Zwichnięta świadomość

Tygodnik Powszechny 45/2010 Tygodnik Powszechny 45/2010

W Ewangelii potwierdzone zostaje ateistyczne zdanie: „Boga nikt nigdy nie widział”. Boga istotnie nikt nie widział. W historii ludzkości mamy jednak do czynienia z procesem Jego poznawania.

 

Padło już nazwisko Feuerbacha jako głosiciela tezy o projekcji. Sama jej myśl jest o wiele starsza. W tych kategoriach myślał grecki filozof Ksenofanes (ok. 570–470 przed Chr.). A wielcy poeci Homer i Hezjod, powiada Ksenofanes, opisywali bogów jako odwzorowanie świata ludzkiego i wyposażali ich w liczne, najróżniejsze atrybuty ludzkie (bogowie kradli jak ludzie, byli wiarołomni w swoich małżeństwach, rodzili się na tym świecie jak ludzie, nosili się jak oni i mówili po grecku).

Ksenofanes nie jest jednak ateistą, on tylko krytykuje naiwne obrazy bogów. Ksenofanes niszczy – aby użyć języka Marcina Lutra – obrazy obrazami. To zaś dowodzi, że o Bogu mówić można tylko nie wprost, tzn. wyłącznie analogicznie. O Bogu nie sposób mówić inaczej jak tylko właśnie przez sięganie po figury „projekcji”. Ale już w następnym kroku wszystkie te ludzkie sądy i obserwacje należy zanegować i wznieść się ponad nie.

Feuerbach był zdania, że człowiek jako jednostka jest niedoskonały – lecz tenże człowiek jako istota i ogniwo gatunku jest nieograniczony, perfekcyjny, a tym samym boski. Filozof staje wobec konieczności uzupełnienia niedoskonałej jednostki innością drugich. Feuerbach buduje jednak na chwiejnym gruncie. Skąd bowiem wie, czy człowiek nie udoskonali tego, co zdrożne, nieludzkie. A nawet i wówczas, gdy człowiek etycznie osiągnie wysoki szczebel doskonałości, czy wtedy będzie już istotą boską? Chrześcijańska teologia mówi wprawdzie o „przebóstwieniu” człowieka. Ten rodzaj boskości nie wypływa jednak z jego natury, lecz jest czystym darem, uczestnictwem w Bożym synostwie Jezusa Chrystusa.

Wiek XIX mocno ostudził tę mrzonkę w konsekwencji wspaniałego rozwoju nauk, lecz marzenie śniono nadal. I dopiero wiek XX radykalnie podminował wiarę w samouwielbienie człowieka, wystawiając ją na ciężką próbę. To, co przy tym się wydarzyło, było straszliwe ponad wszelką miarę. Krótko mówiąc: społeczeństwo, które już więcej nie czuje się związane Dziesięciorgiem Przykazań, ponieważ samo siebie uważa za doskonałe, wyzbywa się wszelkich etycznych hamulców w poniżaniu i pogrążaniu człowieka w błocie.

W żadnej epoce nie wylały się takie strumienie krwi jak w wieku XX. W żadnym stuleciu nie podejmowano szaleńczej próby eksterminacji całych narodów. Zauważono gdzieś, że ten, kto nie wierzy w Boga, wierzy w cokolwiek, wierzy w byle co i w byle kogo. Do rangi bóstw zaczęły awansować więc takie postacie, jak Lenin, Hitler, Stalin, Mao Tse Tung...

W tym świetle niewierzący nie znajduje się w doborowym towarzystwie. Może tu ktoś oczywiście zauważyć, że przecież nie każdego ateistę wolno inkorporować w szeregi wymienionych „tytanów ateizmu”, wśród których też nie wszyscy byli ludobójcami czy inspiratorami Holokaustu. Jest to jednak nader poglądowy obraz sytuacji, jak łatwo humanizm bez Boga wynaturzyć się może w horrendalne bestialstwo.

Być może jest jednak i tak, że ludzi przeczących istnieniu Boga w ogóle nie należy nazywać niewierzącymi czy ateistami. Czyż wszyscy oni nie są raczej wierzącymi „inaczej”? Częstokroć odrzucają istnienie nie tyle Boga, ile obrazy, jakie sobie o Nim wyrobili, lub Jego karykatury, jakie im wpajano w wychowaniu rodzinnym lub szkolnym. W rzeczywistości również ich spokojnie nazywać można wierzącymi, ponieważ wierzą w nieistnienie Boga, pod ręką nie mając po temu żadnych obalających argumentów.

Kiedy w 1706 r. stary francuski i ateistyczny hrabia Gramont leżał na łożu śmierci, usłyszał, jak jego małżonka odmawia „Ojcze nasz”, i odezwał się do niej: „Comtesse, ta modlitwa jest bardzo ładna, któż ją ułożył?”.

Obłęd

A czy – odzywając się raczej z bocznej trybuny i otwarcie – jedną z przyczyn dzisiejszego ateizmu nie jest wcale kwestia Boga, lecz raczej grzeszny Kościół, który członkostwa licznych aktualnych ateistów rzekomo nie jest godzien?

Porównaj: dzisiejsza skandaliczna afera księży uwikłanych w seksualne nadużycia, konsekwencją której jest na Zachodzie potężna fala oficjalnego występowania wiernych z Kościoła, a na której to fali coraz częściej podnoszą się głosy: opuszczamy Kościół, lecz się nie staczamy na niziny ateizmu. Bóg nade wszystko! „Kościół nie, Bóg tak!” – brzmiało hasło sprzed kilkunastu już lat.

Immanuel Kant, XVIII-wieczny książę filozofów i arcymistrz dyskursywnego myślenia, skonstruował dziesięć dowodów za i dziesięć dowodów przeciwko istnieniu Boga. Filozoficzny remis?

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...