W naszych podróżach raz na jakiś czas przydarza się moment, gdy sytuacja może wyglądać na taką, która ewidentnie wymknęła się nam spod kontroli. Gdy, po ludzku patrząc, nie mamy już czego szukać. Gdy wszystko idzie nie po naszej myśli. A jednocześnie wszelkie pomysły zebranych wokół nas, optymistycznych ludzi dobrej woli są przez nas negowane. „Bo to przecież niemożliwe. Tego się nie da zrobić”. Na całe szczęście także w takich sytuacjach nie wszystko zależy tylko i wyłącznie od nas.
Jestem mamą trójki pociech w wieku 13, 8 i 3 lat. Kto ma dzieci, ten wie, jak wygląda poranna gonitwa, by zdążyć do pracy, szkoły i przedszkola.
Wierzymy Jezusowi dlatego, że zapowiedział swe zmartwychwstanie i faktycznie zmartwychwstał. Jego wrogowie od dwudziestu wieków wyrywają gwóźdź, na którym zawisło nasze zawierzenie Jezusowi. Wyrwać go dotąd nie potrafili i nigdy nie dadzą rady.
Z pięknego, acz wciąż tajemniczego i budzącego respekt Sanktuarium na Gargano aż po ziemię ojczystą. Z lokalnego placu Piazza Duca d'Aosta w centrum Monte Sant’Angelo aż po lokalne ryneczki polskiej prowincji. Ta historia to świadectwo fenomenu. Fenomenu, który dowodzi, że gdy czegoś bardzo się pragnie, a pragnieniu temu towarzyszy dodatkowo Boże błogosławieństwo, wówczas stać się może doprawdy wszystko. Wypalić może nawet włoska peregrynacja na polskiej ziemi.
Z pewnością nie każdy dobrze wspomina czasy, gdy chodził do szkoły. Okres gimnazjum czy liceum bywa dla niektórych nastolatków bardzo trudny. Zwłaszcza dotyczy to młodych ludzi określanych mianem nerdów, czyli nieprzystosowanych do życia w grupie młodzieżowej. Nerdowie nie utrzymują stosunków towarzyskich i nie dbają o formę fizyczną. Czasami dotyka ich przemoc szkolna, gdyż nie potrafią odpowiednio reagować na zaczepki. Któż nie chciałby mieć wtedy przyjaciela, posiadającego nadprzyrodzone moce i potrafiącego naginać rzeczywistość do naszych celów?
Czy może ksiądz podać krótkie wyjaśnienie do słów Chrystusa: Nie dawajcie psom tego co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, nie poszarpały was (Mt 7, 6)?
Kolejny raz wyrażenie male’ak JHWH (Anioł Pański) występuje w bardzo znanym biblijnym opowiadaniu o ofierze Izaaka (Rdz 22, 1-19). W obecnej formie jest ono arcydziełem sztuki opowiadania i służy za klasyczny przykład wystawiania człowieka przez Boga na próbę.
Obejrzałam niedawno film „Paweł, apostoł Chrystusa”. Film opowiada o ostatnich dniach życia św. Pawła w Rzymie, ogarniętym prześladowaniami chrześcijan za cesarza Nerona. Do Pawła przybywa Łukasz, towarzysz jego wcześniejszych podróży misyjnych. Teraz zamierza spisać dzieje Pawła ku pokrzepieniu wierzących.
Podróże w czasie są tematem niezliczonej liczby filmów i powieści science fiction. Ludzie przenoszą się w nich dzięki pojazdom poruszającym się z prędkością nadświetlną lub posiadającym hipotetyczny napęd Alcubierre'a, dzięki czarnym dziurom, tunelom czasoprzestrzennym lub korzystając z umiejętności zakrzywiania czasoprzestrzeni. Czasem autorzy literatury fantastycznej całkowicie rezygnują z „naukowych” wyjaśnień i odwołują się do zjawisk paranormalnych oraz magii. Istnieją też książki i filmy, w których sprawcą przenosin w czasie jest anioł wysłany przez Boga.
Ikona swoim duchowym oddziaływaniem przenika człowieka i odnawia w nim obraz Boga, zanurzając go już w czasie jego ziemskiej pielgrzymki wiary, w tym, co odwieczne i niezmienne.