Nie zamierzali lądować

Niedziela 20/2011 Niedziela 20/2011

O mgle, dezinformacji, rzetelności badania dowodów i instrukcjach ulianowskiej szkoły, czyli o żmudnym, ale skutecznym odkrywaniu prawdy o katastrofie smoleńskiej, z posłem Antonim Macierewiczem rozmawia Wiesława Lewandowska

 

– Jak dojść do przyczyny niezadziałania przycisku „uchod”?

– Wierzę, że uda się poznać i tę tajemnicę… W taki sam sposób, w jaki poznajemy kolejne fakty z przebiegu katastrofy… Dziś już wiemy na pewno, że katastrofa w rzeczywistości miała miejsce na wysokości 15 m nad ziemią…

– Samolot rozpadł się 15 m nad ziemią?

– Tego nie chciałbym przesądzać, za to z badań amerykańskich ekspertów jasno wynika, że mniej więcej 30-28 m od szosy, na wysokości 15 m nad poziomem pasa startowego, przy prędkości 270 km/godz. o godz. 10.41.05 zostało wyłączone zasilanie dla systemu kierowania lotem FMS, a dane o miejscu, prędkości i wysokości samolotu w tym momencie zostały zapisane na dysku komputera centralnego samolotu TU-154 M. W tym samym momencie zatrzymały się też zapisy czarnych skrzynek. To był ten moment, w którym piloci utracili możliwość jakiegokolwiek działania… Najbardziej prawdopodobny przebieg wydarzeń jest następujący: gdy na wysokości 100 m przycisk „uchod” nie zadziałał, samolot zaczął opadać, na wysokości 70 m drugi pilot przejął ręczne wykonywanie manewru odchodzenia. Wtedy nastąpiło zauważalne przez wszystkich świadków dodanie obrotów silnikom. Maszyna już zaczynała się wznosić – wtedy nastąpiło coś, co sprawiło, że zostało wyłączone zasilanie systemu kierowania i doszło do katastrofy. Stało się to, powtórzmy, na wysokości 15 m nad poziomem pasa startowego, mniej więcej 60 m przed pierwszymi śladami zetknięcia się samolotu z gruntem. Co się w tym momencie stało, jaki był tego mechanizm, ciągle jeszcze nie wiemy…

– Odrzucono już bezapelacyjnie zamach jako przyczynę katastrofy. A Pan ma ciągle wątpliwości?

– Myślę, że w obecnym stanie naszej wiedzy zasadne byłoby raczej przekonanie o „działaniu osób trzecich”. Oczywiście nie można przesądzać o intencjonalności takiego działania, może było to np. związane z awariami przy remoncie samolotu… To osobna dyskusja, która powinna się jednak odbyć.

– Czy jest szansa na to, by kiedykolwiek się tego dowiedzieć, ustalić główną, pierwszą przyczynę?

– Tak. Przywiązuję bardzo wielką wagę do pracy polskich ekspertów, których nazwisk często nie znamy, a którzy jednak wyłuskują fragmenciki rzeczywistości. Z nich wyłania się powoli obraz wydarzeń. Jeszcze 2 tygodnie temu sam stawiałem sobie pytanie, co się stało, gdy kapitan na 100 m powiedział: „odchodzimy”… Teraz już wiem, że samolot nadal schodził w dół, ponieważ przycisk „odejście” był niesprawny… Niestety, wyraźnie zła wola rządu pana Tuska i dezorientacja dokonywana przez tę część mediów, która dominuje dziś w przestrzeni publicznej, sprawia, że te tak istotne fragmenty prawdy w ogóle nie docierają do świadomości społecznej.

– Ciągle przeszkadza ta smoleńska mgła. Co Pan sądzi o wątku sztucznie wytworzonej mgły, wokół którego wciąż skupiają się dyskusje?

– Nie ma żadnej wątpliwości, że można wytworzyć sztuczną mgłę, w działaniach wojskowych ma to często zastosowanie… Ale nie wydaje mi się, by ten kierunek badania z punktu widzenia dojścia do bezpośredniej przyczyny technicznej katastrofy był najważniejszy. Nie twierdzę, że sprawa mgły jest nieważna, ale bardzo obawiam się, że jest to wątek łatwy do medialnego ośmieszenia i dlatego często eksponowany…

– Niedawno z prowadzonego w Polsce śledztwa wyodrębniono wreszcie tzw. wątek cywilny, badający sposób przygotowania dwóch lotów do Smoleńska wiosną 2010 r. Czy nie należało tego zrobić wcześniej, czy teraz ten manewr dobrze służy całej sprawie?

– Wydzielenie tego wątku w taki sposób, w jaki zostało to dokonane, nasuwa najgorsze podejrzenia. Nie było żadnych przeszkód, aby zrobić to wcześniej; doszło do zaniechania, które – moim zdaniem – obarcza odpowiedzialnością Prokuraturę Generalną. Ponadto jest rzeczą niezrozumiałą, dlaczego rodziny ofiar nie otrzymują statusu osób pokrzywdzonych, tak jakby zakładano, że przygotowania nie miały żadnego związku z tragedią. Śledczy zdają się wychodzić z nieujawnionego założenia, że przygotowania nie miały żadnego wpływu na to, co się stało. To sugeruje uprzednie założenie winy pilotów. Czyli przesądzenie z góry tego, co dopiero trzeba by udowodnić, a co zresztą – jak dziś już wiemy – nie ma pokrycia w materiale dowodowym.

– Śledztwo cywilne owiane jest jeszcze chyba większą tajemnicą niż to wojskowe. Czy można to wytłumaczyć jego dobrem?

– Rzeczywiście, przesłuchano już kilkadziesiąt osób. Niestety, nie znamy ich nazwisk, mimo że chodzi tu także o osoby publiczne. Opinia publiczna powinna być poinformowana o tym, czy byli przesłuchiwani np. panowie ministrowie Klich, Arabski, Sikorski, premier Tusk, a także o tym, kto odmówił składania zeznań. Brak wiedzy na ten temat jest rzeczą niedopuszczalną w kraju demokratycznym. Wygląda na to, że niezależna prokuratura niezależnie chroni polityków. Nie rozumiem, dlaczego nie przesłuchuje się najważniejszych świadków, czyli ministrów odpowiedzialnych zarówno za organizację lotu, jak i za działania w trakcie lotu. To w trakcie lotu do ostatniego momentu były prowadzone dyskusje między kontrolerami wieży, ich dowództwem w Moskwie oraz MSZ rosyjskim i zapewne z polską ambasadą oraz z polskim MSZ, co do tego, na jakie zapasowe lotnisko odesłać można samolot. Moim zdaniem, przesłuchanie pana ministra Sikorskiego powinno należeć do kluczowych.

– Jakie są szanse sprowadzenia wraku, choćby na pamiątkę, oraz „niepotrzebnych” czarnych skrzynek?

– Trudno powiedzieć. Nawet gdyby przyjąć, że badanie przyczyn katastrofy odbywało się według konwencji chicagowskiej, to załącznik nr 13 mówi, że po zakończeniu badania wszystkie przedmioty będące własnością kraju, z którego pochodził rozbity samolot, wracają do tego kraju. Wrak samolotu, czarne skrzynki i wszystkie inne polskie przedmioty najpóźniej 12 stycznia 2011 r. (wtedy, kiedy MAK opublikował raport) powinny się znaleźć w Polsce. Nie dotarły jednak do Polski i nie wiadomo, czy i w jakim stanie zostaną nam w ogóle zwrócone. Przypomnę tu sposób „odzyskania” niesłychanie ważnego dowodu, jakim jest telefon satelitarny prezydenta. Było oświadczenie pani Anodiny, że telefon został zwrócony prokuratorowi Seremetowi i… oświadczenie pana prokuratora, że telefonu nie otrzymał... I na tym koniec sprawy – pozostała niewyjaśniona, zamarła pół roku temu… Wydaje się, że prawda jest taka, iż rząd premiera Tuska udaje, że domaga się zwrotu wraku i czarnych skrzynek, a tak naprawdę jest zainteresowany tym, by polscy eksperci nigdy tych dowodów nie zbadali. Tylko tym można tłumaczyć fakt, że akredytowany Klich uniemożliwił zbadanie wraku, a Jerzy Miller podpisał zgodę na pozostawienie czarnych skrzynek w Rosji.

– I nie ma na to mocnych? Nie potrzebujemy ani dowodów, ani pamiątek?

– Na to wygląda, premier jasno to przecież stwierdził. Tymczasem, nawet jeśli badanie katastrofy według konwencji chicagowskiej było absurdem, to skoro premier Tusk się na to zgodził, miał obowiązek dopilnować, aby 12 stycznia br. – kiedy zakończyła się procedura według konwencji chicagowskiej – ten wrak był już w Polsce… Tymczasem polski premier w cztery miesiące później wysyła tajemniczą notę, równocześnie publicznie zapewniając Rosjan, że żaden oryginał nie jest nam potrzebny. To jest objaw absolutnego lekceważenia państwa, przekroczenie uprawnień. To jest działanie, które powinno być osądzone przez Trybunał Stanu.

– Lekceważenie wynikające z beztroski, nieporadności, złej woli czy jakichś interesów?

– Nie chcę osądzać intencji pana premiera, ale uważam, że to jest przestępstwo.

– Mimo to podziela Pan optymizm premiera, że jesteśmy blisko prawdy?

– Tak, jesteśmy już bardzo blisko prawdy, tyle że nie ma ona nic wspólnego z matactwami forsowanymi przez premiera Tuska… I nie mam wątpliwości, że bylibyśmy bliżej już rok temu, gdyby rząd premiera Tuska chciał badać tę tragedię, a nie zajmował się uniemożliwianiem badania. Tu naprawdę nie ma żadnych wielkich cudów ani tajemnic – wystarczy rzetelne zbadanie oryginałów dowodów. Smutne jest to, że dochodzenie do prawdy o tej największej tragedii, jaka dotknęła Polskę, pokazuje złą wolę i współdziałanie ręka w rękę rządu premiera Tuska z rządem premiera Putina.


 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...