Modlić się to odkrywać, że jest się miłowanym; to kontemplowanie Boga, który mnie miłuje. Droga modlitwy otwiera się dla człowieka, a jego przemieszczanie się po niej nabiera tempa, w zależności od tego, na ile wie, że jest miłowany przez Boga.
Sprowadzenie modlitwy do tego skupienia na miłości, której Bóg nam udziela, oprócz tego, że odpowiada prawdzie o Bogu, nadto również stymuluje i motywuje postawę miłości w człowieku. Rzuca go na drogi miłości. W ten sposób modlitwa posiada dobry fundament i jest prawidłowo ukierunkowana. Postawy wspaniałomyślności, których świadomość bycia miłowanym przez Boga nie zdoła rozbudzić, ożywić i doprowadzić do spełnienia pozostaną na zawsze pogrzebane i bezpłodne w sercu człowieka.
Św. Teresa w modlitwie zrozumiała „czym jest miłowanie Go” (Ż 6,3), i w modlitwie rodzi się do miłowania Go, kontemplując fakt bycia miłowaną: „Wszystkie te oznaki [narastającej] bojaźni Bożej przyszły mi wraz z modlitwą, a największym było [poczucie] bycia otuloną w miłość” (Ż 6,4). I zrodziła się miłość, gdyż odkryła „wielką miłość, z jaką [stopniowo] [Bóg] przygotowuje nas do zwrócenia nas do Siebie” (Ż 8,10), albowiem w modlitwie zrozumiała „miłość, którą [On] ją darzy” (Ż 9,7). I rodzi się do miłości bezinteresownej, niezasłużonej, czystego daru z samej siebie. Interesuje ją jedynie Bóg, Przyjaciel. Nie będzie w niej egoistycznych roszczeń całkowicie sprzecznych z miłosnym obdarowaniem sobą. „Bez żołdu pragną służyć swojemu Królowi” (Ż 15,11); „[…] aby miłość była prawdziwa i aby przyjaźń trwała, musi dojść do zgodności zachowań” (Ż 8,5), wyjaśnia Teresa zaraz po podaniu, czym według niej jest modlitwa. Trzeba odpowiedzieć Bogu w taki sam sposób, w jaki On zwraca się do nas. „Już nie należymy do siebie, ale do Niego” (Ż 11,12). Będzie to oznaczało pozostawienie Bogu całej inicjatywy: „Niechaj Jego Majestat prowadzi, którędy zechce” (Ż 11,12). Ponieważ ten, kto decyduje się na bycie człowiekiem modlitwy ‑ przyjacielem Boga, nie może już dążyć do niczego innego, jak tylko do „zadowolenia” Boga, zapominając o sobie samym. „Jego zamiarem nie ma być zadowolenie samego siebie, ale Jego” (Ż 11,11). Są to słowa prawdziwej miłości. Cała reszta to czysta farsa.
Tak więc, modlitwa – będąca spotkaniem osób – dotyka osoby, jej najintymniejszej cząstki, i otwiera ją na życie. Owa „relacja przyjaźni” jest czymś więcej niż czasem, w którym człowiek „sam na sam” uświadamia sobie obecność Jezusa w swoim życiu. „Relacja przyjaźni” jest sposobem bycia, nieustannym byciem przyjacielem Boga. Dlatego też jest ona życiem według klucza przyjacielskiej miłości, będącej odpowiedzią udzielaną Bogu. Bardziej niż odprawianie modlitwy, jest ona byciem człowiekiem modlitwy. Nie dziwi zatem, w jak zdumiewający sposób Teresa rozpoczyna swój mały traktat o modlitwie: „Tak więc, mówiąc teraz o tych, którzy rozpoczynają być sługami miłości (gdyż nie wydaje mi się być niczym innym to zdeterminowanie siebie do pójścia po tej drodze modlitwy za Tym, który tak bardzo nas umiłował)” (Ż 11,1).
Nie wolno zbanalizować tych słów św. Teresy. Modlić się to „obrać Boga za przyjaciela” (Ż 8,5). Nieco dalej, starając się rozwiać obawy pewnych osób przed rozpoczęciem praktykowania modlitwy myślnej, zwracając się do Boga powie: „O tak, Ty nie zabijesz nikogo – życie wszelkiego życia! – z tych, którzy Tobie ufają i którzy Ciebie pragną za przyjaciela” (Ż 8,6). Oddać się modlitwie oznacza rozpocząć „tak z całym zaangażowaniem miłować Boga i służyć Mu” (Ż 7,20), „być zdeterminowanym, służyć Bogu tak na serio” (Ż 11,9).
To jest prawdziwe znaczenie modlitwy, tej relacji „sam na sam”: bycie człowiekiem jednej jedynej miłości. Ofiarować swoje życie na rzecz jedynej sprawy Boga, „oddać się we władzę Boga” (Ż 11,12). Ten, kto „pragnie tej relacji sam na sam z Bogiem i porzucenia rozrywek świata, większość ma już zrobioną” (Ż 11,12), gdyż opowiedział się za jedyną, całkowitą, niepodzielną miłością. Nie można „[utrzymywać] relacji z Bogiem i ze światem” (Ż 8,3). Teresa sama tego doświadczyła. Miłość dosięga całej osoby i dociera tak daleko jak samo życie. Miłość spaja się w jedno z samą osobą. I dlatego całe życie, różne jego okresy, pozostają istotowo zjednoczone poprzez miłość, która je ożywia i którymi ona sama się wzmacnia. Następuje radykalne przezwyciężenie wszelkich sprzeczności pomiędzy czasem modlitwy a czasem zaangażowanej służby innym: „Prawdziwie miłujący miłuje wszędzie i pamięta o umiłowanym. Ciężka byłaby to sprawa, gdyby wyłącznie w [bezpiecznym] ukryciu można było praktykować modlitwę!” (F 5,16). Teresa z wielką naturalnością przechodzi od „miłowania wszędzie” do „praktykowania modlitwy”, nie tylko w bezpiecznym ukryciu. Tak jak nie miłuje się od czasu do czasu, tak również nie modli się w sposób przerywany. Modlitwa, podobnie jak miłość, wyrywa się z ciasnoty tego bezpiecznego ukrycia i ram samotności – które z drugiej strony są bez wątpienia potrzebne (!) – ponieważ potrzebuje wolnej i głębokiej przestrzeni życia.
Wszędzie tam, gdzie na miarę rzeczy Bóg i człowiek spotykają się ze sobą i traktują się jak przyjaciele, ma miejsce modlitwa i potrzeba pozostawania sam na sam, intensyfikując to spotkanie i pozwalając przeżyć doświadczenie tego „ja ‑ ty” przyjaźni jako jedynej wartości absolutnej. I tak człowiek przygotowuje się do tego, aby całe jego życie było wyrazem przyjaźni i służby Przyjacielowi. „Aby mieć te siły do służenia, pragniemy i zajmujemy się modlitwą (T 7,4,14). Życie w miłości nie jest owocem swobodnej improwizacji, ani nie dlatego przeżywa się je jako spotkanie z Bogiem, ponieważ człowiek tak stwierdził z wielkim i bardzo szlachetnym przekonaniem. Każda prawdziwa modlitwa, podobnie jak każda autentyczna przyjaźń, dlatego że potrzebuje przestrzeni i okresów obecności sam na sam z przyjacielem, stwarza je sobie.
Harmonia ta jest przeżywana od wnętrza tej relacji. Mistyk, prawdziwy człowiek modlitwy nie przeciwstawia jej w formie konfliktu zewnętrznych form wyrażania miłości, gdyż dotarł już do doświadczenia miłości, która przekracza je wszystkie, i która je wszystkie wyjaśnia. Miłość jedyna.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.