Pan Bóg 24/7

Tygodnik Powszechny 21/2011 Tygodnik Powszechny 21/2011

W samym centrum Warszawy życzą sobie: dobrej pustyni. Bo na pustyni miasta spotykają ludzi i Boga.



Wygięcie Łazienkowskiej

Mówią, że ich adres to symbol dziejów udręczonej Warszawy.

Za czasów carskich stała tu ponoć niewielka cerkiew. Potem zbudowano kościół – do dziś pozostały po nim wielkie filary i zabytkowa wieża. Przyszła wojna, okupacja, w ’44 miasto chwyciło za broń. W nawie głównej był szpital polowy.

Nadleciały bombowce. Powstańcy wierzyli, że dach wytrzyma.

Spadły bomby, dach runął, wszyscy zginęli.

Pochowano ich po latach. W dwóch sarkofagach, dziś ukrytych pod posadzką krypty kościoła, którą dopiero w latach 80. wysprzątano. Poziom gruzu zaznaczono, pozostawiając fragment ściany bez tynku.

Miejsca nie zabiła wojna ani centralne planowanie. Na zdjęciach lotniczych Trasa Łazienkowska wygina się w tym miejscu w niewielki łuk.

– Podobno za budowę tego odcinka drogi odpowiadał syn architekta, który przed wojną projektował kościół – z błyskiem w oku wyjaśnia siostra Joanna, przełożona zgromadzenia żeńskiego. – Nie chciał wyburzać tego, co zostało z dzieła ojca, ominął więc kościół.

Od tej pory ciszej robi się tu tylko między drugą a czwartą nad ranem.

– To niesamowite: mieszkamy tuż przy trasie, która prowadzi z Warszawy w inne strony Polski – mówi siostra Joanna. – Trzymamy rękę na pulsie miasta. Ten hałas to dla nas również możliwość modlitwy za anonimowych ludzi, którzy tędy przejeżdżają.

Dopiero 20 lat temu odbudowywana siłą pospolitego ruszenia całość przybrała formę klasztoru. Teraz jest tu nawet niewielki dziedziniec i wewnętrzny ogród. A budynek jednocześnie zajmuje wysokie miejsca w plebiscytach na najbrzydszy i najpiękniejszy budynek Warszawy. Z racji wielkości i ceglanych ścian w mieście mówią na niego: „Malbork”.

W środku jednak panuje spokój. Na bocznych ścianach przestronnego kościoła nowoczesne reflektory – niby świece – rzucają snop światła na ściany. Nie ma ławek z oparciami, tylko małe, kwadratowe taborety.

Codziennie w południe, a także przed siódmą rano i szóstą wieczór, na podwyższeniu, przodem do ołtarza, klękają mnisi i mniszki ubrani w białe kukulle (zakonne płaszcze) i peleryny. Przez kilkadziesiąt minut w milczeniu przygotowują się do modlitwy. Siostry, całe w bieli, w pofałdowanych habitach sprawiają wrażenie rzeźb. Dopiero gdy w czasie liturgii podnoszą ręce do góry, odsłaniają czarne rękawy.

W kościele przy Łazienkowskiej liturgia to również rodzaj spektaklu – dyskretnie wyreżyserowanego teatru z udziałem światła i dźwięku, który łączy czasy. Homilię (nierzadko tekst z III wieku) z komunią pod dwiema postaciami. Bizantyńskie śpiewy, na nowo zinterpretowane przez mnichów ze Wspólnoty, z otwarciem i zaufaniem wobec przyszłości. Znak pokoju to kilkuminutowe spotkanie każdego z każdym: siostry podchodzą, podają obie dłonie, uśmiechają się. W tygodniu na liturgię przychodzi kilkanaście osób. Więcej jest między czwartkiem a niedzielą. Ale z każdego wiernego cieszą się tu jakby podwójnie – najbliższa okolica nie jest zamieszkana, wokół dwupasmówki i kompleksy sportowe. Jeśli ktoś przychodzi, to znaczy, że mu się chce.

– Słyszałem, że niektórzy mówili z odrobiną ironii, że nasza liturgia jest dla wtajemniczonych – mówi brat Benedykt. – Połączenie tradycji Wschodu i Zachodu. Ikony na ołtarzu i Pisma Świętego wystawionego w kościele, po które każdy może sięgnąć. Nuty śpiewanych psalmów przygotowują razem siostra Joanna i brat Jakub. Wspólne próby śpiewu są jeszcze jedną okazją, aby poczuć się jak w rodzinie.

Braterstwo

Życzą sobie: Dobrej pustyni!

Codziennie po obiedzie dźwięk dzwonka ogłasza w klasztorze przy Łazienkowskiej wejście w popołudniowy czas milczenia i samotności. To lectio divina – modlitwa osobista i odpoczynek. Dodatkowo, każdy poniedziałek to dzień pustyni, czas wyciszenia, duchowy weekend.

Każdy przybywający do klasztoru zastanie w celi ze swoim imieniem na drzwiach Biblię, egzemplarz „Źródła na pustyni miast” i krótką informację. Przeczyta w niej: „Nie słuchaj radia ani muzyki, nie używaj walkmana ani telefonu komórkowego, nie pal papierosów i nie przyjmuj nikogo. Wszystko to usposabia nas do przyjęcia obecności Boga pośród wewnętrznej radości, samotności i modlitwy”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...