McSława – narkotyk dla mas?

Brak komentarzy: 0

Joanna Petry Mroczkowska

publikacja 15.02.2008 13:51

Nie od dziś i nie tylko w Stanach Zjednoczonych sława jest wartością pożądaną. Fama, czyli wieść, rozgłos, czasem jednak nawet plotka, już w łacinie nieco myliła się ze sławą. Dawniej sławę się zyskiwało, sławą można było zasłynąć, bywała wiekopomna. Znak, styczeń 2008



W książce Halperna jeden z rozmówców zwraca uwagę na to, że ludzie nie myślą o własnym nekrologu. Gdyby myśleli, może działaliby z większą rozwagą, nie robili tylu głupstw. Może warto różnicować i dokonywać wyboru – natychmiastowy rozgłos albo długoterminowy rozwój prowadzący do wysokich kompetencji profesjonalnych. Pojawia się wniosek – nie można przystawać na każdą okazję pojawienia się na ekranie czy w prasie. Nasuwa się tutaj przykład Charltona Hestona, wybitnego aktora, który zepsuł sobie wizerunek przez to, że dał zrobić z siebie maskotkę National Rifle Association, Narodowego Stowarzyszenia Broni Palnej.

W naszym języku zachłystującym się popularnością za szybko zanika słowo „kompromitacja”.
Modne dziś – szczególnie w Polsce – stało się hasło uzdrowienia pamięci – narodowej-historycznej, indywidualnej. Czemu nie? To, co chore, potrzebuje leczenia. Ale – jak mówią Anglosasi – uncja prewencji warta jest więcej niż funt lekarstw. Nie można ani na chwilę zapomnieć, że na dobrą czy złą pamięć o sobie „zarabia” się tu i teraz, w teraźniejszości.



***

JOANNA PETRY MROCZKOWSKA - dr filologii romańskiej, krytyk literacki, tłumaczka i eseistka. Wydała m.in.: Siedem grzechów głównych dzisiaj (2004), Niepokorne święte (2007).
Pierwsza strona Poprzednia strona strona 7 z 7 Następna strona Ostatnia strona
oceń ten artykuł Zagłosowało 0 osób.
Średnia ocena to -.

Reklama

Reklama

Autopromocja