Rzeczywistości duchowa i psychiczna funkcjonują w człowieku jako nierozerwalne części jego osobowości. Jak jednak problemy w jednej z tych sfer wpływać mogą na drugą? O tym opowie Maciej Bóbr, rzecznik prasowy Szpitala Klinicznego im. dra J. Babińskiego w Krakowie-Kobierzynie.
XIV pytań w drodze na Golgotę.
Często słyszymy słowo „medytacja”. Dla jednych jest ono obce, dla innych wzbudzające ciekawość i pragnienie poznania medytacji, a jeszcze dla innych – stałą praktyką. Wielu słyszało o różnych medytacjach wschodnich czy medytacjach, jakie proponują manipulujące człowiekiem sekty. Od razu chcemy powiedzieć, że nie mają one nic wspólnego z medytacją chrześcijańską, katolicką.
Kiedy święci w niebie modlą się za nas, skuteczność ich wstawiennictwa płynie stąd, że oni już osiągnęli pełną jedność z Chrystusem, a modlą się o to, żebyśmy również my do tego celu – do całoosobowego zjednoczenia z Chrystusem – doszli.
Czy możemy sobie dziś wyobrazić milionowe nakłady prasy katolickiej? Okazuje się, że był ktoś, komu się takie marzenie ziściło. Bierzmy przykład ze świętych!
Poparcie dla gazet katolickich jest obowiązkiem katolików – te słowa papieża św. Piusa X przypomniał biskup drohiczyński Antoni Pacyfik Dydycz, który przewodniczył 18 września br. Mszy św. w Bazylice Jasnogórskiej podczas XIV Pielgrzymki Pracowników, Czytelników i Przyjaciół „Niedzieli” na Jasną Górę. Przypomniał zaangażowanie w rozwój mediów katolickich papieży: bł. Piusa IX, Leona XIII, św. Piusa X, Piusa XI, a szczególnie Jana Pawła II
„Zadaniem każdego człowieka jest być twórcą własnego życia. Człowiek ma uczynić z niego arcydzieło sztuki” - pisał św. Jan Paweł II. Piękne słowa.
Wiosną 1848 roku w domu państwa Fox położonym w Hydesville w stanie Nowy Jork zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Otóż dwie młodsze córeczki właścicieli zaczęły w dziwny sposób rozmawiać z – jak mówiły – duchem. One zadawały pytania, a duch odpowiadał uderzeniami. Głos Ojca Pio, listopad/grudzień 2006
Ubodzy są świętymi Boga – nade wszystko ci brudni, śmierdzący, odrażający, nędzarze, żebrzący, sprzedający się za pieniądze, myszkujący w śmietnikach... Oni wszyscy są świętymi, jak najbardziej dosłownie.
Postacią, której Mormoni mają zawdzięczać swe istnienie, jest anioł i zarazem prorok, którego imienia próżno by szukać na kartach Pisma Świętego. Moroni – bo o nim właśnie mowa – występuje tylko w ich świętej „Księdze Mormona”.