Z naszego pola widzenia giną prawdziwe problemy kraju. Generalnie promowana jest tylko teza, że wszystkie błędy rządzącej PO są do zniesienia, bo ratuje ona Polskę przed rządami PiS. Ten motyw działa zadziwiająco silnie w środowiskach opiniotwórczych.
– Czyim błędem?
– Błędem polskich elit. W głęboko rozumianym interesie tych elit jest rzetelne wyjaśnienie przyczyn tragedii smoleńskiej do końca, na tyle, na ile się da, i przekonanie społeczeństwa, że w tej sprawie polska strona zrobiła wszystko, co można było zrobić. W przeciwnym razie będzie to źródłem długofalowego braku zaufania do państwa. Warto pamiętać, że ten populizm, który dzisiaj już pokazuje różne twarze przy okazji dyskusji o katastrofie smoleńskiej, może kiedyś być populizmem nihilistycznym, który powie: mamy dość tej Polski, nie płacimy podatków, bo państwo jest dziadowskie... Zadaniem elit jest dziś presja na rzetelne ustalenie przyczyn katastrofy, nawet kosztem wygody i popularności lubianego przez nie rządu.
– Najwyraźniej elity tego nie robią i nadal będą trwać przy swych jedynie poprawnych osądach…
– W takim razie ten nihilizm rozprzestrzeni się szybciej i mocniej, niż się dziś możemy spodziewać. Taki wniosek można wyciągnąć choćby z obserwacji pewnych zachowań grup młodzieży urządzających kontrmanifestacje na Krakowskim Przedmieściu. I nie będzie to już nihilizm wymierzony, jak dziś, w Jarosława Kaczyńskiego, ale skieruje się przeciw państwu. Rykoszetem uderzy w ramy porządku społecznego i w te elity, które dziś go lekceważą lub z nim sympatyzują. I zapewne nie będzie przebierał w środkach, bo jest u gruntu zdemoralizowany. Tak więc dzisiejsze nadzieje części elit na to, że nihilistyczny populizm rozprawi się tylko z Kościołem i z Kaczyńskim, jest kompletną krótkowzrocznością. Z pewnością dotknie on, być może już w niedalekiej przyszłości, uniwersytetów, policji, instytucji i obyczajów liberalnych, będzie absolutnie bezwzględny w sprawach, w których liberałowie chcieliby większej delikatności i tolerancji… Nie ma złudzeń co do tego, że dziś to elity właśnie swoim zachowaniem podgrzewają potwora, hodują bestię.
– Bestię, która w końcu uwolni się z uwięzi i ostatecznie zniszczy państwo?
– Tak, a przede wszystkim pokaże bezsilność elit, których nikt już nie będzie słuchał. Polskie elity liberalne, moim zdaniem, przyjęły dziś zupełnie absurdalną strategię prowadzącą prosto do samounicestwienia.
– Na czym polega absurdalność tej strategii?
– Na ignorowaniu tego, że liberałom może być pod pewnymi względami dużo łatwiej w społeczności chrześcijańskiej, której wartości przecież w dużej mierze respektują, niż w takiej zrewoltowanej i dość nihilistycznej zbiorowości, jaka kształtuje się w opozycji do wartości tradycyjnych. W Polsce nie mamy wielowiekowych tradycji liberalnych, za to mamy wielosetletnie tradycje chrześcijańskie i nawet z punktu widzenia strategii liberalnej rozsądniejsze byłoby budowanie przyszłości w jakimś konsensusie z chrześcijańską większością niż przeciwko niej.
– Tymczasem pozycja elit liberalnych nacechowana jest raczej doraźną pewnością siebie i swoich racji – w końcu jakoś trzymają stery państwa…
– Tego nie byłbym taki pewien… Mówię tu przede wszystkim o liberalnych środowiskach intelektualnych i opiniotwórczych, bo partia rządząca, choć uważana za liberalną, zakwestionowała wszystkie dogmaty liberalnej gospodarki, co widać po jej sporze z liberalnymi ekonomistami… Ta popierana gremialnie przez elity PO jest partią bez wyrazu, jedyną jej ideologią jest władza, a zasadą: wszystko można zmienić, byle utrzymać władzę. To jest klasyczna partia władzy. Dlatego premier Tusk próbuje żyć ze wszystkimi w zgodzie.
– Tylko nie z PiS-em, nie z Kaczyńskim.
– Tusk i Kaczyński są bardzo odmiennymi postaciami polskiej polityki, mają zupełnie inne cele polityczne i inne systemy wartości… Rządy Donalda Tuska odwołują się do pewnej lekkomyślności, łatwej wiary w świat, który chętnie przyjmuje polskie postulaty za własne. Natomiast propozycje polityczne Jarosława Kaczyńskiego są nieco ponurym świadectwem człowieka z kraju ciężko doświadczonego przez los, który uważa, że nikomu do końca nie można zaufać, że zwłaszcza w stosunkach międzynarodowych za to zaufanie bardzo ciężko się płaci… I patrząc na historię Polski, to raczej on ma rację.
– Czas chyba najwyższy, by pytać o cenę i bilans konfliktu PO-PiS…
– Tak naprawdę trudno to dziś oszacować. Najgorsze wydaje się to, że będąca górą PO całkowicie i bezkarnie zrezygnowała z realizacji bardzo ważnych, długofalowych celów państwa, a w polskich elitach ugruntowało się błogie przekonanie, że Polska jest trwale bezpieczna w środowisku międzynarodowym. A prawda jest zupełnie inna – Polska może właśnie teraz, bardziej niż kiedykolwiek, bronić swej pozycji w stosunkach międzynarodowych i powinna twórczo wykorzystać tę okazję. Nie robi tego jednak! Bardzo zgubne dla przyszłości kraju jest też wpajanie nam przekonania, że wszelkie próby wzmacniania państwa są de facto autorytaryzmem i będą się kończyć polowaniem na czarownice, ograniczaniem wolności. To całkowita bzdura!
– Na kogo dziś można liczyć, że poprowadzi sprawy państwa w dobrą stronę, skoro dwie główne partie nie są w stanie albo nie mają możliwości, by to zrobić?
– Nie widać obecnie takiej siły na scenie politycznej Polski. Rządzący przestali być liderami wskazującymi kierunek, mobilizującymi społeczną aktywność. Tego rodzaju przywództwa w ogóle w Polsce nie ma! A przecież tak naprawdę obie główne partie doskonale wiedzą, co trzeba by zrobić... Co więcej – w istocie różnice między nimi w wielu sprawach nie są tak wielkie, by niemożliwa była obopólna zgoda na jakiś sposób rozwiązania najważniejszych problemów kraju.
– Nie będzie tej zgody, skoro brakuje bezstronnych arbitrów, nie ma mediatorów…
– Moim zdaniem – i będę to ciągle powtarzał – największe błędy w ostatnich latach popełniły polskie elity. To na nich ciąży obowiązek grania roli bezstronnego arbitra, nawet jeżeli same mają jakieś sympatie polityczne. Tymczasem to właśnie one dolewają teraz najwięcej oliwy do ognia! Bardzo wielu dziennikarzy, politologów, profesorów, adwokatów, ludzi, którzy wypowiadają się często publicznie, nie tylko ostentacyjnie trzyma jedną stronę, ale niewybrednie ironizuje na temat drugiej… Joseph Schumpeter, autor jednej z sensowniejszych definicji demokracji, mówi, że jest ona rywalizacją przynajmniej dwóch podmiotów o władzę, ale aby ta rywalizacja była pożyteczna, a nie destrukcyjna, niezbędna jest kontrola elit. W kraju, gdzie elity są silne i mądre, ta rywalizacja nigdy nie wychodzi poza ramy pożyteczności. W Polsce tak nie jest… Nasze elity zwolniły się z myślenia, postawiły na jedną z partii politycznych, co jest dla demokracji i dla państwa na dłuższą metę szkodliwe.
– Rywalizacja polityków przekracza ramy pożyteczności, elity nie wywiązują się z funkcji kontrolnej, co dalej? Można jeszcze liczyć na to, że zwykli obywatele sami pójdą po rozum do głowy?
– Historia nie toczy się od wyborów do wyborów. Czasami potrzeba więcej czasu, by ludzie – zarówno elity, jak i wszyscy obywatele – doszli do pewnych wniosków. Problem polega na tym, że dobra koniunktura dla Polski nie będzie trwać wiecznie. Świat nie będzie czekał na to, aż przemyślimy nasze błędy i dokonamy niezbędnych korekt. Dlatego warto przynaglać i apelować do sumień i umysłów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.