Nienawiść można do kogoś czuć, nienawiść można jednak też ściągać, w kimś ją budzić. W pierwszym przypadku jest się podmiotem generującym tę emocję wobec innej osoby, w drugim – obiektem negatywnego nastawienia innej osoby
Doświadczenie człowieka rodzi całą gamę emocji i postaw wobec innych ludzi, a także sytuacji i zdarzeń, w których uczestniczy. Są one naturalną reakcją wyrażającą akceptację lub odrzucenie czegoś, co służy naszym potrzebom i interesom lub przeciwnie – im uchybia. Stany pozytywne wyrażają się poprzez uwielbienie, miłość, szacunek, podziw, lubienie i sympatia, z kolei uczucia i nastawienia negatywne przybierają postać niechęci, gniewu, wrogości i najsilniejszej ich postaci – nienawiści.
Oblicza nienawiści
Nienawiść, czyli skrajna niechęć i wrogość wobec kogoś – osoby lub grupy osób, a także wobec czegoś – przedmiotu albo sytuacji (np. „nienawidzę chorować”) ma różne odmiany. Może więc być dzika, gwałtowna, namiętna, śmiertelna, zagorzała, zażarta czy żywiołowa. Może być głucha lub ślepa, ale też głęboka, skryta czy bezsilna. Ta leksykalna różnorodność dowodzi tego, iż nienawiść jest uczuciem dość powszechnym, że często towarzyszy ona człowiekowi, także i temu, który ma świadomość moralnej (opozycja wobec norm moralnych) lub kulturowej jej niestosowności (człowiek dobrze wychowany nie powinien odczuwać, a tym bardziej ujawniać silnych stanów emocjonalnych, zwłaszcza jeśli są one negatywne).
Jakie jest podłoże odczuwanej nienawiści? Odpowiedź na tak postawione pytanie zwykle dotyczy jednostki i sytuacji, w jakiej się ona znajduje. Ludzie odczuwają nienawiść wobec kogoś, kto ich skrzywdził, do kogo mają pretensje lub komu zazdroszczą. Można nienawidzić kogoś, bo jest lepszy, ładniejszy, ma większe życiowe osiągnięcia, stanowi dla nas niedościgły wzór. Nienawidzimy kogoś, kogo kochamy, a kto nas odrzucił. Częściej nienawidzimy ludzi bliskich, z którymi coś nas łączy niż tych odległych, mniej znanych, obcych. Prawidłowość tę Wiesław Myśliński wyraził takim oto aforyzmem: „Bo też nie ma większej nienawiści niż zrodzona z bliskości” (Traktat o łuskaniu fasoli). Nie przypadkiem więc tak bardzo nienawidzą się wyznawcy religii wyrosłych z tego samego pnia lub członkowie partii politycznych mających wspólną przeszłość (jak w Polsce – „Solidarnościową”). Nienawidzimy kogoś do nas podobnego, bo też nienawidzimy czegoś w sobie, a trudno bezpośrednio i w niezakamuflowany sposób odrzucić własną osobę. Nienawiść wywołują też ludzie, których się boimy i jednocześnie, o których nie możemy przestać myśleć.
Nienawiść można do kogoś czuć, nienawiść można jednak też ściągać, w kimś ją budzić. W pierwszym przypadku jest się podmiotem generującym tę emocję wobec innej osoby, w drugim – obiektem negatywnego nastawienia innej osoby. Ta analiza wskazuje na nienawiść jako stan, który określa relacje między jednostkami i wyznacza ich jakość.
Nienawiść można jednak też podsycać, siać i szerzyć. I tu wkraczamy w obszar zachowań społecznych większych zbiorowości, poddanych szczególnej formie treningu, którego ważnym eksponentem są środki masowego przekazu.
Mass media a nienawiść
Jaką rolę odgrywają one w powstawaniu naszych przekonań, postaw i opinii? Czy mogą być źródłem emocji zorientowanych na innych ludzi, w tym emocji nienawiści? Czy owa nienawiść zostaje wywołana jedynie sytuacyjnie, a więc dość szybko mija, czy też jest względnie trwałym efektem praktyk dziennikarzy, a także prezentowanych przez nich polityków, którzy swoim publicznym zachowaniem tworzą stałą gotowość do reagowania nienawiścią na wskazane osoby i ich poglądy? Czy zatem środki masowego przekazu wychowują do nienawiści oraz związanej z nią agresji i przemocy?
Obserwacja współczesnego przekazu medialnego formułowanego przez coraz mniej podlegających kontroli społecznej dysponentów (środki masowego przekazu jako „czwarta” i jak się wydaje, obecnie najbardziej wpływowa władza) podsuwa odpowiedź pozytywną. Co więcej, istnieje wiele zdarzeń medialnych oraz mechanizmów wpływu społecznego, które mogą posłużyć jako dowody i uzasadnienie takiej odpowiedzi. Skoncentrujmy się na dwóch przypadkach: wzbudzaniu przez środki masowego przekazu agresji oraz medialnych manipulacjach w sferze polityki.
Philip Zimbardo, wybitny amerykański psycholog społeczny, a także inni autorzy zwracają uwagę na banalność zła. Czyny okrutne, złe popełniają nie tyle okrutnicy, co tzw. zwykli ludzie. Ich przyczyną nie są więc zaburzenia charakterologiczne oprawcy, ale raczej czynniki społeczne, jak wola reprezentowanego przez nich społeczeństwa, które domaga się takich zachowań w imię obrony własnych interesów. Zwykły, posłuszny i odpowiednio wyszkolony człowiek staje się zdolny do rzeczy niewyobrażalnych.
Współcześnie takie „szkolenia” na wielką skalę odbywają się pod egidą środków masowego przekazu. W każdym domu ludzie w różnym wieku spędzają codziennie wiele godzin przed telewizorem. W licznych pozycjach repertuaru telewizyjnego, filmach, a także programach informacyjnych i publicystycznych, których autorzy gonią za newsami, obecna jest przemoc, czyli działania polegające na przymusie, głównie fizycznym, grożącym kalectwem czy śmiercią, bądź faktycznie je powodującym. Według A.C. Hustona z Uniwersytetu w Massachusetts przeciętne dziecko przed ukończeniem szkoły podstawowej zdąży obejrzeć na ekranie telewizora około 8 tysięcy aktów zabójstwa i 100 tysięcy innych aktów przemocy. Tego rodzaju doświadczenia nie pozostają bez wpływu na myślenie i zachowanie widzów. Istnieje wiele dowodów empirycznych wskazujących na zależność pomiędzy oglądaniem scen przemocy i poziomem agresji. Dotyczy to zarówno dzieci, jak i osób dorosłych. Dzieci godzinami przesiadujące przed ekranem telewizora są bardziej skłonne do zachowań agresywnych, również w późniejszym wieku. Z łagodnych dzieci wyrastają osoby z tendencjami do przemocy. Tam, gdzie dociera telewizja, gwałtownie wzrasta liczba popełnianych morderstw. W jaki sposób można wyjaśnić ten efekt? Istnieje tu kilka uzasadnień. Po pierwsze, działa nie tyle sam obraz przemocy, co pobudzenie towarzyszące jego oglądaniu. Po drugie, obserwowany wybuch agresji może być traktowany jako przyzwolenie na przejawianie tego typu reakcji („Skoro oni to robią, to ja również mogę”) i wreszcie – media prezentują pewien model zachowań, który jest naśladowany przez odbiorców („Już wiem, jak się to robi”). Bohater zwyciężający w wyniku użycia siły staje się godnym naśladowania wzorem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.