W Polsce, podobnie jak i w wielu innych krajach, mamy do czynienia ze zjawiskiem coraz intensywniejszej pedagogizacji. Dzieci i młodzież coraz więcej czasu spędzają w instytucjach wychowawczych oraz w obszarze oddziaływania nauczycieli, wychowawców, psychologów, różnego rodzaju trenerów i opiekunów – czyli pozostają pod kontrolą tzw. fachowców od wychowania. Nakłady finansowe na wykształcenie i wychowanie są obecnie znacznie większe niż były kilkadziesiąt lat temu, ciągle rozszerzają się inicjatywy i starania pedagogiczne, w szkolnictwie wprowadzane są coraz to nowe reformy. Paradoksalnie, mimo tych wysiłków pedagogicznych i nakładów finansowych, sukcesy wychowawcze i dydaktyczne są nieporównanie mniejsze, niż były kiedyś, gdy w edukację młodego pokolenia angażowano znacznie mniej środków i sił.
Na skutki tak rażących błędów nie trzeba było długo czekać. Niedyrektywni terapeuci skłaniając swych pacjentów do tego, by słuchali jedynie swych najgłębszych niezaspokojonych pragnień, prowokowali w prowadzonych przez siebie grupach niemal epidemię relacji seksualnych, gdyż większość ukrytych, niezaspokojonych żądz okazywała się być natury seksualnej[7].
Mimo fałszów leżących u samych założeń, ten sposób podejścia szybko się rozpowszechnił, jednocześnie przy tym radykalizując. Stworzył podstawy popularnych technik ćwiczenia wrażliwości znanych pod nazwą „dynamiki grupowej” lub „grup spotkań”[8].
Pod wpływem inspiracji zasadami psychologii humanistycznej zaczęto poszukiwać najbardziej humanistycznej kategorii aktów wychowawczych. Uznano, że musi to być „wychowanie niekierowane” (niedyrektywne), czyli takie, które nie będzie z góry przyjmowało żadnego ideału osobowości ani stanu rozwoju. Skoro bowiem człowiek, jak głosi psychologia humanistyczna, jest istotą całkowicie wolną, to od jego osobistych decyzji i odpowiedzialności zależą wybrane przez niego formy jego życia; nie istnieją więc żadne reguły doktrynalne czy moralne, które określałyby jak powinno się żyć. Z góry zakłada się, że nie można przewidzieć, jak będzie przebiegał i na czym w istocie będzie polegał proces edukacji w danym przypadku. Aby to urzeczywistnić, trzeba zacząć od zrezygnowania z odwoływania się do jakiegoś z góry przyjętego modelu czy ideału wychowawczego.
W 1969 roku ukazała się książka C. Rogersa pt. Freedom to Learn. A viev of what education might become, która stała się biblią tzw. edukacji humanistycznej i wyznaczyła standard zmian postulowanych w szkolnictwie. Edukacja stopniowo zaczęła się przeradzać w pewien wariant terapii zatracając całkowicie jakiekolwiek etyczno - filozoficzne powiązania.
W ten sposób psychologia humanistyczna legła u podstaw niedyrektywnej pedagogiki, będącej analogią do niedyrektywnej terapii Rogersa. Nastąpiła projekcja wiedzy psychologiczno – terapeutycznej na zjawisko wychowania.
Książka Rogersa przedstawiała teorię, że uczeń jest „klientem” nauczyciela; zadaniem edukacji, podobnie jak terapii, jest doprowadzenie „klienta” do tego, by zaczął wykorzystywać swe najgłębsze, nieuświadomione impulsy i uczucia, co wymaga pracy nad przysposobieniem go do bezwarunkowej akceptacji samego siebie.
W oparciu o założenia psychologii humanistycznej Rogers uznał, że centrum, wokół którego budować powinna się praktyka wychowawcza, ma być badanie samoświadomości wychowanka i jego zdolności do samowartościowania. Postulował w wychowaniu konieczność przyjęcia postawy nastawionej na tworzenie warunków do pełniejszego poznania przez każdego wychowanka samego siebie. W trakcie procesu wychowania należy zatem wdrażać wychowanka do spontaniczności i ekspresywności, do szczerości wyrażania swych myśli i uczuć zgodnie z ich doznaniem (bez zbytniej samokontroli i obawy przed śmiesznością) oraz do otwartości na własne doznania pochodzące z organizmu, tak, by przy podejmowaniu decyzji kierował się całokształtem swych odczuć, a więc doznaniami organicznymi, emocjami a nie głównie przesłankami rozumowymi.
Pedagogika niedyrektywna z biegiem czasu stawała się coraz popularniejsza, z Ameryki, która była jej kolebką, rozprzestrzeniła się po Europie, wchodząc wręcz do kanonu współczesnych nurtów w edukacji. .Jej hasła stały się myślą przewodnią niekończących się debat, rozpraw, seminariów dotyczących wolności i poszanowania godności dziecka i wskazujących na konieczność reformowania szkół i systemów wychowawczych, w oparciu o które szkoły działają.
Opierając się na zasadach wypracowanych przez niedyrektywną terapię zaatakowano podstawy tradycyjnej pedagogiki. Coraz głośniej zaczęto kwestionować zarówno celowość wychowania, wyznaczony przez cel kierunek procesu, podporządkowanie regułom i normom, a także oddziaływanie poprzez autorytet wskazujący i oceniający sposób postępowania.
Potępiono dotychczasową pedagogikę za to, że usiłowała wyrobić u dzieci i młodzieży takie cechy czy właściwości osobowości, jakie pożądane były przez dorosłych. Wychowanie rozumiane w ten sposób uznano za tożsame z narzucaniem komuś uczuć, myśli, doznań, czy intencji, które nie są jego własnymi. Pedagog (tradycyjny) oskarżony został o to, że „zgodnie z patriarchalną mentalnością wszechwiedzącego dorosłego”[9] usiłował ujednolicić przebieg wychowania z ogólnie ustalonymi zasadami, zdeterminować rozwój dziecka ukierunkowując go na przyjęcie pewnego „odgórnie” ustalonego celu, zabijał w związku z tym w wychowanku jego prawdziwe uczucia, pragnienia i intencje. Dokonywał zatem aktu psychicznej (czasem nie tylko) przemocy. Tymczasem, jak uznano, rozwój człowieka nie może następować w wyniku narzucania zmian, ale poprzez tworzenie odpowiednich warunków, które sprzyjają wyzwoleniu się osobowego potencjału drzemiącego w każdym człowieku. „W tym celu trzeba uczyć się zdolności do zerwania z zakazami, samoświadomością, wolą, kontrolą, akulturacją i powagą”[10].
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.