Wyrosły w prostej rodzinie o silnej wierze Joseph Ratzinger staje się wysublimowanym intelektualistą epoki. Teologiem, który wyrafinowanymi argumentami chroni wiarę prostych ludzi przed pychą modernizmu. Znak, 11/2006
Sentymentalna podróż do kraju dzieciństwa i młodości wyczerpuje się pod monachijską kolumną. Do niezatraconych w wierze Bawarczyków Benedykt XVI kieruje natomiast słowa w sanktuarium maryjnym w Altötting. To tu pulsuje bawarska katolicka dusza. Tu spotkać można, chyba w jedynym takim miejscu między Renem a Odrą, żarliwie modlących się pątników. To tu też w podziemiach kościoła spoczywa graf Tilly, obok Wallensteina najwybitniejszy katolicki wódz wojny trzydziestoletniej. To właśnie Altötting ucieleśnia bawarską pobożność i katolicką tradycję kraju. Dlatego na mszy papieskiej ponad 60 miejsc zarezerwowanych jest dla domu Wittelsbachów, panującej do 1918 roku rodziny królewskiej. Dlatego też w miejscu, gdzie na licznych świecach i tablicach wypisane są podziękowania Maryi, papież mówi: „Jej zawierzmy nasze troski. Ona przekaże je wszystkie Panu. Bo to ona uczy nas modlić się, nie wymuszać na Bogu spełnienie naszych próśb czy pragnień. Ona przekazuje Jezusowi sprawę i Jemu pozostawia decyzję, co On potem z nią zrobi”. Pobożny przekaz pielgrzymującego papieża skierowany do pobożnego, liczbowo niewielkiego katolickiego jądra w Niemczech.
Profesorski przekaz
Ale Papież przemawia w Bawarii głównie do mas „niedzielnych” katolików i jeszcze liczniejszych rzesz zdechrystianizowanych Teutonów. A poza granice Niemiec do religijnie zanalfabetyzowanej Europy. Przed tymi pierwszymi unosi do góry profesorski palec i przestrzega niezwykle ekspresyjnie przed dalszą wysyłką prestiżowego produktu katolicyzmu made in Germany: charytatywną pomocą do Afryki i Azji, pozbawioną ewangelicznego ducha. A przed religijnymi analfabetami wkłada na siebie profesorską togę i zaprasza na serię wykładów. Pod gołe niebo i pod dach. Z centralnym, akademickim wykładem, wygłoszonym na uniwersytecie w Ratyzbonie, gdzie on sam przez 8 lat wykładał teologię i gdzie w dalszym ciągu figuruje na liście profesorów. Chrześcijaństwo, tłumaczy, opiera się również na rozumie i nie przez przypadek czerpie z greckiej nauki i filozofii. W konsekwencji dopiero synteza wiary i rozumu składa się na to, co się nazywa Europą. Wyrzucenie Boga ze sfery rozumności, jak chciał tego Kant, redukuje rozum do kategorii instrumentalnej. To samoograniczenie rozumu postchrześcjańskiego Zachodu sfiksowanego na produkcję niekończących się osiągnięć technicznych według Benedykta równoznaczne z „głuchotą na Boga”, „dyktaturą relatywizmu” czy „skróceniem promienia działania rozumu” - zagraża samej cywilizacji. Dziedzictwo Europy i całej myśli oświeceniowej zostaje podmywane także wtedy, gdy dokonuje się manichejskiego podziału świata na wierzących i niewierzących, na „naszych” i „tych przeciwko nam”. Że inspiracją tych wywodów nie są alpejskie łańcuchy, tylko elukubracje mocarzy tego świata, od Busha po Ahmadineschada, jest bardziej niż oczywiste.
Nieprzypadkowo też, na kanwie 11 września Papież podjął wątek o patologii wdzierającej się w relacje między cywilizacją Zachodu a resztą świata. W Monachium, wcielając się w rolę adwokata również wzynań niechrześcijańskich – w tym także islamu - żądał „bojaźni przed tym, co dla innych religii jest święte”. Jakżeż łatwo odczytać tu aluzję do wypuszczonych w obieg osławionych karykatur Mahometa. Więc to nie chrześcjaństwo w oczach Benedykta XVI wywołuje po drugiej stronie uczucia nienawiści. Za antyzachodnie resentymenty, coraz powszechniej oplatające cały glob, odpowiedzialna jest przechodząca w cynizm arogancja samej nihilistycznej cywilizacji postchrześcjańskiej, postrzegająca wiarę i religię jako zjawisko przednaukowe i irracjonalne. Szyderstwo ze świętości opakowane w prawo do nieskrępowanej wolności słowa. Ale odmawiając w rocznicę 11 września współczesnym zachodnim krzyżowcom swojego błogosławieństwa, nie wahał się przestrzec przed niebezpieczeństwem z drugiej strony. Bo światu zagraża nie tylko pustka zachodniego nihilizmu, lecz także islamski fundamentalizm. W murach ratyzbońskiej uczelni profesor Ratzinger wskazał na deficytową istotę Allaha, który nie jest Bogiem-Logos. W konsekwencji islamskie pojęcie Najwyższego Bytu, wymykające się kategorii rozumności i niezobligowane nawet własnym słowem, zezwala na uwolnienie drzemiącego w religii potencjału przemocy (dżihad), co jednak w żadnym wypadku nie dezawuuje islamu.