Czymś niesłychanie ważnym jest odczytywanie Ewangelii jako słów miłości Boga do nas ludzi. Nawet kiedy jest to słowo trudne, zawsze jest ono słowem miłości.
„Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił” (Łk 5,10) – powiedział Pan Jezus do apostoła Piotra. Zazwyczaj w tych słowach słyszymy to, co się za nimi naprawdę kryje: że głosząc Ewangelię, Piotr będzie się przyczyniał do rozwoju Kościoła i będzie przyprowadzał do Pana Jezusa nowych wyznawców.
Ludzie i ryby
Tak to jest z ewangelicznymi przypowieściami, że użyty przez Pana Jezusa obraz praktycznie nigdy nie pokrywa się całkowicie z ich duchowym przesłaniem. Niekiedy zaś oba elementy – obraz oraz wyrażone za jego pomocą przesłanie – zupełnie się rozmijają. Już Ojcowie Kościoła starali się wydobyć jedno i drugie – zarówno podobieństwo, jak odbieganie przedstawionej przez Pana Jezusa prawdy od użytego przez Niego obrazu.
Zatrzymajmy się na chwilę przy metaforze rybackiej. Dla ryby bycie złowioną oznacza koniec życia. Morze czy jezioro są bowiem jej naturalnym środowiskiem. Ale człowiek to nie ryba. Długie przebywanie w wodzie i niemożność wyjścia na ląd lub przynajmniej do łodzi kończy się utonięciem. Wyciągnięcie z wody to dla niego ratunek.
Dlatego właśnie morze i wody stojące są w Piśmie Świętym symbolami zła. Chrystusowa zapowiedź, że „odtąd ludzi będziesz łowił”, znaczy w gruncie rzeczy: Piotrze, wybrałem ciebie, żebyś ratował ludzi od śmierci wiecznej, żebyś wielu ludzi uratował!
Przypatrzmy się jeszcze innej przypowieści: „Podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili” (Mt 13,47n). Przecież to oczywiste, że przypowieść ta nie mówi o rybach, tylko o ludziach! Dla złowionej ryby powrót do morza oznacza, że śmiertelne zagrożenie minęło. Dla człowieka bycie uratowanym i ponowne znalezienie się w topieli to nieszczęście nad nieszczęściami.
Pierwsi i ostatni
Spójrzmy teraz na znane słowa Pana Jezusa, które stanowią myśl przewodnią różnych Jego przypowieści oraz innych ewangelicznych pouczeń: „ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi” (Mt 20,16; por. 19,30; Łk 13,30). Z pewnością nie chodzi tu o dziwaczny determinizm, polegający na tym, że każdego z nas czeka odwrotność naszej obecnej sytuacji. Są to raczej słowa otuchy dla tych „ostatnich”. Choćbyś nie wiem jak nisko upadł – powiada Pan Jezus – Bóg ciebie kocha i chce cię uratować.
Z drugiej strony są to słowa przestrogi dla tych „pierwszych”, wskazujące, że nie pomoże nawet największa zażyłość z Bogiem, jeżeli później sprzeniewierzysz się Jego łasce. Już prorok Ezechiel zapowiadał, że „gdyby sprawiedliwy odstąpił od swej sprawiedliwości i popełniał zło – żaden z wykonanych czynów sprawiedliwych nie będzie mu poczytany, ale umrze z powodu nieprawości, której się dopuszczał, i grzechu, który popełnił” (Ez 18,24).
W ten sposób ukrzyżowany razem z Chrystusem łotr – ostatni spośród tych, co do których można było żywić nadzieję, że dostąpi zbawienia – jako pierwszy wszedł do odpoczynku świętych. Z drugiej zaś strony Judasz, którego sam Chrystus Pan wyniósł na szczyty, został strącony daleko od Jego oblicza. Zauważmy jednak, że wszyscy pozostali apostołowie byli „pierwsi” i do końca pozostali „pierwsi”. Podobnie żaden łotr nie dostąpi zbawienia, jeżeli nie otworzy się na łaskę Bożą i się nie nawróci. Bo, jak już zauważyliśmy, Chrystus Pan nie głosił dziwacznego determinizmu. On przyszedł do nas wszystkich – i do tych „pierwszych”, i do tych „ostatnich” – ze słowem miłości.
Taki przecież jest sens wszystkich przypowieści Pana Jezusa, w których „ostatni stają się pierwszymi, a pierwsi ostatnimi”. Na przykład w przypowieści o dwóch synach (por. Mt 21,28–31) ten lepszy okazał się gorszym, a gorszy – lepszym. Podobnie syn marnotrawny został przywrócony do godności synowskiej, podczas gdy drugi syn, niby porządniejszy, okazał się tępym egoistą (por. Łk 15,21–30). W przypowieści o uczcie zaproszeni okazali się niegodni, natomiast salę biesiadną wypełnili „ubodzy, ułomni, niewidomi i chromi” (Łk 14,21). Analogicznie, nie faryzeusz wyszedł ze świątyni usprawiedliwiony, ale celnik (Łk 18,14), uboga wdowa zaś, dając na ofiarę dwa grosze, „wrzuciła więcej niż wszyscy inni” (Łk 21,3).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.