Niepełne dobro

Tygodnik Powszechny 5/2011 Tygodnik Powszechny 5/2011

S. Barbara Chyrowicz, filozof, etyk: Zgoda Kościoła na adopcję zamrożonych embrionów, osłabiając stanowisko wobec metody in vitro, oznacza równocześnie zgodę na zagrożenie życia kolejnych istot. | Jarosław Gowin: Kościół umywa ręce i mruga do polityków: rozwiążcie ten problem, tylko nie powołujcie się na nas.


Uratujmy przynajmniej niektóre.

S. Barbara Chyrowicz: Mamy prawo decydować, kto będzie żył, a kto nie?

Jarosław Gowin: Analogiczne wątpliwości istnieją przy adopcji dzieci urodzonych. Również dochodzi do selekcji, a te obarczone wadami genetycznymi mają znacznie mniejsze szanse. Uważam, że nie tylko intencje zwolenników adopcji są dobre, ale że sama adopcja jest rozwiązaniem właściwym, choćby doprowadziła do uratowania jednego życia. Pod warunkiem oczywiście, że nie w myśl zasady „życie za życie”.

S. Barbara Chyrowicz: Adopcja dzieci urodzonych jest raczej decyzją o jakości ich życia niż o szansie przeżycia. Pan jest przeciwny niszczeniu życia, ale jak rozumiem, nie ma Pan wątpliwości co do dopuszczalności samej metody in vitro.

Jarosław Gowin: Mam szereg wątpliwości, ale zasadniczo mówię: „tak”.

S. Barbara Chyrowicz: A ja mówię „nie”, mając szereg wątpliwości odnośnie do tego, co zrobić z zarodkami. W naszej dyskusji mamy do czynienia z nieco paradoksalną sytuacją, ponieważ Kościół zdecydowanie przeciwny metodzie in vitro jest teraz wzywany do rozwiązywania problemów spowodowanych jej praktykowaniem. Z punktu widzenia nauki Kościoła nie ma dobrego sposobu rozwiązania tego problemu. Wypracowanie teraz przez Kościół takiej doktryny oznaczałoby osłabienie stanowiska dotyczącego in vitro. Zgodnie z nauczaniem Kościoła tych zarodków nie powinno być. Ale ponieważ już są i trzeba coś z nimi zrobić, to przyjęte ostatecznie rozwiązanie będzie traktowane w kategoriach mniejszego zła.

Jarosław Gowin: Jeden z biskupów powiedział mi prywatnie, że tak naprawdę tym zarodkom należałoby zorganizować kościelny pochówek. Fundamentalnie nie zgadzam się z takim podejściem, ale ono przynajmniej nie jest unikiem. A gdy Kościół daje do zrozumienia, że wobec kilkudziesięciu tysięcy embrionów należy zaniechać wszelkich działań, to umywa ręce. I mruga do polityków przywiązanych do ochrony życia: rozwiążcie ten problem, tylko nie powołujcie się na nas. Weźcie to na swoje sumienie.
Kościół miałby być gotów poświęcić ludzkie istnienia, by zachować spójność swojego nauczania? Weźmy za punkt wyjścia sam embrion, a nie metodę jego powstania – dlaczego wówczas miałaby być niegodziwa jego adopcja?

S. Barbara Chyrowicz: Działania niegodziwe to działania, w których zła intencja towarzyszy złemu z przedmiotu działaniu. Nie wykluczam dobrej intencji, ale to nie pozwala jeszcze nazwać działania słusznym. Nie istnieje rozwiązanie tego problemu, które we wszystkich aspektach jego oceny byłoby dobre. Jeżeli rozmrozimy zarodki, stracą one życie. Jeśli przyjmiemy program adopcji, nie ma szans, by wszystkie uratować, i dodatkowo włączamy się w program in vitro. Nie da się zatem abstrahować od sposobu ich powstania. Wykorzystanie do badań jest moralnie naganne. A zamrożenie zarodków na wieki to też nie jest wyjście. Powtórzę: stanęliśmy przed problemem, który sami stworzyliśmy, a którego mogło nie być.

Jarosław Gowin: Nie zgadzam się z użytym przez Siostrę określeniem „mniejszego zła” jako opisującego adopcję. Co najwyżej można powiedzieć, że to niepełne dobro. Takie, na jakie nas stać. Oczywiście, że lepiej, gdyby ten problem nie zaistniał. Gdybym mógł wybrać, czy w ogóle tworzyć metodę in vitro, nie zgodziłbym się. Ale skoro istnieje, dopuszczam jej użycie. Siostra wysunęła szereg zastrzeżeń co do każdego rozwiązania problemu embrionów. Ale ja jako polityk, który ma ustanowić prawo, nie mogę bezradnie nad nim stać.

S. Barbara Chyrowicz: Ta sytuacja czyni nas niestety nieco bezradnymi... Zgodnie z etyką personalistyczną każde życie jest ważne, więc co do zasady powinniśmy dołożyć wszelkich starań, by je chronić. Kilka lat temu, kiedy zaczęto nad kwestią adopcji zarodków poważnie dyskutować, dochodziły do mnie nieoficjalne wypowiedzi niektórych hierarchów na temat ewentualnego dopuszczenia adopcji, podobne wątpliwości wyrażali w prywatnych rozmowach niektórzy z członków Papieskiej Akademii Pro Vita; wątpliwości kierowane troską o życie... Problem w tym, że zgoda na adopcję, osłabiając stanowisko odnośnie do praktykowanej przecież metody in vitro, oznacza równocześnie zgodę na zagrożenie życia kolejnych istot. Nadto gdyby ratować niektórych – musielibyśmy wskazać, kto ma żyć, a kto nie.

Jarosław Gowin: Lekarze często stają wobec sytuacji, kiedy muszą wybrać, któremu z pacjentów podać rzadki, drogi lek.

S. Barbara Chyrowicz: To nie jest analogiczna sytuacja. Lekarz nie spowodował sytuacji zagrożenia życia, nie jest też winien ograniczoności środków, w dramatycznej sytuacji stara się je w optymalny sposób wykorzystać, nie będąc w żaden sposób winnym zaistniałej sytuacji.

Jarosław Gowin: W przypadku adopcji embrionów także mamy do czynienia z niedostatkiem „środków”, czyli kobiet gotowych do adopcji. Jest ich nieporównanie mniej niż embrionów. Dochodzi do wyboru, ale on nie oznacza, że niewybranie pozostałych oznacza skazanie ich na śmierć.

S. Barbara Chyrowicz: Wybór pacjentów dokonany przez lekarza pozostaje „otwarty” w tym sensie, że nikomu wprost nie zamyka szansy na przeżycie – być może środki się jeszcze znajdą. Wybór zarodków do adopcji jest w tym sensie „zamknięty”, że decydujemy wprost o życiu i dalszym rozwoju biologicznym człowieka.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...