O mgle, dezinformacji, rzetelności badania dowodów i instrukcjach ulianowskiej szkoły, czyli o żmudnym, ale skutecznym odkrywaniu prawdy o katastrofie smoleńskiej, z posłem Antonim Macierewiczem rozmawia Wiesława Lewandowska
– Jednak nie odeszli…
– No właśnie! Pytanie, dlaczego nie odeszli? Zwolennicy rosyjskich tez wprowadzili dezinformację: nie odeszli dlatego, że samolot leciał „w automacie”, a piloci nie wiedzieli, że na lotnisku, na którym nie ma ILS, nie działa też system automatycznego odejścia po naciśnięciu przycisku „uchod”. Naciśnięcie tego przycisku – tłumaczą dalej Rosjanie – spowodowało tylko stratę cennych sekund, przez co już nie udało się uratować samolotu, zawinili więc źle wyszkoleni polscy piloci… Tak sformułowana teza dała pretekst do następnej, bardzo brutalnej i bezwzględnej fali nagonki na śp. kpt. Protasiuka.
– Teza, że zawinił „czynnik ludzki”, czyli polscy piloci, jest chętnie powtarzana nie tylko przez stronę rosyjską. Pana zdaniem, można ją już uznać za zdecydowanie nieprawdziwą?
– Tak. Z zapisów rozmowy w kabinie wynika, iż na minutę przed katastrofą piloci mówią, że podejdą do 100 m i odejdą „w automacie”. Przygotowali się do takiego właśnie działania i postanowili je wykonać, ponieważ wiedzieli, że można je było wykonać! Zresztą wiedzieli też o tym rosyjscy kontrolerzy lotu na wieży w Smoleńsku, którzy słyszeli tę zapowiedź i ją zaakceptowali. Gdyby taki manewr był niemożliwy – mieli obowiązek ostrzec o tym polskich pilotów. Wykonywany manewr był działaniem rutynowym, zgodnym z instrukcjami przekazywanymi polskim pilotom od 1985 r. przez specjalistów rosyjskich wykładających w szkole w Ulianowsku. Mamy tu zatem do czynienia z klasyczną piętrową dezinformacją, której celem jest zrzucenie odpowiedzialności na pilotów i na jakoby złe ich wyszkolenie oraz brak kompetencji. A z drugiej strony – chodzi tu także o zaciemnienie całego rzeczywistego przebiegu katastrofy…
– Przekazane przez Rosjan kopie zapisów czarnych skrzynek wskazują jednak na winę pilotów…
– Z tych zapisów wynika, że piloci podjęli decyzję schodzenia poniżej 100 m, czyli lądowania… i dopiero na 70 m – i to mierząc od poziomu ziemi, a nie poziomu pasa startowego – padła komenda „odchodzimy”. Prawda jest inna – komenda „odchodzimy” naprawdę padła już na 100 m nad poziomem pasa! W polskim stanowisku wysłanym do MAK-u informuje się o odczytaniu przez polskich specjalistów całości tekstu i wskazuje się Rosjanom konieczność korekty. Ustalenia te zostały zignorowane zarówno przez Rosjan, jak i przez główne media w Polsce oraz przez polityków rządu premiera Tuska...
– Dlaczego w polskich mediach cały czas słyszymy jednak coraz mocniejsze sugestie o winie polskich pilotów?
– Rzeczywiście, ani rząd, ani główne media nie chcą wziąć pod uwagę oficjalnego stanowiska Rzeczypospolitej. Dodajmy: jedynego oficjalnego stanowiska RP! Wyjaśnienie jest tylko jedno: to stanowisko sformułowane przez komisję techniczną kierowaną przez płk. Grochowskiego jest niewygodne dla premiera Tuska i jego rządu, a także dla tych mediów, które od początku zaangażowały się w udowadnianie winy polskich pilotów i czynią to z nie mniejszą zaciekłością niż rząd premiera Putina. Skutek jest taki, że opinia publiczna nic nie wie o tym, jaki jest stan rzeczy i czeka na „polski raport”, choć on od dawna jest dostępny (dokładnie od 12 stycznia 2011 r.).
– Dlaczego tak się dzieje?
– Nie wiem! Ja o tym mówię głośno od 12 stycznia nieomal codziennie. I nikogo to nie obchodzi! Nie rozumiem, dlaczego tak trudno wydrukować w Polsce prawdziwy fragment zapisu czarnych skrzynek, dlaczego ten fakt zepchnięto w medialny niebyt, dlaczego nie istnieje w świadomości społecznej… Do tego stopnia nie istnieje, że pan premier podczas konferencji 21 kwietnia br. oświadczył, że nie są nam potrzebne oryginały czarnych skrzynek, ponieważ mamy znakomitą kopię… Ośmielił się powiedzieć, że nikt nie kwestionuje wiarygodności tej kopii! Otóż rządowa komisja płk. Grochowskiego wartość tej kopii zakwestionowała, posługując się zresztą ekspertyzami krakowskiego Instytutu Sehna. Zespół Parlamentarny, którym kieruję, także kwestionuje wiarygodność tej kopii i nawet złożyliśmy zawiadomienie o przestępstwie w tej sprawie. Rządowe i mainstreamowe informacje o tragedii smoleńskiej to kłamstwo na kłamstwie, nieliczenie się z faktami, byleby tylko przeforsować wygodny obraz sytuacji…
– Dlaczego strona polska nie kwapi się z ujawnieniem tych znanych już fragmentów prawdziwego obrazu?
– Trudno to zrozumieć. Zapewne wynika to z przekonania, że uda się podjąć rozstrzygnięcia prawne w oparciu o fałszywy obraz sytuacji, a później dochodzenie do prawdy, rozplątywanie tego węzła kłamstw będzie się ślimaczyło dziesiątki lat i nigdy nie zostanie ostatecznie rozstrzygnięte. Wzorem takich działań jest np. sprawa katyńska, śledztwo w sprawie odpowiedzialności Jaruzelskiego za morderstwo stoczniowców w 1970 r. czy odpowiedzialności Kiszczaka za morderstwo górników z kopalni „Wujek” w 1981 r. Polska w odróżnieniu od innych państw ma długą tradycję tolerancji dla zdrady... Ten akurat fragment prawdy dotyczący tragedii smoleńskiej, o którym mówimy, wyszedł na jaw, ponieważ zespół polskich ekspertów uparł się, żeby zapisać prawdziwy obraz odczytu w stanowisku RP przesłanym do Rosji. Ale trzeba zapytać, jak długo płk Grochowski będzie zdolny opierać się naciskom polityków rządowych? A przecież taki sens mają stale powtarzane słowa premiera czy też ministra Millera sugerujące winę pilotów… W efekcie prowadzi to do kompletnej dezinformacji opinii publicznej, która jest coraz bardziej skłonna uwierzyć w winę pilotów, którzy jakoby niepotrzebnie nacisnęli przycisk… Powtórzmy więc, by raz na zawsze było to jasne: polscy piloci nie lądowali! Na wysokości 100 m nad poziomem pasa startowego, czyli na właściwej wysokości do podjęcia takiej decyzji, postanowili odejść na drugi krąg. Wynika to jasno z zapisu czarnych skrzynek, których zapis komisja MAK sfałszowała. Niestety, jak wynika z raportu MAK, jacyś przedstawiciele strony polskiej mieli to fałszerstwo zaaprobować... Wiemy z pewnością, że brał w tym udział pan minister Jerzy Miller, ale być może oparł się on na opiniach innych specjalistów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.