W odróżnieniu od krytyków Soboru, środowisko „Tygodnika” stoi na stanowisku, że Kościół otwarty jest nie tylko aktualny, ale stanowi esencję katolickości. Przy czym dalszej refleksji wymagają kwestie sprawowania władzy w Kościele czy etyki seksualnej, które wyłączono z programu Soboru.
Zwolenników katolicyzmu o personalistycznym obliczu, skupionych wokół „Tygodnika”, „Znaku” i „Więzi”, charakteryzuje poszanowanie dla kultury i instytucji demokratycznych, wartości takich jak dialog, mediacja i kompromis, co wynika z doświadczenia związanego z pracą, rodziną i polityką, jaką do Kościoła wnoszą świeccy. Nie można tu nie wspomnieć o dziedzictwie zmagań europejskiego katolicyzmu z wolnością, Oświeceniem, totalitaryzmem i sekularyzmem, które miały wpływ na przebieg, dokumenty i recepcję Vaticanum II.
I to ich różni od „katolickiej lewicy”, która od początku była „rewolucyjna”, ponieważ opierała się na hasłach teologii wyzwolenia.
Sobór w roli kozła ofiarnego
Ani „Tygodnik”, ani „Znak” i „Więź” nie wiązały się ideowo z teologią wyzwolenia, nie nawoływały do kontestacji Kościoła hierarchicznego, nie stały też w opozycji do nauczania ostatnich papieży. Takie osiągnięcia teologii wyzwolenia jak „opcja na rzecz ubogich” i analizy „strukturalnego grzechu” były akceptowane w Polsce, lecz przedstawiciele tych środowisk odcinali się od politycznych strategii walki zaaplikowanych przez niektórych teologów wyzwolenia. Natomiast w przypadku watykańskich oskarżeń teologii wyzwolenia o stosowanie „marksistowskich” kategorii w analizie sytuacji, jako podstawy do całkowitego jej odrzucenia, stanowiska przedstawicieli Kościoła otwartego były bardziej zniuansowane. Ze względów historycznych w Polsce zbyt pośpiesznie łączy się teologię wyzwolenia z marksizmem, albo „polskie doświadczenia z marksizmem” stawia za jedyne kryterium oceny teologii wyzwolenia.
Osobistych poglądów i stosunku reprezentantów środowisk posoborowych do kardynała Stefana Wyszyńskiego nie można brać za kryterium uległości wobec komunizmu – bo taka perspektywa nie oddaje sprawiedliwości ani jemu, ani jego krytykom wewnątrz Kościoła, natomiast ustawia Sobór w roli „kozła ofiarnego”, a z katolicyzmu społecznego robi niesłusznie „chrześcijański marksizm”. Ani Sobór, ani soborowi papieże nie popierali ateistycznego marksizmu. Szukanie przez środowiska posoborowe miejsca na dialog z marksizmem nie było jego promocją, ale pokazaniem światu podzielonemu na dwa zwalczające się systemy polityczne, że wiara i sprawiedliwość to jedno.
Krytycy „Tygodnika” zbyt dużo chcą wyczytać z książki Graczyka, stąd Sobór, „Tygodnik” i komunizm zlewają im się w jedno. Nie twierdzę, że nad „Tygodnikiem” i jego dziedzictwem nie trzeba dyskutować. Zaangażowanie jego krytyków pokazuje, że było ono i pozostaje wpływowe dla rozumienia powojennego katolicyzmu w Polsce. Róbmy to jednak z rozsądkiem i perspektywą nieograniczoną politycznymi sympatiami i fobiami.
Miejsce na tajemnicę
„Tygodnik” był i pozostanie kontrkulturowy, ponieważ zawsze był krytyczny wobec apoteozy mentalności późnego kapitalizmu. Jeśli wiara i sprawiedliwość nie idą w parze, chrześcijaństwo kuleje. Chrześcijańscy intelektualiści nie mogą być aspołeczni, nie mogą być też bezkrytyczni.
Freud oskarżał kiedyś Kościół o zadawanie tylko takich pytań, na które zna odpowiedzi. Zwolennicy „katolicyzmu przedsoborowego” promują zazwyczaj historie o duchowych zwycięstwach, nigdy o porażkach Kościoła, co tylko pogarsza sytuację tych, którzy stoją u progu świątyni, zmagając się z wątpliwościami. Misją „Tygodnika” od początku była wierność Zacheuszom – chodzi w niej o promocję przemyślanego katolicyzmu oraz wierność przekonaniu, że „łaska, tak jak woda, spływa do miejsc położonych najniżej”. Kościół, który pozostawia miejsce na tajemnicę i nie udaje, że może wyjaśnić to, czego sam Bóg nie wyjaśnił, tworzy klimat bardziej sprzyjający więzi z Nim, bo wielu Zacheuszów ani nie potrafi wierzyć, ani znaleźć zadowolenia w swojej niewierze.
Tak więc nie można przeciwstawiać soborowego otwarcia soborowemu powrotowi do korzeni katolicyzmu w Pismach, u Ojców Kościoła, w liturgii i filozofii. To dwie strony odnowy soborowej przywracającej zapomniane bądź zmarginalizowane dziedzictwo Tradycji oraz umożliwiającej jej przeszczepienie na „nową glebę” społecznej i kościelnej rzeczywistości.
Takiej misji „Tygodnik” był i pozostaje wierny, pomimo słabości i własnych ograniczeń. Dla osiągnięcia tego celu trzeba być trochę liberałem i trochę konserwatystą. Przeciwnicy „Tygodnika” twierdzą, że nie jest to możliwe. Jeśli jednak jest, to mogą to uczynić jedynie ludzie szanujący Sobór, a do takich zawsze należeli redaktorzy i czytelnicy tego pisma. „Kościół otwarty” pozostaje jedyną alternatywą dla tendencji zmierzających do polaryzacji katolicyzmu, której rzecznikami są krytycy „Tygodnika” i innych środowisk soborowych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.