Pierwsza Solidarność a tradycja polskich konfederacji

Czym ta Solidarność była? Solidarność zawiązała się pod laską związku zawodowego – padło już taki stwierdzenie, ale ono jest mylące. „Pod laską” może się zawiązać konfederacja. Związek zawiązany pod laską konfederacji? Jeśli spojrzy się na to pod tym kątem, odsłania się nam całkiem nowy obraz Solidarności. Przegląd Powszechny, 2/2007




Pytałem potem moich przyjaciół z uczelni, jak się wtedy zachowywali. Na Śląsku np. mówili, że mieli zakaz oglądania jakichkolwiek transmisji, mimo to razem ze studentami pojechali do Krakowa. Rozmawiam z uczestnikami tych wydarzeń, mam to szczęście, że ich znam osobiście, np. Zbigniewa Bujaka. Karol Modzelewski mówi np., że tylko raz miał takie przeświadczenie, jakby odżyła atmosfera sejmikowania. Mówił o obradach we Wrocławiu, w trakcie których jakiś robotnik wstał i powiedział, że w Gdańsku to niech oni sobie myślą, co chcą, ale my mamy to i to do załatwienia i ty masz jechać do Gdańska, by na nich wymóc rozstrzygnięcie tej sprawy zgodnie z oczekiwaniami Wrocławia.

Rozmawiam z Borowczakiem – robotnikiem, który rozpoczął strajk w Gdańsku, porównuję tamten strajk do początku konfederacji, a on mnie pyta – no dobrze, ale skąd robotnicy wiedzieli, jak się mają zachowywać? Ja na to: a czytałeś „Potop” Sienkiewicza? Jako kilkunastoletni chłopak, kilkanaście razy – pada odpowiedź… Proszę zwrócić uwagę, na początku „Potopu” jest kapitalny moment, gdy Zagłoba i oficerowie uwięzieni przez Radziwiłłów wychodzą, uwalniają się fortelem. I co robią? Już wiedzą, że jest jakaś konfederacja, więc jadą do konfederatów. Później ta historia przy Ujściu itd. To wszystko jest bardzo głęboko zakodowane w naszej podświadomości, tworząc pewne pokłady zachowań archetypicznych.

Uważam, że wszyscy działaliśmy wówczas w pewnym sensie nieświadomie – ja przynajmniej bardzo chętnie się do tego przyznaję. Nie miałem świadomości do końca, w czym naprawdę uczestniczę, miałem jednak przymus, imperatyw działania tego rodzaju, nie wiedząc, jaki będzie koniec, co z tego wyniknie. I tak było chyba ze wszystkimi, tak sądzę, uczestnikami tamtych wydarzeń. Pytanie jednak jest takie, czy papież, wzywając nas do tej konfederacji, mógł sobie pozwolić na luksus nieznania końca tego przedsięwzięcia, bo to mogło się przecież potoczyć inaczej, skończyć rozlewem krwi, jakąś katastrofą narodową.

***


JERZY STĘPIEŃ - ur. 1946, prawnik, polityk, sędzia. Autor licznych publikacji z zakresu administracji publicznej, prawa wyborczego, prawa konstytucyjnego i historii najnowszej. Od 2006 r. prezes Trybunału Konstytucyjnego. Mieszka w Warszawie.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...