Kilka dni temu, idąc częstochowskimi Alejami NMP, spotkałem znajomą studentkę Monikę. Powiedziała: Pisał Ksiądz o powołaniu do kapłaństwa, do zakonu, do życia rodzinnego, a co z takimi jak ja, co z osobami samotnymi, co z singlami? I dodała żartobliwie: A może by tak wprowadzić ósmy Sakrament ekstra dla singli, bo ich przybywa w świecie?
Niedawno pisałem w „Niedzieli Młodych” o powołaniu oraz odczytywaniu woli Bożej w życiu przez trzy sita. Pojawiły się internetowe komentarze, za które dziękuję i zapraszam dalej do wyrażania swoich myśli na www.mlodzi.niedziela.pl.
Kilka dni temu, idąc częstochowskimi Alejami NMP, spotkałem znajomą studentkę Monikę. Powiedziała: Pisał Ksiądz o powołaniu do kapłaństwa, do zakonu, do życia rodzinnego, a co z takimi jak ja, co z osobami samotnymi, co z singlami? I dodała żartobliwie: A może by tak wprowadzić ósmy Sakrament ekstra dla singli, bo ich przybywa w świecie?
Tak, osób, które żyją w pojedynkę jako tzw. single czy singielki, jest coraz więcej. Ponoć w Polsce stanowią oni od 13 do 17 proc. ogółu Polaków, czyli ładnych kilka milionów (w Niemczech ponad 11 mln). Dawniej „singlowanie” określano powszechnie mianem „staropanieństwa” lub „starokawalerstwa”, co miało wydźwięk pejoratywny. Słowo „singiel” nie jest jednoznaczne, wyraża bowiem różne motywy, sytuacje i wybory życiowe. Za tym terminem kryje się zawsze konkretny człowiek ze swoimi problemami osobistymi, społecznymi, psychologicznymi i religijnymi.
W znaczeniu szerokim chodzi tu o osoby dorosłe, które nie żyją w związku małżeńskim, nie mają narzeczonego czy narzeczonej ani żadnego stałego partnera życiowego. Po prostu, tak ułożyło się ich życie, że „na razie” są sami, ale nie planują samotnego życia z wyboru. Taki stan rzeczy niektórzy przeżywają jako osobisty dramat, wręcz przekleństwo. Inni z brakiem „drugiej połowy” radzą sobie łatwiej, choć chętnie by kogoś poznali. Istnieje także pewna presja społeczna, stąd młodzi ludzie, broniąc się przed singielstwem, nerwowo poszukują drugiej osoby (np. przez Internet), nawiązując niekiedy nawet niebezpieczne znajomości.
W znaczeniu węższym i bardziej właściwym singiel to ktoś, kto świadomie podjął decyzję życia bez zawierania trwałych związków. Nie szuka współmałżonka, bo po prostu tego nie chce, co nie oznacza, że nie prowadzi życia towarzyskiego. W tej grupie można wyróżnić jeszcze „lonerów” (z ang. „lone” – samotny, odludny), którzy z powodu wcześniejszych bolesnych zranień boją się nawiązania bliższych relacji emocjonalnych i żyją samotniczo (odludki).
Uważam, że dzisiejszy świat instant (tymczasowości) sprzyja MODZIE NA BYCIE SINGLEM. Plaga tzw. rozwodów sprawia, że wielu ludzi lęka się decyzji podejmowanych „na zawsze”. Są pewnie i tacy, którzy wybierają życie w pojedynkę, gdyż ono wydaje się być wygodniejsze; oznacza często materialną niezależność, ułatwia karierę zawodową, zdobycie wykształcenia itp. Ewangelicznym kryterium oceny „singlowania” jest miłość będąca darem dla innych, stąd – jeśli za wyborem drogi samotnej – stoi zwykły egoizm i wygodnictwo, to nie jest droga „błogosławiona”. Takim singlom warto zadedykować słowa św. Augustyna: „Ziemska wędrówka umęczy tego, kto siebie samego uczynił dla siebie drogą do nieba”. Skoro „moda na singli” jest jakimś „znakiem czasu”, to jest nim także dla Kościoła! Tych „duszyczek” samotnych nie wolno przeoczyć w „dusz-pasterstwie” .
CZY SAMOTNOŚĆ JEST POWOŁANIEM I WOLĄ BOŻĄ? Już na pierwszych stronach Biblii czytamy: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc” (Rdz 2, 18). A kiedy Bóg stworzył kobietę, mężczyzna wyznał: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała” (Rdz 2, 23). Parafrazując biblijne słowa, można by rzec: Bóg powiedział, iż nie jest dobrze być singlem. Byłoby to jednak nadużycie, gdyż single to nie jakieś gorsze dzieci Boga! Kościół zawsze głosił, że podstawowym powołaniem człowieka jest małżeństwo i rodzina, a zarazem od początku w chrześcijańskich wspólnotach rodziły się powołania do życia samotnego: dziewice i wdowy posługujące na różne sposoby w Kościele oraz mężczyźni wybierający celibat dla głoszenia Ewangelii. Czyli błędna jest sztywna dychotomia: małżeństwo albo zakon (kapłaństwo). Boży plan zbawienia obejmuje również powołanie do życia samotnego, albo – lepiej powiedzieć – powołanie do miłości realizowanej w samotności. Single także mogą się zbawić! Każde autentyczne powołanie Boże ma charakter charyzmatyczny, dlatego powołanie do samotności też musi taki charyzmat realizować – powinno być dla dobra wspólnoty, dla dobra innych, dla dobra bliźniego.
OSOBA SAMA NIE MUSI BYĆ SAMOTNA! Osamotnienie może być doświadczane nawet w małżeństwie (i niestety bywa „samotnością we dwoje”). Chodzi więc o wypełnienie życia w pojedynkę treścią, która „samotność zapełnia ludźmi” (np. będącymi w potrzebie). Jest tu miejsce na wolontariat, na pasje, poświęcenie, po prostu na MIŁOŚĆ BOGA I BLIŹNIEGO!
Chrystus zapewnia: „Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was” (J 14, 18). Single nie są osieroceni przez Boga!
Ks. Arkadiusz Olczyk - wykładowca teologii moralnej, sędzia diecezjalny Sądu Metropolitalnego, członek Komisji Bioetyki przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Częstochowie. Autor książek i artykułów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.