„O wojnę powszechną za wolność ludów — prosimy Cię, Panie” — tak modlił się Adam Mickiewicz w Księgach narodu i pielgrzymstwa polskiego w 1832 roku.
Jak jednak określić ich maszynistów — polityków, którzy do tego doprowadzili? Odpowiedź zawiera się w tytule najlepszej z wydanych ostatnio książek poświęconych wybuchowi wojny: Lunatycy[3]. Jej autor, australijski historyk Christopher Clark zwraca tam uwagę m.in. na to, że tragedia zamachu w Sarajewie polegała na tym, że nie tylko rzucił on iskry na beczkę prochu, którą była w tym momencie Europa, ale też zabrał równocześnie w osobie arcyksięcia Franciszka Ferdynanda jedynego człowieka, który szczerze pragnął pokoju (co też wiązało się z jego głęboką religijnością), a dzięki swojej pozycji politycznej mógł być w stanie zapobiec pożarowi.
Romans z Heglem
Za kalejdoskop białych salonów,
Za romans z Heglem w belle époque
Knuty bydlęcych na wschód wagonów
Pod krzyżem z chleba ciężki krok.
(Jacek Kaczmarski, Aleksander Wat)
Dlaczego jednak światła tym „lunatykom” nie udzieliła ich religia, chrześcijaństwo? Najprostszą odpowiedzią jest spostrzeżenie, że dla wielu z nich nie była to już wcale ich religia, zwłaszcza dla liberalnych elit Francji i Włoch, w dużej mierze związanych z masonerią. Ale nawet dla wielu chrześcijan naród stanowił religię na równi z Bogiem, jeśli nie przed Nim. Kościoły uświęcały obowiązki wobec państwa i narodu, dzieciom i młodym wpajano gotowość poświęceń za ojczyznę w imię przykazań Bożych oraz wzorów z historii klasycznej i najnowszej. Rola wychowania chrześcijańskiego belle époque jednak w ogóle malała, wiarę we wszechmoc Boga zastępowała wiara we wszechmoc nauki. Wydawało się, że na wyciągnięcie ręki są odkrycia i wynalazki, które zapewnią ludziom świetlaną przyszłość, optymizm dotyczył i ludzkich możliwości technicznych, i rozwoju nowoczesnych, oświeconych społeczeństw, opierających się nie na religii, ale na stanowionych prawach. Dopiero wojny światowe miały pokazać, że część z tych wynalazków gotuje nie raj, ale piekło na ziemi, a budowana bez Boga etyka nie tylko nie jest w stanie zatrzymać niewyobrażalnych okrucieństw, ale też daje im często podbudowę ideologiczną. Odwołajmy się znów do Ksiąg narodu i pielgrzymstwa polskiego Mickiewicza:
A Filozofowie dowodzili zaraz, iż głupstwem jest wojować za wiarę.
Królowie tedy, wyrzekłszy się CHRYSTUSA, porobili nowe bogi, bałwany, i postawili je przed obliczem narodów, i kazali im kłaniać się i bić się za nie.
I tak zrobili królowie dla Francuzów bałwana, i nazwali go Honor, a był to ten sam bałwan, który za czasów pogańskich nazywał się cielcem złotym. [...]
I kłaniały się ludy bałwanom swoim.
I rzekł król Francuzom: Powstańcie, a bijcie się za Honor. Powstali więc i bili się lat pięćset.
A król angielski rzekł: Powstańcie, a bijcie się za Mamona. Powstali więc i bili się przez lat pięćset. A inne też narody biły się, każdy za bałwana swego.
Chociaż Mickiewicz opisywał w ten sposób epokę wcześniejszą, jego intuicja jest w dużej mierze słuszna. Jak to ktoś złośliwie podsumował, w kończącym wojnę trzydziestoletnią traktacie westfalskim (1648) narody europejskie umówiły się, że nie będą już więcej walczyć ze sobą w imię religii — i znajdą sobie w związku z tym do walki między sobą inne powody. Wśród nich na pierwsze miejsce wysunęły się, zwłaszcza w czasie rewolucji francuskiej, wezwania do miłości ojczyzny i niesienia postępu innym narodom. Kolejne rewolucje dziewiętnastego wieku zwracały się przeciw odnowionemu porządkowi monarchicznemu, atakując przy okazji Kościół — Kościół zaś bronił monarchii, bo te broniły Kościoła i jego przywilejów (choć ceną była często zależność materialna od państwa i jego wpływ na nominacje biskupie).
Rządy z końca dziewiętnastego wieku w większości nie były Kościołowi przychylne, często były wręcz otwarcie wrogie (Francja, Włochy, Niemcy z czasów Kulturkampfu). Ale właśnie w tym okresie zaczęto dostrzegać wspólnego wroga w postaci rodzącego się ruchu socjalistycznego. Władze widziały w księżach pożytecznych urzędników, pomagających w utrzymaniu spokoju społecznego i zniechęcających do wystąpień przeciwko porządkowi. Kościół natomiast uznawał państwo, nawet rządzone przez liberałów, za obrońcę przed radykalistami jawnie obnoszącymi się ze swoim ateizmem.
Co więcej, wierzących katolików traktowano często z nieufnością, jako gotowych poświęcić interesy swojego państwa i narodu na rzecz papiestwa. Katolicy prześcigali się więc z protestantami (zwłaszcza w Niemczech) w dowodach lojalności wobec państwa. Kwestie wojny i pokoju należały przecież wyłącznie do kompetencji władzy świeckiej, można się więc z nią było spierać na temat wychowania w szkołach i spraw małżeńskich, natomiast decyzje w sprawach militarnych popierano bez dyskusji i z dużym entuzjazmem.
Oczywiście w 1914 roku niektórzy politycy wciąż jeszcze traktowali swoją wiarę poważnie, znane im były w związku z tym zasady wojny sprawiedliwej, potępiające wszelką agresję. Paradoks polegał jednak na tym, że właściwie każdy z nich uważał swoją sprawę za słuszną, a swoje wkroczenie do wojny za akt obrony: Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Serbii, uznając zamach w Sarajewie za agresję z jej strony; Rosja mobilizowała się, by wystąpić w obronie zaatakowanej Serbii; Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji, czując się zagrożonymi przez jej mobilizację i zaatakowały Francję, która była związana sojuszem z Rosją; Anglicy działali przede wszystkim w imię obrony Belgii, której neutralność pogwałcili Niemcy.
Skupiając się na uzasadnianiu „obronności” swojej postawy, nie zwracano już nawet tak bardzo uwagi na inne warunki wojny sprawiedliwej, zwłaszcza na pytanie, czy wojna nie doprowadzi do większych szkód niż te, które miała naprawić. Jej konsekwencje, zwłaszcza na wschodzie Europy, okazały się straszliwe. Obszar ten został zmieniony na ponad trzydzieści lat w — wydane na pastwę tyranów stokroć gorszych od władców panujących w 1914 roku — „skrwawione ziemie” (określenie terenów dawnej Rzeczypospolitej przez amerykańskiego historyka, Timothy’ego Snydera[4]). Dopiero z perspektywy dziesięcioleci jasno widać logikę prowadzącą od pędzących naprzeciw siebie w imię narodowego honoru wojskowych eszelonów po „knuty bydlęcych wagonów”, wiozących ludzi na śmierć w imię czystości rasy lub walki klas.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.