Deprawacja seksualna przez sztukę

Cywilizacja 46/2013 Cywilizacja 46/2013

Czy sztuka może „deprawować”? Twierdzi się dzisiaj często, iż sztuka (w znaczeniu węższym, jako tzw. sztuki piękne) ze swojej istoty może oddziaływać tylko pozytywnie. Negatywny wpływ na człowieka może mieć tylko sztuka o niskich lub negatywnych walorach artystycznych, czyli koniec końców – pseudosztuka. Może ona zanudzić, zmarnować nasz czas i pieniądze (np. na nieudane przedstawienie teatralne), ale nie może odbiorcy niszczyć, odczłowieczać, czyli spychać go na negatywny moralnie poziom. Wysokie walory artystyczne dzieła miałyby oddziaływać tylko pozytywnie, z konieczności pomagać bardziej po ludzku żyć.

 

To oddziaływanie dzieła sztuki ma jeszcze większą moc, jeśli temat dzieła dotyczy sfery seksualnej, w realnym świecie w sposób spontaniczny silnie dynamizującej człowieka. Ta moc oddziaływania dotyczy także quasi realnego świata prezentacji artystycznej. Jeśli ta prezentacja zostaje ogołocona z tego, co podnosi ludzką seksualność na poziom osobowy, wtedy też taki wypaczony wizerunek seksualności człowieka może nawet swoją złudnością w sposób sugestywny paraliżować rozeznanie i zdolność oparcia się woli. Św. Augustyn wyznając następnym pokoleniom swoją seksualną słabość – przed okresem nawrócenia – oskarżył za to nade wszystko rozwiązłą literaturę, i to wysokiego lotu, a mianowicie Owidiusza Metamorfozy. Już współcześni świadomi byli jego deprawacyjnej roli w tym względzie, skoro August skazał poetę na karę wygnania w chłodne rejony imperium. Z pewnością czynnikiem dodatkowym, który także w tym przypadku należy wziąć pod uwagę, jest wiek odbiorcy. Augustyn swoje negatywne doświadczenia lokował w uczniowskich latach. Licząc się ze słabością tych lat – słabością funkcjonowania rozumu, słabością swobody wyboru i brakiem życiowych doświadczeń – Arystoteles postulował wprowadzenie prawnych zakazów kontaktowania młodzieży z treściami nieprzyzwoitymi (w tym także nieprzyzwoitą mową), bo „od lekkomyślnego mówienia o jakichkolwiek rzeczach nieprzyzwoitych niedaleko i do haniebnych czynów”[2]. Zakaz ten adresował także do dorosłych obywateli: „skoro zaś uważamy za rzecz niedopuszczalną mówić coś takiego, to oczywiście także i oglądać czy to na obrazach nieprzyzwoitych, czy na przedstawieniach teatralnych. Niechże władze baczą na to, by żadna rzeźba, żaden obraz nie przedstawiał takich scen […]”[3], z wyjątkiem elementów kultu religijnego. Natomiast odnośnie do młodzieży bezwarunkowo twierdził, iż nie należy im „pozwalać ani na przysłuchiwanie się wygłaszanym poematom jambicznym, ani na przyglądanie się komediom”[4], do czasu uzyskania dorosłości.

Dzisiaj nie każda sztuka stanowi pierwsze źródła deprawacji seksualnej, wpierw z tego powodu, że kontakt z niektórymi gatunkami twórczości artystycznej (np. literaturą piękną, malarstwem, rzeźbą, teatrem) uległ dzisiaj znacznemu zawężeniu. Masowy jest dzisiaj kontakt nade wszystko ze sztuką filmową, zawierającej elementy wielu pozostałych sztuk pięknych (literatury, dzieła malarskiego, widowiska teatralnego i muzyki). Film w znaczny sposób kształtuje myślenie i postępowanie współczesnego człowieka także w sferze seksualnej. W odróżnieniu od innych gatunków sztuki obraz filmowy zawiera bowiem o wiele większe możliwości „udawania”, „pozorowania” rzeczywistości, „podszywania” się pod tę rzeczywistość. Co więcej, przedstawienie ludzkiej seksualności w filmie „odgrywane” jest przez konkretnych ludzi, aktorów, co powoduje łatwość przeskoczenia percepcji estetycznej quasi-realnego świata przedstawionego w filmie na percepcję realnego świata osób-aktorów, godzących się na pewien sposób potraktowania ich ciał. Jeśli jest to poniżejosobowe traktowanie, to sposób pokazania tego faktu może czynić widza uczestnikiem realnego nieuszanowania ludzkiego ciała – czyli człowieka – przez reżysera, aktorów i dystrybutorów filmu. Jeśli to ma miejsce, taki film artystyczny nie tyle pokazuje poniżenie godności ludzkiego ciała, ale jest uczestniczeniem w tym poniżeniu i wciąganiem w to widzów. Jeśli to ma miejsce we współczesnych filmach, to niewątpliwie ich twórcy i dystrybutorzy biorą udział w gigantycznych rozmiarach deprawacji, wpierw – ale nie tylko, bo rozwijamy się lub karłowaciejemy aż do śmierci – na ludzi młodych. Może być jednak inaczej, jest niekiedy inaczej.

Zakończenie

Sfera seksualna niewątpliwie powinna stanowić temat sztuki, skoro stanowi arcyważną sferę naszego życia. Z tego dokładnie powodu przekaz artystyczny nie może zafałszowywać prawdy na temat tej sfery. Jan Paweł II traktuje grecką rzeźbę jako odsłaniającą godność ludzkiej cielesności: „Dzieła te noszą w sobie jakby ukryty pierwiastek sublimacyjny, doprowadzający widza poprzez ciało do całej osobowej tajemnicy człowieka. Obcując z takimi dziełami, gdzie nie czujemy się zdeterminowani ich treścią w kierunku «pożądliwego patrzenia» z Kazania na górze, uczymy się poniekąd […] oblubieńczego sensu ciała”[5]. A czego uczą nas współcześni nam artyści? Nie tylko ich twórczość traktuje się jako mogącą posługiwać się dowolnymi środkami, ale postuluje się, by całe ich życie traktować poza dobrem i złem. Jakże mieć do kogoś pretensje za pedofilskie czyny, skoro dokonał ich słynny reżyser filmowy? Omija zatem szerokim łukiem USA, gdzie może mieć problemy z wymiarem sprawiedliwości, a wszędzie indziej witany jest owacjami, także w Polsce. W nadwiślańskiej krainie jakaś artystka określa nowego papieża słowami wziętymi z języka alfonsów, a uniwersyteccy pedagodzy nie widzą w tym niczego niewłaściwego. To także deprawacja seksualna, może nawet bardziej zwodnicza niż niektóre filmy.

Marek Czachorowski - doktor filozofii, pracownik naukowo-dydaktyczny w Katedrze Etyki KUL oraz w Instytucie Studiów nad Rodziną UKSW; autor książek: Nowy imperializm, czyli o tzw. Edukacji seksualnej (1995), Wiek rewolucji seksualnej (1999), Ku epoce rodziny (2000), Europytania. Unia Europejska a prawa człowieka (2003), Heterofobia? Homoseksualizm a greckie korzenie Europy (2006), Spór o nierozerwalność małżeństwa. Analiza filozoficzna (2009).



[1] Zob. K. Wojtyła, Elementarz etyczny, Lublin 1983, s. 34–37.
[2] Arystoteles, Polityka, VII, 15, 7.
[3] Tamże, VII, 15, 8.
[4] Tamże, VII, 15, 9.
[5] Jan Paweł II, Mężczyzną i niewiastą stworzył ich, Città del Vaticano 1986, s. 249.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...