Jeden z uczestników mojej lubelskiej grupy zaufania, osiemnastoletni chłopak, wyjątkowo inteligentny, wrażliwy, uzdolniony poetycko, o bardzo dobrym sercu, przyznał mi się, że miał już ponad czterdziestu anonimowych partnerów. Czy zasługiwał bardziej na osąd moralny czy na współczucie? Znak, 11/2007
Z całą pewnością wielu osobom o skłonnościach homoseksualnych potrzebna jest pomoc terapeutyczna. W okresie dorastania i wczesnej młodości poczucie tożsamości płciowej jest niekiedy chwiejne. W momencie rozpoznania w sobie skłonności bądź lęków homoseksualnych młody człowiek powinien mieć do kogo z tym problemem się zwrócić, ufając, że zostanie wysłuchany i zrozumiany. Nie wystarczy wtedy przyjąć za dobrą monetę „deklaracji intencji” pacjenta („jestem homoseksualistą!”), która może być pochopna, niezbędne jest głębsze rozpoznanie, a to leży raczej w kompetencjach psychologa terapeuty niż seksuologa. Człowiekowi dojrzałemu o skłonnościach homoseksualnych też bywa potrzebna terapia: np. gdy ma objawy nerwicowe bądź cierpi na depresję. Celem profesjonalnej terapii jest okazanie pomocy cierpiącemu pacjentowi, tak aby przynieść mu ulgę. Taka profesjonalna pomoc terapeutyczna jest u nas w Polsce na szczęście szeroko dostępna, zarówno dla osób heteroseksualnych, jak i homoseksualnych. Trzeba przy tym pamiętać, że każdy profesjonalny terapeuta kształcony jest w przestrzeganiu tzw. neutralności: powinien respektować światopogląd i system wartości pacjenta. Dlatego sugerowanie wierzącym osobom homoseksualnym jakiejś specjalnej „terapii chrześcijańskiej” uważam za nieporozumienie. Trzeba po prostu szukać dobrej, profesjonalnej terapii.
Wezwanie adresowane do homoseksualnych kobiet i mężczyzn, by żyli w celibacie albo by na drodze heroicznej pracy nad sobą po łączonej z terapią zmieniali swoją orientację na heteroseksualną i wstępowali w związki małżeńskie – nawet gdyby znaleźli się pojedynczy ludzie gotowi takie wezwanie podjąć i wcielać w życie – nie liczy się z rzeczywistością. Heroizm nie jest obowiązkiem jakiegokolwiek człowieka, może być tylko jego dobrowolnym wyborem. Katechizm Kościoła Katolickiego, wypowiadając się na temat osób homoseksualnych (2358, 2359), ani słowem nie wspomina zresztą o zmianie orientacji. Przeciwnie, mówiąc o „głęboko osadzonych skłonnościach homoseksualnych”, niedwuznacznie sugeruje ich niezmienność (roztropnie nie przesądzając innej kwestii, nierozstrzygniętej przez naukę, czy są one raczej wrodzone czy raczej nabyte).
Katechizm mówi też niedwuznacznie, że „osoby homoseksualne są wezwane do czystości”. Powiedzmy sobie szczerze: to jest ten próg, na którym potyka się wiele osób, zarówno homo-, jak i heteroseksualnych, samotnych z wyboru bądź z konieczności, żyjących w celibacie czy w małżeństwie, świeckich i konsekrowanych. Do czystości wezwani są bowiem wszyscy chrześcijanie, i wielu z nas ma kłopoty, większe lub mniejsze, zwłaszcza w młodości, z szóstym przykazaniem. Ale nie jest przecież tak, że kto się na tym progu potyka, jest automatycznie wykluczony ze wspólnoty Kościoła! Czystość ma być przejawem naszej miłości oczyszczonej z wszelkiego egoizmu. Czystość pojmowana jako wstrzemięźliwość seksualna nie jest dobrem samym w sobie, ona ma służyć miłości bliźniego. To z uczynków miłości – lub ich braku – będziemy sądzeni przez Chrystusa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.