Jeśli przyjąć, że drugi opis stworzenia człowieka jest ludzką opowieścią o Początku, to brzmi on, jakby wkradła się w niego nutka pesymizmu osoby mocno doświadczonej, która definiuje otaczający ją świat poprzez własne przeżycia, potrzeby, ograniczenia, kruchość. W drodze, 9/2006
Rembrandt należy do moich ulubionych malarzy, a jego twórczość jest mi wyjątkowo bliska. Był on niezwykłym artystą i ciekawym człowiekiem, a jego życie stało się kanwą wielu dramatów i powieści. Absolutny geniusz malarski, „wspaniała maszyna do malowania”, jak powiedziałby Gorki. Ta „maszyna” miała jednak duszę i pełnię wiary. Rembrandt był malarzem duchowości, wręcz mistykiem obrazu, pomimo mocnego osadzenia w rzeczywistości. To wspaniały duchowy i emocjonalny wizjoner, dla którego Biblia była podstawową inspiracją i ważnym elementem jego świadomości. Borykał się z uzależnieniem, ono właśnie spowodowało, że stracił wszystko i stał się bankrutem. W ciągu całego życia pracował nad cyklem zatytułowanym Syn marnotrawny, z którym się utożsamiał. W nim znalazły się prace świadczące o jego krętych drogach i zagubieniu. Cykl rozpoczyna obraz Autoportret z Saskią, kończy zaś Powrót syna marnotrawnego, namalowany niemal pod koniec życia artysty, w momencie, gdy samotność i bieda stały się przytłaczającą codziennością.
Podobieństw między Rembrandtem i Halsem znajdziemy wiele, jest jednak jedna zasadnicza różnica: to głos opowieści o początku, który w nich rozbrzmiewa. Rembrandt wierzy w miłość Stwórcy i ma nadzieję. Do samego końca życia, do ostatniej chwili, do ostatniego obrazu, jego twórczość przepełniona jest nadzieją, miłością, czego przykładem jest Powrót syna marnotrawnego. Hals nie ma tej wiary. Świat widzi poprzez swoje emocje. Pod koniec życia maluje odrażającą rzeczywistość cielesności, powolne zmumifikowanie, umieranie odarte z nadziei, ginące ciało zupełnie pozbawione duszy. Jego obrazy z harlemskiego domu opieki są wstrząsające i przytłaczające bezdusznością. Rembrandt nie pozbawia starości piękna i godności, nie odziera z marzeń i duszy, nie odbiera jej wiary i miłości.
Równie wspaniałym portrecistą jak Hals był Rembrandt van Rijn. Niedościgły mistrz rysunku, niezwykle wrażliwy na kolor, pracował szybko i perfekcyjnie. Był wyjątkowo twórczy. Z Halsem łączy go nie tylko mistrzostwo, swoboda i łatwość, z jaką wykonywali portrety, łączy ich również uzależnienie od alkoholu oraz smutny kres życia w biedzie, samotności, zapomnieniu.