Niestała równowaga demokracji

Kampania na rzecz referendum europejskiego oraz wyborów prezydenckich przywołały pragnienie demokracji bezpośredniej: każdy obywatel chciał się wypowiedzieć osobiście i bezpośrednio. Uznał, że jeśli decyzje mają go dotyczyć, to musi mieć prawo do przedstawienia swojego zdania. Przegląd Powszechny, 10/2007




Bez zamiaru wyciągania z kapelusza cudownego lekarstwa, wydaje się, że parlament stanowi centrum problemu demokracji. Głos większości tejże instytucji umożliwia formację rządu i organizację polityki; tu powinny wrócić decyzje i debaty. Tu wyrażają się – albo wyrażać powinny – niezadowolenia, by rząd usłyszał opozycję.

Parlament czerpie siłę, bo w nim toczą się debaty, które podejmuje prasa i media. Prawo nie powstaje bezpośrednio, nawet jeśli dominuje w nim jakaś partia. Niektóre prawa są przedmiotem długich dyskusji, których celem jest stanowienie najlepszego z możliwych praw. Przypomnijmy sobie przykład debaty o emeryturach, z 2005 r., w której większość i opozycja znalazły w dialogu najlepszą formułę.
W 2008 r. odbędą się posiedzenia poświęcone bioetyce, by ustanowić w 2009 r. nowe prawo. Jest ważne, by parlament zorganizował szeroką debatę na te tematy, wywołał jej echo w prasie, wzniecając debatę publiczną.

Przechodzenie przez parlament francuski wszelkich ustawodawczych decyzji podjętych wspólnie w Brukseli jest jeszcze ważniejsze, gdyż wchodzą one w prawodawstwo francuskie. Projekt konstytucji, odrzucony w referendum 29 maja 2005 r., zawierał interesujący artykuł zapraszający europejską komisję do poddania obradom wszystkich parlamentów krajów członkowskich lansowanych przez nią projektów. Obrady parlamentów narodowych, podjęte przez krajowe media, zbliżyłyby europejskie legislacje, niestety, dziś bardzo oddalone od obywateli.

To powiedziawszy, dodam, że rola narodowego parlamentu w europejskiej konstrukcji budzi pytanie o instytucjonalną strukturę całej Europy. Moc legislacyjna przesunęła się na poziom Komisji Europejskiej, bez jednoczesnej adaptacji krajowych instytucji. Jeszcze myślimy w kategoriach decyzji krajowych, podczas gdy Francja jest członkiem politycznej struktury obejmującej 27 państw. Także kampania prezydencka wydawała się abstrahować od Europy, podczas gdy ona stanowi sferę naszego rozwoju ekonomicznego, politycznego i finansowego. Oczywiście, mamy margines autonomicznego manewru w dziedzinach subsydiarnych; co do reszty jesteśmy związani traktatem z 26 innymi członkami Unii, z którymi musimy ustalać całość praw rządzących naszym życiem.

Konkretną konsekwencją tego jest osłabienie narodowego parlamentu (co nie znaczy jego obchodzenia) i tym samym znaczące wzmocnienie parlamentu europejskiego. To jednak już inny problem, który zależy nie tylko od Francji, lecz od całej Unii.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...