Jeśli przyjąć, że drugi opis stworzenia człowieka jest ludzką opowieścią o Początku, to brzmi on, jakby wkradła się w niego nutka pesymizmu osoby mocno doświadczonej, która definiuje otaczający ją świat poprzez własne przeżycia, potrzeby, ograniczenia, kruchość. W drodze, 9/2006
Wtedy otworzyły się ich oczy
Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie w porze powiewu wiatru, skryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu (Rdz 3,8).
W chwili, gdy kobieta i mężczyzna zjedli zakazany owoc, cały czar prysł. Świat nie okazał się lepszy, przyjaźniejszy czy piękniejszy, a poznanie nie zmniejszyło lęków, a jeszcze je zwiększyło. Stało się tak, że „otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy” (Rdz 3,7). Pierwszy pojawił się wstyd. Przykra stała się ich wzajemna nagość. Poznanie okazało się wątpliwe, a przekroczenie boskiego przykazania raczej wprowadziło relatywizm pojęć niż rozróżnienie dobra i zła. Najbardziej paradoksalny wydaje się fakt, że właśnie ono tak naprawdę oddaliło nas od wiedzy, co dobre, a co złe. Wszystko stało się labilne, a granica przebiegająca między tymi pojęciami przestała być uchwytna. Często mówimy, że dobro zależne jest od punktu widzenia i to, co dla jednego dobre, dla drugiego może okazać się złe. Mało tego, wiele trendów filozoficznych neguje istnienie dobra i zła. Czy obiektywnie istnieje dobro i zło? Na to pytanie próbował odpowiedzieć angielski arystokrata, matematyk i filozof, Bertrand Russell. Pod koniec swojego długiego, niemal stuletniego życia powiedział, że ten problem zawsze go intrygował i poświęcił mu bardzo dużo czasu i dociekań, a teraz może uczciwie powiedzieć: nie wiem! To iście Sokratesowa konkluzja.
Zmianie ulega relacja ludzi z Bogiem. Od tej chwili człowiek swój stosunek do Stwórcy zaczyna opierać na bojaźni. Znika osobowy, intymny kontakt, charakterystyczny w przypadku ojca i syna, twórcy i dzieła, a w jego miejsce pojawia się strach, znamienny w przypadku złoczyńcy i sędziego. Przyczyną tego stanu rzeczy staje się zmieniony status ludzkiej nagości, która obecnie odkrywa ludzką słabość i niewystarczalność. Teraz to właśnie one zaczynają kierować ludzkim postępowaniem. Gdy przyjrzymy się nam bliżej, to okazuje się, że większość naszych zachowań podyktowana jest pożądaniem lub lękiem, a nie logiką lub zdrowym rozsądkiem. Warto zauważyć, jak wielu ludzi gra w totolotka, chociaż prawdopodobieństwo wygranej jest tak małe, że spokojnie można je pominąć. Mam znajomych, którzy grają co tydzień przez całe życie, chociaż nigdy nie udało im się wygrać. Cały czas mają nadzieję. Natomiast prawie wszyscy boimy się wychodzić wieczorem z domu, chociaż nigdy nie spotkała nas z tego powodu żadna krzywda. Za to chętnie tworzymy mity i wszyscy znamy takich, którzy wygrali lub których skrzywdzono. Zdaje się, że istnieje filozofia propagująca takie myślenie, stąd powiedzenia: dmuchaj na zimne lub nigdy nie trać nadziei. Dlaczego nie zaczniemy odwrotnie używać tych powiedzonek, co wydaje się zupełnie logiczne?