Lustracja i/lub miłosierdzie

Zapis dyskusji panelowej, która odbyła się 10 X 2006 r. w Warszawie. Sesję z okazji VI Dnia Papieskiego zorganizował „Przegląd Powszechny” i Klub Inteligencji Katolickiej. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski nie autoryzował swoich wypowiedzi ze względu na zakaz publicznych wypowiedzi z dn. 17 X 2006. Przegląd Powszechny, 1/2007



Piotr Cywiński: To jest bardzo ważna kwestia. Niedawno opowiadał mi Stefan Wilkanowicz, jak w jednym z państw Europy Środkowo-Wschodniej placówka podobna do IPN-u odnalazła teczkę solidnych okresowych raportów na temat sytuacji w Kościele, pisanych dla Bezpieki przez tamtejszego prymasa. Zupełnie nie wiedzieli, co z tym robić. Więc zadzwonili do Wilkanowicza: Znasz ludzi w Watykanie, zadzwoń, powiedz: jest problem, który zaraz wyjdzie, wypłynie, będzie bomba po prostu. Wilkanowicz zadzwonił do Watykanu i powiedział, że był proszony, więc przekazuje tak, jak to wygląda, że sytuacja jest taka a nie inna. Minęły trzy miesiące i powróciła informacja zwrotna: sprawdzili, że mają kopię wszystkich tych raportów u siebie. I teraz jak to wszystko może wyglądać, jeśli nie mamy takiej informacji zwrotnej.

Zbigniew Nosowski: Żeby było prościej, zacznę od kilku stwierdzeń, z którymi bym się nie zgadzał. Po pierwsze, nie zgadzałbym się z Andrzejem Friszke, a zgadzałbym się z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim, że był tu grzech zaniechania. Według prostej argumentacji, że wrzód najlepiej jak najwcześniej przeciąć, a nie pomagać na zasadzie, że się go nie rusza, bo wtedy problem narasta i jeszcze trudniej sobie z nim poradzić.

Nie zgadzałbym się z o. Oszajcą. Mam wrażenie, że przedstawiona przez niego perspektywa była dosyć jednostronna, miałem wrażenie, że Ojciec apeluje o takie ogólne przebaczenie, mówiąc
o tym oddaniu sprawiedliwości krzywdzicielom. Ja nawet dałem się ostatnio przekonać, że przebaczenie może być aktem jednostronnym nawet bez poczucia winy ze strony krzywdziciela. Natomiast tym, co jest ważne w perspektywie dobra wspólnego, jest pojednanie. A do pojednania trzeba prawdy, nazwania zła po imieniu, w związku z tym trzeba też skruchy. Puenta, że tego, który donosił, spotykamy w sklepie, jest lekko demagogiczna, bo wydaje mi się, że puentą powinno być raczej pytanie, czy będziemy w stanie do tego człowieka wyjść świadomie, zmierzyć się świadomie z tą prawdą a nie w sposób przypadkowy. Bez prawdy pojednanie jest niemożliwe, a jest to perspektywa ważna w wymiarze wspólnotowym, w wymiarze społecznym, ale sama prawda automatycznie do pojednania nie prowadzi, dlatego ja się upominam o koniunkcję w dzisiejszym temacie „Lustracja i/lub miłosierdzie”.

Jeśli chodzi o ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, to mam kilka uwag. Po pierwsze, ja bym nie traktował faktu powołania lub niepowołania komisji w zakonach czy diecezjach jako miernika, czy oni chcą zmierzyć się z problemem. Doskonale wiadomo, że można powołać komisję, która nic nie będzie robiła, czego ksiądz również doświadczał. Może być komisja, która nic nie robi, a może nie być komisji i może się coś dokonywać. Może też być sytuacja komisji sprawnej i aktywnej, jak w przypadku dominikanów, która nie rozwiąże jednak problemów zarówno w sensie właściwego nazywania, co było, a co nie było w wymiarze publicznym, a nawet nie rozwiąże problemów w samym zgromadzeniu. Dominikanie nadal w sprawie o. Hejmo są mocno podzieleni. Jezuici stali się, być może inaczej, ale też podzieleni. Nie potrafiłbym z założenia krytycznie patrzeć na decyzję tutejszego prowincjała, o. Dariusza Kowalczyka, który komisji nie powołał, apelując do swoich współbraci, aby przyszli do niego, jeśli sumienie im coś wypomina. Ks. Tadeusz powiedział w jednym z wywiadów, że nikt do o. Kowalczyka nie przyszedł. Ja pytałem prowincjała jakiś czas temu i mówił, że przyszli. Oczywiście, nie znam nazwisk. Tu pojawia się pytanie; powiedziałem wcześniej, że skoro grzech był ex definitione tajny, więc pokuta powinna być publiczna wobec wspólnoty i ludzi, których to dotyczyło. Jeżeli donosił tylko na współbraci, to wystarczająco publicznym wymiarem skruchy jest powiedzenie tego wśród współbraci; jeśli donosił na parafian, trzeba uczynić to w wymiarze parafialnym itd. Jeśli donosił na współpracowników świeckich i duchownych, trzeba to powiedzieć w szerszym wymiarze publicznym. Jeśli mamy do czynienia z aktem skruchy, przyznania się wewnątrz wspólnoty zakonnej, a wina dotyczy współbraci, to telewizja nie musi tego filmować; natomiast to już miało wymiar społeczny, publiczny. Jeszcze w jednym aspekcie będę bronił prowincjała jezuitów, pamiętam, że o. Dariusz Kowalczyk był krytykowany, przez abp. Michalika, za pomysł, by episkopat przepraszał za księży donosicieli, a było to w maju 2005 r., półtora roku temu, gdy ta debata była jeszcze na zupełnie innym etapie.
«« | « | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...