Rozpoczęta na terapii praca nad sobą wciąż trwa i jest to bardzo ciężka praca. Są momenty, kiedy wydaje mi się, że trudne wspomnienia już tak nie bolą, jak kiedyś. Wystarczy jednak moment – jakiś głos, czyjś dotyk, podobna sylwetka, coś, co przypomina tamtego człowieka, czy sytuację – i znowu ogarnia mnie paraliż, i nie wiem, co robić.
Jabłońska
To „na błysk” jest dla siebie czy dla innych, żeby inni Panią docenili?
Orłowska
Myślę, że trochę dla siebie, ale głównie dla innych. Nie dostałam akceptacji od rodziców i rodzeństwa. A każdy człowiek potrzebuje czuć się akceptowany i chciany. W sprawie z księdzem oskarżano mnie, że prowokowałam go, że za to, co się stało, ja ponoszę odpowiedzialność. Skłonność do szukania w sobie winy głęboko się we mnie zagnieździła, więc staram się, żeby ludzie byli ze mnie zadowoleni.
Jabłońska
I przed dziesięciu laty, kiedy zdecydowała się Pani oskarżyć księdza, i teraz po latach zgadza się Pani o tym mówić, nie ucieka Pani od swojej przeszłości.
Orłowska
Zanim zdecydowałam się porozmawiać z „Gazetą Wyborczą” i potwierdzić zarzuty wobec ks. Moskwy, chyba półtora tygodnia nie spałam, prawie nie jadłam. Pytałam samą siebie i Boga, co mam robić? I któregoś dnia przyszły mi na myśl słowa z Ewangelii: „Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Pomyślałam, że przecież kiedyś stanę przed Bogiem i On zapyta mnie, co zrobiłam dla tych bezbronnych dzieci, wciąż zagrożonych pedofilskimi skłonnościami księdza. I co ja wtedy powiem – że zbrakło mi odwagi, nie miałam siły, bałam się własnego cienia? No i postanowiłam, że pójdę zeznawać do sądu, chociaż wciąż nie dowierzałam, czy dam radę; bardzo się bałam. A kiedy zaczęłam składać zeznania, to czułam się tak, jakbym zrzuciła z siebie ciężkie kamienie. Od tego momentu zaczęła się zmiana w moim życiu – zaczęłam robić coś dla siebie, najpierw kurs komputerowy, potem kurs maszyn sprzątających i kolejne. Jakbym się od nowa narodziła. Oczywiście bez wsparcia dobrych ludzi nie byłoby to możliwe.
Napisałam też książkę „Oskarżyłam księdza” (Nowy Świat 2008), w której opowiedziałam całe swoje życie. To był rodzaj terapii, ale też próba szukania możliwości wybaczenia tym, przez których zostałam skrzywdzona i podziękowania tym, od których otrzymałam bardzo wiele dobra.
Ktoś z bliskich mi osób mówił: „Zacznij od wybaczania”. Początkowo to było dla mnie nie do pojęcia, bo jak mogę wybaczyć człowiekowi, który mnie molestował seksualnie jako dziecko? Jak wybaczyć mamie, która nigdy o mnie nie dbała, a na dodatek, kiedy jako dziewięcioletnia dziewczynka przyszłam do niej poskarżyć się, że nasz ksiądz całuje mnie w usta i wkłada rękę w majteczki, to sprawiła mi lanie i kazała księdza przeprosić. Jak wybaczyć tacie, który powtarzał mi, że nie jestem jego dzieckiem? W głowie mi się to nie mieściło. Ale zaczęłam pisać i to pisanie powoli, powoli zaczęło działać lecząco. Do końca jeszcze nie wybaczyłam. To jest bardzo trudne.
To, co ukrywałam, bardzo mnie dręczyło i przyczyniło się do moich problemów zdrowotnych: nerwicy mięśnia sercowego i anoreksji; jako dziecko na jedzenie musiałam zapracować, więc starałam się jeść jak najmniej, odzwyczajać się od jedzenia, żeby nie chodzić po sąsiadach i nie prosić. Wypowiedzenie tego wszystkiego sprawiło, że potrafiłam w końcu upomnieć się o swoją godność. Opisanie swojego życia, a jeszcze wcześniej oskarżenie księdza sprawiły, że zaczęłam wyzwalać się z pozycji ofiary, dały mi siłę do walki w swoim imieniu i w imieniu tych, którzy zostali przez naszego proboszcza skrzywdzeni albo mogli być skrzywdzeni. Książkę napisałam też po to, żeby osoby, które doświadczyły podobnego jak ja zła, zaczęły walczyć o siebie.
Jabłońska
Czy po wyroku skazującym księdza zmienił się stosunek oskarżających Panią, rodziny? Może ktoś Panią przeprosił?
Orłowska
Nie, nikt mnie nie przeprosił.
Jabłońska
A może po ogłoszeniu wyroku ktoś z Kurii przemyskiej próbował kontaktować się z Panią? Może zaproponowano jakiś rodzaj pomocy?
Orłowska
Nikt z kurii nie kontaktował się ze mną tak przed wyrokiem, jak i po nim.
Dziewczynka z jasnymi loczkami
Jabłońska
Bywa Pani w Mszanie?
Orłowska
Byłam na pogrzebie taty. Co jakiś czas tam jeżdżę na groby syna, rodziców i teścia, którego bardzo lubiłam. Utrzymuję też kontakt z osobami, które mnie wtedy, przed dziesięcioma laty wspierały. Niedawno pani sołtys zaprosiła mnie na dożynki. Powiedziała, że mam przyjechać z podniesioną głową. Jeszcze nie zdecydowałam, czy pojadę. Teraz jestem silniejsza, ale wciąż boję się reakcji ludzi.
Jabłońska
Jako dziewczynka poszła Pani po pomoc do mamy…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.