Polska rodzina przetrwała czasy zaborów, wojen i okupacji. Miała się nieźle w Peerelu, odnotowując wielki baby boom w końcówce lat 40. i w latach 50. ubiegłego wieku. Mniejszy w latach 70. i całkiem spory w 80. Mimo komunistycznej paranoi rodzina była dla Polaków autoterapią. Dziś wszystko stanęło na głowie!
Są w życiu spotkania i doświadczenia, których nie można zostawić tylko dla siebie. Po prostu trzeba podzielić się nimi z innymi ludźmi. Tak właśnie jest, jeśli spotkało się Jezusa i doświadczyło Jego miłości. A cóż, przy dzisiejszym postępie cywilizacyjnym, stoi na przeszkodzie, by dawać o tym świadectwo także w różnych zakątkach świata?
Mówią o nim, że głosi najkrótsze kazania w Polsce. Rekordowe ma tylko cztery zdania. Ks. Eugeniusz Burzyk, duszpasterz środowisk twórczych w diecezji bielsko-żywieckiej, podkreśla, że ich krótkość wynika ze zwięzłości. Do tego dają duchowego kopa, jak mała czarna espresso.
Przez wiele lat tak żyłam, pracowałam, modliłam się i wraca¬łam do wspólnoty, która była moją ostoją i miejscem odprężenia, żartów, duchowego wzrastania. Mówiłam: Wszystko OK!
Komuniści od początku swoich rządów w Polsce zwalczali wiedzę o wydarzeniach, które zaliczali do kategorii „cudów”. Już w latach stalinowskich były one dokładnie obserwowane i kontrolowane. Władze komunistyczne represjonowały osoby, które rozpowszechniały wiadomości o cudownych obrazach, świętych miejscach, prywatnych objawieniach czy medycznie niewyjaśnionych uzdrowieniach.
Wiele się słyszy o duszpasterstwie parafialnym, o modnej nowej ewangelizacji. O misjach mówi się niewiele. Ciekawe dlaczego, skoro Kościołowi, czyli nam wszystkim, wychodzą one najlepiej.
Zaprzyjaźnieni maturzyści z różnych szkół zaprosili mnie na ognisko za miastem. Było wesoło, były piosenki, żarty i wspomnienia. A potem nadszedł czas na tematy nieco poważniejsze. Dlatego tę relację postanowiłem nazwać:
Historia Rodzinnego Domu Dziecka w Łękawicy mówi o ludziach pełnych marzeń i dobrych chęci. Dlaczego przegrali z systemem pomocy rodzinie? Idziemy, 18 listopada 2007
Francuzi uważają go za Francuza. Polacy – za Polaka. Urodził się bez wątpienia w Polsce. Mieszkał w Polsce dwa lata dłużej niż we Francji. Inspiracją dla jego twórczości była głównie Polska. Po śmierci ciało kompozytora pozostało w Paryżu. Serce trafiło do Warszawy
Nie jest prawdą, że ktoś, kto pracuje w mediach, nie może myśleć inaczej niż w duchu liberalnym - mówi Krzysztof Skórzyński, reporter TVN, mąż, ojciec Antka. Przewodnik Katolicki, 15 marca 2010