Nie od dziś i nie tylko w Stanach Zjednoczonych sława jest wartością pożądaną. Fama, czyli wieść, rozgłos, czasem jednak nawet plotka, już w łacinie nieco myliła się ze sławą. Dawniej sławę się zyskiwało, sławą można było zasłynąć, bywała wiekopomna. Znak, styczeń 2008
Osoby zabiegające o sławę wyróżniają się trzema cechami. Są to: wrażliwość na własnym punkcie (osławiona troska o self-esteem, łącząca w sobie cechy pozytywne, negatywną przesadę i egocentryzm), narcyzm oraz ekstrawertyzm. Badanie Cassandry Newson objęło porównanie testów osobowości nastolatków z początków lat 1950. i końca 1980. Przy pozycji: „Jestem ważną osobą” w latach 50. tylko 12% młodzieży odpowiedziało twierdząco, w latach 80. około 80%, czyli blisko siedmiokrotnie więcej. Badania wykazały dobitnie, że troska o osławiony self-esteem, o którym się tyle dyskutuje, wzrósł w ostatnim pokoleniu dramatycznie.
W książce Generation Me (Free Press, New York 2006) Jean Twenge dochodzi do wniosku, że stało się tak za sprawą programów szkolnych, które stawiały sobie za zadanie wyrobienie w dzieciach owego self-esteem, „dobrego samopoczucia”, mającego być koniecznym warunkiem rozwinięcia ich potencjału. Sprawa ta znalazła się w centrum zainteresowania amerykańskiej pedagogiki w latach 80. i 90. Dzieci miały sobie powtarzać, że są wspaniałe i wyjątkowe. Owego wysokiego mniemania o sobie nie wiązano z osiągnięciami wynikającymi z rzetelnego wysiłku młodych ludzi. Dobre intencje zwolenników intensywnego „wyrabiania” self-esteem przeszły same siebie. Problem polega jednak na tym, że w którymś momencie nie można już utrzymać stałego poziomu nic nieznaczących pochlebstw. Jeśli nie serwuje się ich ciągle więcej, przestają być skuteczne. Zjawisko to porównałabym do problemów z antybiotykami, których przedawkowanie zauważamy. Zapanowała (nieuleczalna?) epidemia zadufania w sobie i narcyzmu.
Sława daje właśnie okazję do ciągłej pochwały i pochlebstwa. Narcyzem (według podręcznika wymieniającego zaburzenia psychiczne) jest ten, kto ma nadmierną i stałą potrzebę bycia podziwianym. Psychospołeczne pojęcie narcyzmu „unaukowiono” dopiero niedawno. Ankieta badawcza tego problemu istnieje w Stanach Zjednoczonych dopiero od roku 1988, nie można więc robić precyzyjnych porównań do lat wcześniejszych. Można jednak ustalić, że najwyższy wskaźnik osobowości narcystycznej charakteryzuje ludzi mających 35 lat i mniej, czyli tych, których objęło szkolenie w zakresie self-esteem. Keith Campbell, który zajmuje się narcyzmem i rozplenionym poczuciem, że „się należy”, opierając się na danych statystycznych ustalił, iż amerykańskie nastolatki są bardziej narcystyczne niż starsi Amerykanie i młodzi ludzie z innych części świata.
Badania wydają się wskazywać, że narcyzm nie wzrasta z wiekiem. Pozwoliło to postawić tezę, że „osobnicy wchodzący do show-biznesu mają już osobowość narcystyczną”. Eksperci twierdzą jednak, że hucpa większości gwiazd wzrasta z czasem. Psychiatra pracujący ze znanymi sportowcami zaobserwował, że przebywanie z adorującymi ich kibicami w wielkim stopniu utwierdza u nich narcyzm. Zjawisko to nazwał „nabytym narcyzmem sytuacyjnym”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.