do Boga owocuje jednością między nimi. Im bliżej jesteśmy Boga, tym bliżej jesteśmy siebie nawzajem. Dzięki Chrystusowi Kapłanowi odnajdujemy się jako chrześcijanie w jednym miejscu, w jednym Ojcu. Jest to możliwe również dlatego, że zostały nam odpuszczone grzechy. Gromadzenie wspólnoty dokonuje się bowiem zarówno przez głoszenie Dobrej Nowiny o pojednaniu, jak i przez dokonanie tego pojednania. Paradoksalnie jednak przebaczenie głoszone przez Jezusa jest tym elementem Jego nauczania, który bardzo trudno nam przyjąć.
Dlaczego?
Bo mamy problem, z uwierzeniem, że Bóg naprawdę chce nam przebaczyć. Ewangelia mówi niejako: „Cokolwiek byście zrobili i cokolwiek by wam zrobili, to waszym zadaniem jest pojednanie". Pojednanie między nami Jezus wyraźnie wiąże z przebaczeniem, które zostało nam dane. Przypomnijmy sobie przypowieść o nielitościwym dłużniku. Król daruje słudze dziesięć tysięcy talentów, ale ten nie chce podarować swojemu dłużnikowi stu denarów. Kiedy dowiaduje się o tym władca, wzywa sługę i mówi do niego: Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś się ulitować nad swym współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą? (Mt 18,32n). Bóg wychodzi do nas z przebaczeniem, Chrystus je ogłasza i przynosi przez swoją śmierć oraz zmartwychwstanie. Więc ja, któremu darmo przebaczono, powinienem - mocą tego przebaczenia - przebaczać dalej. Fundamentalnym zadaniem chrześcijaństwa jest jednanie: Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas z sobą przez Chrystusa i zlecił nam posługę jednania. Albowiem w Chrystusie Bóg jednał z sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo jednania (2 Kor 5,18n).
Podobnie jak w Ojcze nasz: „i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".
To bardzo niebezpieczna modlitwa, bo pojawia się w niej warunek. Czasem powinniśmy się mocno zastanowić, o co tak naprawdę Boga prosimy.
Jako chrześcijanie mamy udział w kapłaństwie Chrystusa? Co to dla nas znaczy?
Kapłaństwo w ścisłym sensie, czyli takie, które składa materialne ofiary, skończyło się wraz ze śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa, nowe - rozszerza się na wszystkich chrześcijan. Kult w duchu i prawdzie jest sprawowany przez każdego z nas osobiście. Oznacza to, że wszystko w naszym życiu ma znaczenie kultyczne. Każdy akt, w którym oddaję moje życie za i dla innych, jest aktem świętym, sakralnym, kapłańskim. Jedynym pośrednikiem między nami a Bogiem jest jednak Chrystus. Nie ma innego. W związku z tym nie ma już kapłaństwa pośredniczącego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.