Kampania na rzecz referendum europejskiego oraz wyborów prezydenckich przywołały pragnienie demokracji bezpośredniej: każdy obywatel chciał się wypowiedzieć osobiście i bezpośrednio. Uznał, że jeśli decyzje mają go dotyczyć, to musi mieć prawo do przedstawienia swojego zdania. Przegląd Powszechny, 10/2007
Praktyka reprezentacji mnoży we Francji ułomności. Rozwój europejskiego prawodawstwa, ustanawianego na wspólnotowych zebraniach brukselskich, spowodował omijanie pokaźnej części działań narodowego parlamentu: 70% dzisiejszych praw płynie z europejskiego źródła; nie podlega kontroli narodowego parlamentu, wciskając się w prawodawstwo.
Swoją rolę odegrał też inny fenomen: nowa stabilność rządów V Republiki, panujące porozumienie (inne niż kohabitacja) między prezydentem, premierem i parlamentarną większością pozwala zauważyć, że każda debata parlamentarna jest mało użyteczna, gdyż władza wykonawcza dominuje nad ustawodawczą. Przykład CPE [projekt Konstytucji europejskiej – S.O.] powinien wryć się w pamięć. Parlamentarne ustawodawstwo odrzuciła ulica. Nie było bowiem innej możliwości oprócz manifestacji. Wewnętrzna debata parlamentarna nie mogła zafunkcjonować. Przeciwstawnych punktów widzenia ani nie usłyszano, ani nie potraktowano serio. Należało, zatem zniszczyć prawo większościowo przejęte w parlamencie.
Próba siłowego przeforsowania art. 49,3 [1] ilustruje złą jakość dialogu między większością a opozycją. Coraz rzadsze jego użycie jest anomalią. Artykuł ten należy obalić.
Skądinąd nieobecność parlamentarzystów – często złączona z kumulacją mandatów – wzbudza wątpliwość co do rzeczywistej reprezentacji, gdy ławy półkola świecą praktycznie pustkami. Jeszcze ważniejsza jest nieobecność mniejszości politycznych w łonie parlamentu; większościowy i dwuturowy bowiem system wyborczy pozbawia reprezentacji dużą część elektoratu. Ani skrajna lewica Besancenota, ani skrajna prawica Le Pena nie wywołują żadnego echa w parlamencie. Centryści zaś, żeby zaistnieć, najczęściej muszą jednoczyć się już to z prawicą, już to z lewicą. Jak zatem utrzymywać, że reprezentacja dobrze funkcjonuje?
W ciągu ostatnich czterdziestu lat reprezentację dosięgnął dotkliwy cios. Mnożenie praw – z których wiele pozostaje na papierze – też deprecjonuje prace parlamentu. Rządowi fachowcy wydają się niepotrzebni; zajmują medialną scenę bez realnego wpływu na swoją działalność. Reformy są nieodzowne, choć pewnie trudno je będzie wprowadzić w życie, gdyż wyczerpanie sił reprezentacji jest odległym kulturowym fenomenem, który niełatwo zwalczyć.
Ostry start prezydentury Nicolasa Sarkozy’ego stawia pytanie, co do nowej praktyki demokracji. Wszechobecność medialna prezydenta redukuje przestrzeń między nim a obywatelem, omija nie tylko rząd, ale i wybraną reprezentację.
Na nagłość wykonawstwa nakłada się dyskurs oparty na porządku i narodowym autorytecie. Nie pojawia się żadna dwuznaczność w stosunku do tego, który przewodzi wykonawstwu i pcha Francję ku zmianom.
[1] Artykuł ten pozwala na przyjęcie ustawy bez głosowania i dyskusji nad tekstem (przyp. red.).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.