Medytacja jest jak powrót do domu po długiej podróży. Tygodnik Powszechny, 1 lipca 2007
W Londynie nasza Wspólnota organizuje kursy pt. „Ścieżki chrześcijańskiego mistycyzmu". Przedstawiamy słuchaczom wielkich mistrzów tradycji mistycznej. Całe ich nauczanie łączy wspólny element: że istnieją dwie metody poznawania Boga. Pierwsza, katafatyczna, polega na użyciu rozumu, by mówić o Bogu i tworzyć argumenty teologiczne. Równoważy ją metoda apofatyczna, która opiera się na zrozumieniu, że Bóg nie może zostać poznany przez myśl, ale wyłącznie przez miłość.
Sądzę, że ta równowaga to jedyna droga, by nasze wyobrażenia o Bogu nie stały się projekcjami społecznych czy politycznych oczekiwań. „Bóg" to słowo niezwykle potężne. Ludzie lubią mówić, czego Bóg chce albo że ktoś coś musi zrobić, ponieważ Bóg mu każe – i to jest wielka siła zarówno w życiu Kościoła, jak i w polityce. Musimy być pewni, że nie nadużywamy tego słowa, bo w przeciwnym przypadku je bezcześcimy i wypowiadamy bluźnierstwo. Używanie słowa „Bóg" w kontekście Boga grzmiącego i karzącego to tworzenie obrazu niemającego nic wspólnego z chrześcijaństwem. Ktoś, kto tak mówi, nie żyje w harmonii z Duchem Chrystusa i słowami Ewangelii. Św. Jan pisze, że Bóg jest miłością. I że jeśli mamy w sobie lęk przed karą, nasza miłość jest niedoskonała. Bo czy ojciec ukarał marnotrawnego syna? W myśli chrześcijańskiej grzech łączy się z łaską, nie z karą. Gdzie jest grzech, tam mnoży się łaska, jak mówi św. Paweł.
– Jezus powiedział, że aby wejść do Królestwa Niebieskiego, musimy stać się jak dzieci. Czy medytacja może w tym pomóc?
– Jezus uczył przez te słowa, że musimy stać się prości – a to tak naprawdę rzecz bardzo trudna. Jesteśmy istotami niezwykle złożonymi, skłonnymi do analizowania (szczególnie samych siebie). Jesteśmy też poranieni. Medytacja jest drogą do prostoty i odnalezienia nas samych jako dzieci Boga.
Możemy spierać się na poziomie teologicznym, historycznym czy biblijnym, ale kiedy pomodlisz się razem z dzieckiem, zrozumiesz, dlaczego Jezus właśnie dziecko pokazał uczniom, mówiąc: tacy powinniście się stać.
W czasie mojej wizyty w Australii odwiedziłem szkołę, w której uczy się medytacji. Wszedłem do jednej z klas – były tam zupełnie zwyczajne, bawiące się dzieci. W pewnej chwili nauczyciel powiedział: „OK, teraz będziemy medytować!". Dzieci szybciutko utworzyły koło, w środku postawiły zapaloną świeczkę i siedziały w kompletnej ciszy przez minutę na każdy rok swojego życia (dziesięciolatki – 10 minut, pięciolatki – 5). Potem zadzwonił dzwonek, medytacja się skończyła, a one od razu stały się na powrót zwyczajnymi dziesięcio- i pięciolatkami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.