Na początku lutego 2012 r. pani minister Krystyna Szumilas w podpisanym przez siebie rozporządzeniu usunęła lekcje religii z ramowego planu nauczania. W nowym, ramowym programie nauczania nie ma już lekcji religii. Zajęcia te wpisano w szkolny plan nauczania, który ma być finansowany przez samorządy.
Zmiana wywołała obawy środowisk lokalnych i hierarchii kościelnej, bo może się okazać, że samorządy pieniędzy na katechezę nie znajdą albo nie będą chciały znaleźć. Czy w tej sytuacji może dojść do złamania konkordatu przez państwo polskie? Może aż tak źle nie będzie… Chociaż rosnący w siłę Ruch Palikota nie zapowiada w tym względzie dobrych wieści dla Kościołów chrześcijańskich w Polsce. Dziwi mnie nieco obecność pana Palikota w polskim sejmie, ale z drugiej strony wybrali go przecież „określeni” wyborcy, którzy mieli do tego prawo. I być może kiedyś ci sami wyborcy zrealizują swoje cele i konsekwentnie doprowadzą do usunięcia religii ze szkoły.
Moi uczniowie z Niepublicznego Gimnazjum im. św. Wojciecha w Staniątkach nie pamiętają szkoły bez katechetów i czasów, gdy katechizacja odbywała się przy parafii. Tamta katecheza miała swój specyficzny, sakralny klimat, o który nie tak łatwo w szkole. Wobec dylematów odnoszących się do dalszego „istnienia” religii w szkole chciałbym postawić pytanie: Czy religia w szkole sprawdza się jako sposób chrześcijańskiego nauczania, wychowania i wtajemniczenia? Wprowadzenie religii do szkół w 1990 r., oficjalnie na liczne prośby rodziców, miało umożliwić objęcie nauczaniem młodzieży, która nie uczęszczała na katechizację przy parafii. Z perspektywy upływającego czasu nie przyniosło to jednak spodziewanych efektów. Mimo, że na religię w Polsce oficjalnie uczęszcza około 90 proc. młodzieży, trudno mówić o pogłębionej formacji młodych chrześcijan. Założyciel ruchu oazowego i kandydat na ołtarze ks. Franciszek Blachnicki ostrzegał nas kiedyś przed powrotem katechezy do szkół, twierdząc: „Zamiast wejść w inicjację chrześcijańską, wejdziemy w wiedzę religijną”. Po latach obserwacji tego, co się dzieje z polską katechezą szkolną, a raczej lekcją religii, wydaje mi się, że ks. Blachnicki miał wiele racji.
Lekcja religii – przedmiot „michałek”?
Prawdopodobnie przekaz wiedzy religijnej w czasie lekcji religii pozostawia obecnie sporo do życzenia. Katecheci, którzy mają ambicję przekazać uczniom jakieś podstawy wiedzy religijnej i próbują ją egzekwować, muszą się liczyć z niemałym trudem dotarcia do obojętnej religijnie młodzieży. Ma to miejsce zwłaszcza w dużych miastach. Ponadto katecheci muszą się zmagać z dość niskim poziomem kultury osobistej uczniów, co sprawia, że dla części z nich uczenie w szkole może być niemałą męczarnią. Wobec tego stanu rzeczy, aby utrzymać uwagę uczniów na lekcji religii, coraz popularniejsze stają się tzw. metody aktywizujące, czyli nauczanie opierające się na bardzo często cytowanej w czasie szkoleń metodycznych maksymie: „Powiedz, a zapomnę, pokaż, a zapamiętam, pozwól mi wziąć udział, a zrozumiem”. Idąc za takim przesłaniem, stawiam tezę: dzisiaj w szkole może skutecznie uczyć religii tylko katecheta z silną osobowością.
Jak wynika z podejścia uczniów do religii w szkole, lekcja ta traktowana jest jako jeden z przedmiotów „michałków”. To, że odbywa się stosunkowo często na pierwszej lub ostatniej godzinie lekcyjnej, powoduje, że można się na nią spóźnić lub z niej „zerwać”. Na religii można przygotowywać się do innych lekcji, odrabiać zadania domowe, zjeść kanapkę lub posłuchać swojej MP3. Można też „za nic” dostać ocenę bardzo dobrą lub szóstkę. Nawet jedynka z religii na koniec roku niczym nie grozi, bo z tego powodu nie można nie zdać do następnej klasy.
Innym problemem jest miejsce, w którym odbywają się lekcje. Większość uczniów za szkołą nie przepada, traktuje ją jako zło konieczne. W tej sytuacji wejście religii do szkoły spowodowało „uszkolnienie” katechezy. Z drugiej strony, błędem było przerzucenie całej katechezy parafialnej dzieci i młodzieży do rzeczywistości szkolnej, ale taki był kiedyś wymóg historyczny. Skutkiem ubocznym tego kroku jest dzisiaj wyraźny rozbrat młodzieży z parafiami miejsca zamieszkania, a co za tym idzie – wyraźny spadek uczestnictwa gimnazjalistów i uczniów szkół średnich w praktykach religijnych.
Katecheta ubezwłasnowolniony?
Czy da się dzisiaj wychowywać młode pokolenie dzieci i młodzieży bez żadnego systemu wartości? Wydaje mi się, że nie. Nie da się wychowywać młodego pokolenia w aksjologicznej próżni. I w tym względzie właśnie lekcja religii (lub etyki) wpisuje się w interdyscyplinarny przekaz wiedzy. Przecież człowiek to nie tylko ciało, ale i duch. Szkoła nie tylko przekazuje wiedzę, szkoła ma również wychowywać. Lekcje religii bardzo mocno, choćby tylko patrząc na nie z pragmatycznego punktu widzenia, wpisują się w funkcję pedagogiczną szkoły. W ten sposób właśnie lekcja religii uzupełnia proces wychowawczy domu rodzinnego. Czy zatem lekcji religii miałoby zabraknąć w naszych szkołach publicznych?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.