Społeczeństwo obywatelskie, które nigdy nie było na Ukrainie dość silne, okazało się osłabione i rozbite. W ciągu pięciu lat niezdarnych rządów pomarańczowych liderów, w których swego czasu pokładało ono wielką i być może ostatnią nadzieję, zdołało wyobcować się z polityki.
Optymalnym dla tego środowiska byłby umiarkowanie autorytarny reżim w typie rządów Kuczmy – z „wieolowektorową” polityką zagraniczną i podobnym balansowaniem/manipulacją w polityce wewnętrznej. To, że Janukowycz tak stanowczo i bez żadnej korzyści dla siebie, jak również dla większości oligarchów (jakakolwiek korzyść dla Ukrainy, o czym wspominałem już powyżej, tego środowiska zasadniczo nie ciekawi) obrał kurs zachodni w polityce zagranicznej i w sposób równie stanowczy przystał na konfrontacyjną, nieopartą na kompromisie politykę wewnętrzną, świadczy nie tylko o jego umysłowych niedyspozycjach lub, co gorsza, o szantażowaniu go przez FSB [Federalną Służbę Bezpieczeństwa Rosji] materiałami poważnie go obciążającymi, lecz także o ograniczonym wpływie na niego oligarchów, jeśli tak można rzec, „produktywnych” – w odróżnieniu od aktualnie dominujących w prezydenckim środowisku oligarchów kompradorskich, pasożytniczych.
Janukowycz, jak się zdaje, zaczął uświadamiać sobie – czy to sam, czy dzięki doradcom niezwiązanym z „naftogazowym” towarzystwem – że posunął się zbyt daleko i wpadł w rosyjską pułapkę – status nieuznawanego prezydenta państwa wyrzutka może okazać się nieodwracalny. Jednak trudno zejść z raz obranego kursu. Z jednej strony, Janukowycz dostatecznie zraził do siebie demokratyczną i świadomą narodowo część społeczeństwa, a z drugiej – nadmiernie rozpalił tradycyjne, ukrainofobiczne instynkty swojego sowieckiego elektoratu. Co gorsza, oddał Rosjanom praktycznie wszystkie atuty, jakimi dysponował, choć nie zdołał zahamować tym ich apetytów, lecz na odwrót – rozbudził je jeszcze bardziej. A w zanadrzu nie ma – zwłaszcza teraz – nikogo i niczego. Dlatego prawdopodobnie pozostaje mu tylko dalsza kapitulacja. W praktyce będzie to oznaczało oddawanie Rosjanom wszystkich innych aktywów, utratę jakiejkolwiek realnej podmiotowości na arenie międzynarodowej, jak również nieuchronne dokręcanie śruby w polityce wewnętrznej. Pokazowa rozprawa z nieposłusznymi oligarchami i wywłaszczanie podejrzanych [o niesprzyjanie obecnej władzy] na korzyść lojalnych stały się częścią tego procesu.
Wybory parlamentarne w roku 2012 będą jeszcze bardziej zmanipulowane przez władzę niż niedawne wybory samorządowe, a z kolei wybory prezydenckie za pięć lat będą najprawdopodobniej już całkiem sfałszowane. W ten sposób dla Wiktora Janukowycza ostatecznie zakończy się „europejska integracja” i jedyną europejską stolicą, którą będzie mógł bez przeszkód odwiedzać, będzie Moskwa i być może jeszcze Mińsk. W pułapkę – w postaci skandalu wywołanego przy pomocy kompromitujących taśm, zastawioną swego czasu przez rosyjskie specsłużby na nadto „wielowektorowego” Leonida Kuczmę – schwytano właśnie, bez żadnych już taśm, następcę Kuczmy.
Choć wydaje się to paradoksalne, względnie mocna narodowodemokratyczna opozycja na Ukrainie sprawia, że – w porównaniu z Białorusią – pozycja Janukowycza jest słabsza niż pozycja Łukaszenki. Dużo bardziej uzależniony jest on od Moskwy. Łukaszenka wie, że i bez rosyjskiej pomocy zachowa władzę. Tymczasem Janukowycz bez takiego wsparcia na Ukrainie niczego (dobrego) nie zdziała.
Należy szczerze sobie powiedzieć, że ukraińskie społeczeństwo po pomarańczowej rewolucji przegrało wszystko, co przegrać mogło, i dlatego w najbliższych latach albo i nawet w najbliższym dziesięcioleciu nie ma praktycznie żadnych szans na odrodzenie demokracji, a tym bardziej na budowę państwa prawa i ponowne wejście na europejską drogę rozwoju. Druga Republika Ukraińska (jeśli za pierwszą uznać Ukraińską Republikę Ludową z lat 19171921) skończyła się. Jaka będzie Trzecia Republika Ukraińska i czy w ogóle będzie – zależy od nas. Sprzeciw wobec reżimu, jakkolwiek pozornie beznadziejny, bardzo jest potrzebny, by mogły w przyszłości powstać przynajmniej wyspy społeczeństwa obywatelskiego i, na ile to możliwe, ukraińskości. Tym razem jednak, choć budzi to smutek, musimy uczyć się od Białorusinów.
Trzecia Republika Ukraińska powinna powstać oddolnie – dzięki wysiłkom samego społeczeństwa i nowych liderów niepowiązanych w żaden sposób ze starym reżimem we wszystkich jego reinkarnacjach. To długa i trudna droga, nie wiadomo nawet, czy może ona poprowadzić do zwycięstwa. Ale boję się, że nie mamy innego wyboru oprócz tego, by świadomie przyjąć to wyzwanie – z godnością Syzyfa i wytrwałością ogrodnika na pustyni.
tłum. Sebastian Duda
MYKOŁA RIABCZUK, ur. 1953, publicysta kijowski, pracownik naukowy Ukraińskiego Centrum Badan Kulturologicznych, członek redakcji miesięcznika „Krytyka”. Autor licznych książek, w tym tłumaczonych na polski „Ogród Metternicha” (2010), „Dwie Ukrainy” (2004), „Od Małorosji do Ukrainy” (2002).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.