O atrakcyjności życia zakonnego oraz o osobach konsekrowanych jako ludziach z krwi i kości z o. Januszem Sokiem CSsR – prowincjałem Redemptorystów i przewodniczącym Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich w Polsce – rozmawia Janusz Pasik
Janusz Pasik: – Co to znaczy być osobą konsekrowaną?
O. Janusz Sok CSsR: – Osoba konsekrowana składa śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa i stara się żyć, wiernie wypełniając te zobowiązania do śmierci. Nie jest to łatwe. I dobrze. Życie musi mieć swoją wagę. Coś, co nas dużo kosztuje, jest najczęściej wiele warte. Tu nie ma dryfowania z prądem rzeki, błogiego świętego spokoju. Często jest to walka, zmaganie się z pytaniami, na które nie znajdujemy odpowiedzi nawet przez całe życie. Ot, życie ludzi z krwi i kości. Bóg nie powołuje tylko raz, mówiąc: wstąp do klasztoru – a później już tylko głaszcze po głowie i usuwa kamienie z drogi. Z reguły bywa inaczej. Dając powołanie, Bóg stawia nas wobec wyzwań i trudnych wyborów. Życie jest zawsze niedokończonym projektem. Dojrzewamy jak Abraham, czasem nie rozumiejąc sensu Bożych dróg, po których kroczymy. Wiemy jedno – to On ma rację, nie ja. To On ma najlepszy pomysł na moje życie. Dlatego pozostaję na tej drodze, nie schodzę z niej, nie szukam ciekawszej, łatwiejszej.
– Czy bycie zakonnikiem może być atrakcyjne i czy czyni szczęśliwym?
– Zapewne jest w naszym życiu konsekrowanym jakiś rodzaj atrakcyjności. Może porywa kogoś radykalizm? Można się też w tej drodze dopatrywać pewnego rodzaju uczestnictwa w elicie duchowej albo przynajmniej w wielowiekowej tradycji. Ale ktoś, kto szuka jedynie atrakcji, dość szybko zderzy się boleśnie z realiami – choćby z grzeszną kondycją ludzką, swoją i innych, czy z nudą codziennych obowiązków lub z życiem często dość odległym od wyobrażeń o ekscytujących wyprawach ewangelizacyjnych do odległych krajów, jak głoszenie Ewangelii w buszu Amazonii. Zresztą, także misjonarskie życie nie jest dobrą ofertą dla turysty szukającego wrażeń. Podsumowując – życie konsekrowane jest życiem pięknym, zaskakującym, jest wspaniałą historią szukania i znajdowania Boga, uczestniczenia w życiu ludzi, którzy powierzają nam swoje tajemnice, jest nieustanną służbą. Ale jest też zwyczajnym życiem, z blaskami i cieniami. Ta zwyczajność jednak nie przeszkadza, by była to droga pełna pasji, codziennego odkrywania, że dla Kogoś, Kogo się pokochało, warto wiele poświęcić, bo jeszcze więcej się otrzymuje – a to chyba jest szczęście... Z całą pewnością jest to życie spełnione.
– Dlaczego, zdaniem Ojca, papież Franciszek ustanowił Rok Życia Konsekrowanego?
– Pierwszym powodem jest 50. rocznica ogłoszenia dokumentu Soboru Watykańskiego II o nazwie „Perfectae caritatis” – „Dekret o przystosowanej do współczesności odnowie życia zakonnego”. Wiele się zmieniło w tym czasie, zwłaszcza w naszym zakątku świata. W tym roku przypada także 500. rocznica urodzin św. Teresy, doktora Kościoła. Ciśnie się więc pytanie: Jaki byłby świat bez ludzi świętych? Dobrze, że byli, dobrze, że są. Możemy też przypuszczać – pamięć historyczna nam to podpowiada – że to zwrócenie uwagi na osoby konsekrowane rodzi się z szukania dróg wyjścia z apatii, dryfowania, znużenia kiczem i pseudokulturą, zabawą, duchem natychmiastowości, kultem sukcesu... To wszak drogi donikąd, a są to chyba nasze realia. Kierkegaard kiedyś stwierdził, że świat przypomina okręt, na którym za sterem stanął... kucharz. Już nie słyszymy informacji o kierunku drogi, o celu, o niebezpieczeństwach – zupełnie nam wystarczają zapowiedzi kucharza, co dziś zjemy na obiad. Ten obraz bardzo trafnie opisuje także dzisiejsze czasy. Potrzeba więc ludzi, środowisk, w których myśli się inaczej, widzi inaczej i – mimo że to niemodne – żyje się inaczej. Zakony zawsze były zaczynem reform w Kościele, stały u początków niejednej drogi nawrócenia; były też przyczyną kryzysów. To my – osoby konsekrowane – mamy się wpierw obudzić. Jak woła Ojciec Święty już wprost do nas – mamy się dać nawrócić, prowadzić Bogu, by następnie mówić prawdę innym. O Bogu nie można nie mówić, gdy się Go spotka, ale nie można Go też przekłamywać.
– Jak najlepiej przeżyć Rok Życia Konsekrowanego?
– My, osoby konsekrowane, z wielkim zatroskaniem przygotowywaliśmy się do przeżywania tego roku. Dbamy o to, żeby tego czasu nie zmarnować. Jest to bowiem wydarzenie wielkie, historyczne, jest to też dla nas wyzwanie. Ojciec Święty skierował do nas wiele inspirujących słów i listów. W Rzymie odbywać się będą ważne spotkania i dyskusje. Spodziewamy się też, że ukażą się ważne i oczekiwane dokumenty, obejmujące różne aspekty naszego życia. Podobne inicjatywy dzieją się i dziać się będą lokalnie. W Polsce zaplanowano sympozjum, kongres młodych zakonników, pielgrzymki, dni „otwartych drzwi”. Mniszki klauzurowe ruszyły z maratonem modlitwy i z pewnością w tym nie ustaną. Ważne jest jednak to, żebyśmy się nie rozbiegali wśród różnorakich akcji i nie przysypali tego czasu kolejnymi pięknymi dokumentami – i pośród tego wszystkiego nie dostali zadyszki, dolegliwości typowej dla dzisiejszych ludzi, zapracowanych, zabieganych, rozkojarzonych. Najważniejsze są te spotkania z Bogiem, które są ciche, intymne, przyjacielskie. Najważniejsze są te doświadczenia, które podczas takich spotkań się zdarzają, i te postawy, w których ludzie mogą spotkać Jezusa, mogą odczytać ewangeliczne historie jako swoje.
– Jakie znaczenie może mieć ten czas dla nas, wiernych świeckich?
– Ostatnio Prymas Polski na spotkaniu powiedział do osób konsekrowanych: „W świecie, w którym ludzie coraz częściej żyją samotnie, żyją obok siebie, pokazujecie, że wspólnota jest możliwa”. Rzeczywiście, żyjemy w świecie, w którym oziębia nam się klimat wzajemnych relacji. Najprostszych słów czasem człowiek nie umie powiedzieć przez lata. Życie osób konsekrowanych jest natomiast nieustannym wprawianiem się w komunii – relacjach, byciem „z”, byciem „dla” – jest uczeniem się słów, które trzeba powiedzieć, albo tych, których nigdy nie wolno mówić. Nadto żyjemy w świecie, w którym gubi się nam Bóg. Absorbuje nas medialny stragan afer, plotek, mód, skandali i ciekawostek. A Bóg, jak parasol, bywa odkładany na bok, bo akurat niepotrzebny, może nawet przeszkadza. Dla osób konsekrowanych to Bóg jest pierwszy, jest wszystkim, więcej – On sam wystarczy. Kogoś to zastanowi, może zdenerwuje, może zachwyci. Po to jesteśmy. Prosimy Was o modlitwę, byśmy umieli żyć na miarę naszego powołania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.