Tematem mojej poprzedniej rozmowy ze światowej sławy islamistą o. Samirem Khalilem Samirem SJ („Niedziela”, nr 34/2015) było Państwo Islamskie oraz wypowiedzi jego przywódcy, samozwańczego kalifa Abu Bakra al-Baghdadiego, który twierdzi, że „islam nigdy nie był religią pokoju”. Na zarzuty, że „islam jest religią walki (dżihadu)”, muzułmanie często wytykają chrześcijanom wyprawy krzyżowe, tak jakby „święta wojna” była elementem i naszej religii. Czy chrześcijańskie wyprawy krzyżowe można porównać do islamskiej świętej wojny? Od tego pytania zacząłem naszą kolejną rozmowę
– Dlaczego fundamentaliści islamscy uciekają się do wojny i przemocy?
– Słowo „dżihad”, które etymologicznie oznacza „wysiłek”, w Koranie i powiedzeniach Mahometa zaczęło oznaczać „wysiłek na ścieżce Boga, w prowadzeniu wojny”. Dziś islamscy fundamentaliści biorą dosłownie wszystko, co jest w Koranie, w tym teksty trudne do zaakceptowania, które ukazują wojnę i różne formy przemocy jako obowiązek dobrego muzułmanina.
Model fundamentalistyczny odwołuje się do modelu Mahometa, w którym wszystko połączone jest z religią: polityka, gospodarka, małżeństwo, relacje z innymi itp., a to nie pozwala na jakiekolwiek zmiany. Chociaż większość muzułmanów chce rozróżnienia między religią a innymi sferami życia, ale w żadnym wypadku nie chodzi tu o zachodnią laickość.
– Fundamentalistyczna interpretacja islamu sprawia, że większość muzułmanów jest przeciwna wartościom Zachodu i jego demokracji...
– Konflikt z Zachodem ma różne poziomy. Zachód, który nie jest islamski i ma chrześcijańskie korzenie, nawet jeśli nie chce ich uznać, jest postrzegany jako główny przeciwnik ekspansji islamu w świecie.
Ponadto ewolucja technologiczna rozpoczęła się i rozwija się głównie na Zachodzie. Fundamentaliści islamscy są natomiast przeciwni modernistycznej mentalności i, ogólnie biorąc, współczesnej cywilizacji, dlatego są wrodzy Zachodowi.
– Wiele osób, w tym również politycy, zastanawia się, co robić w sytuacji ekspansji Państwa Islamskiego. Arcybiskup chaldejski Bashar Warda, którego Kościół bezpośrednio odczuwa skutki antychrześcijańskiej furii ISIS, powiedział wprost: „Należy podjąć działania militarne, aby zatrzymać ISIS. Jest to nowotwór i tak jak ta choroba musi być zatrzymany”. Czy demokratyczny świat ma świadomość, że musimy militarnie pokonać fanatyków kalifatu, zanim będzie za późno?
– Po pierwsze – jeśli prawdą jest, że interwencja wojskowa ma swoją cenę, to jest również prawdą, że brak interwencji nie może być już tolerowany. Dlatego interwencja zbrojna byłaby mniejszym złem.
Druga sprawa o kapitalnym znaczeniu to krytyczna lektura Koranu, jego hermeneutyka. W rzeczywistości interwencja wojskowa nie rozwiąże wszystkich problemów, bo za nią kryje się również aspekt ideologiczny, który wymaga działań długoterminowych. Chodzi o wielkie wyzwanie reedukacji muzułmanów – tutaj kluczową rolę mają do odegrania imami, którzy są duchowymi przywódcami społeczności. Teraz nauka głoszona przez większość imamów jest konserwatywna, a ich interpretacja tekstu Koranu – fundamentalistyczna. To należałoby zmienić. To zadanie dla samych muzułmanów, ponieważ tradycja krytycznego czytania świętego tekstu została utracona. Z tego powodu uważam, że my, chrześcijanie, możemy im pomóc naszym doświadczeniem krytycznej lektury Biblii.
– Problem polega na tym, że fanatyczni imamowie są coraz liczniejsi, a dzięki ich „nauczaniu” sympatycy ISIS są również wśród nas, w Europie. Chciałbym znowu zacytować premiera Vallsa, który powiedział: „We Francji żyjemy pod poważnym zagrożeniem terrorystycznym”. W ciągu ostatnich pięciu lat we Francji liczba meczetów kontrolowanych przez ekstremistycznych salafitów wzrosła z 44 do 89, a 41 innych miejsc kultu, tradycyjnie umiarkowanych, może przejść w ręce fundamentalistów. Czy to znaczy, że mamy w Europie islamskiego konia trojańskiego?
– Jest to poważny problem, ale nie tylko we Francji – sytuacja jest podobna w wielu innych krajach europejskich, a nawet w świecie muzułmańskim: Egipcie, Indonezji, Malezji, Pakistanie itd. Nie wspominając o Boko Haram w Nigerii. Ruch fundamentalistyczny zyskuje wszędzie. Musimy więc zapytać: dlaczego?
Pewne zjawiska polityczne i kulturowe ułatwiły ten trend. Wojny organizowane przez Zachód, a zwłaszcza Stany Zjednoczone, przeciwko talibom, ale przede wszystkim całkowicie nieuzasadniona wojna w Iraku były postrzegane jako niedopuszczalna ingerencja Zachodu w świecie muzułmańskim. A co gorsza, zamiast mówić o złej polityce Stanów Zjednoczonych i Francji, zaczęto mówić ogólnie o Zachodzie, tak jakby cały Zachód był przeciwko islamowi. W ten sposób wzmocniło się negatywne postrzeganie Zachodu w świecie muzułmańskim, a zachodnie idee, kulturę, tradycje zaczęto postrzegać jako zło samo w sobie. To wzmacniło pozycję salafitów, którzy odrzucają nowoczesność.
– Ale jeszcze nie tak dawno świat muzułmański był zafascynowany kulturą zachodnią...
– To prawda. Na początku XIX wieku reformy w świecie arabskim zostały wprowadzone na wzór zachodni. Tak było np. w Egipcie, gdzie król w 1826 r. wysłał grupę studentów do Paryża, aby nabyli nowoczesną wiedzę we wszystkich możliwych dziedzinach. Konfrontacja muzułmanów z cywilizacją zachodnią stała się punktem wyjścia do krytycznej refleksji na temat islamu, co dało początek ruchowi reformatorskiemu „nahda” (odrodzenie).
Jednak w ostatnim półwieczu Zachód postrzegany jest w świecie muzułmańskim jako cywilizacja, która utraciła wartości ludzkie, etyczne i moralne oraz sens małżeństwa i rodziny, a także rozwinęła kulturę antyreligijną. Dlatego dziś większość muzułmanów jest przekonana, że cywilizacja Zachodu jest skorumpowana i należy ją odrzucić. Ten osąd jest dość powszechny w świecie islamu, co wzmacnia dzisiaj tendencje salafickie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.