Jeśli przegramy rodziny, przegramy chrześcijaństwo

Przewodnik Katolicki 20/2010 Przewodnik Katolicki 20/2010

O dialogu, ludziach niewierzących i współczesnych zadaniach Kościoła w Polsce, mówi bp Wiesław Alojzy Mering, ordynariusz włocławski, przewodniczący Komitetu ds. Dialogu z Niewierzącymi KEP. Rozmawia ks. Dariusz Madejczyk

 

Charakterystyczne dla naszej kultury jest traktowanie wiary bardzo intymnie i prywatnie. W Ameryce młodzi ludzie chętnie mówią o swojej wierze, dzielą się swoimi przeżyciami, europejczycy przeciwnie. Ale mimo to, nie brakuje nam - i na pewno nie zabraknie - tych, którzy szukają. Być może trzeba dziś pomagać właśnie w tych indywidualnych poszukiwaniach i osobistym dochodzeniu do Boga – w duchu tej żydowskiej intuicji, że kto ocala jednego człowieka, ocala cały świat. Można powiedzieć, że tak wiara jednego człowieka, jak i niewiara innego jest szansą na spotkanie z Bogiem. Niewiara też jest szansą, zmusza bowiem do myślenia, do poszukiwania argumentów. A człowiek potrzebuje argumentów.

Amerykańscy nowi ateiści, którzy chcieliby wieścić koniec wiary i Kościoła, np. słynny Dowkins, bazują na emocjach; podobnie zresztą jak promocje „Kodu Leonarda da Vinci” czy „Ewangelii Judasza”. Ludzie natomiast doskonale wyczuwają różnicę między fikcją a argumentami mającymi odniesienie do rzeczywistości. Profesor Michaela Novaka, w swojej świetnej książce „Boga nikt nie widzi”, zauważa, że są ateiści, którzy ustawicznie wyszydzają innych, ale niewielu z nich chce rozmawiać z wierzącymi! Wierzących chcą oni jedynie lekceważyć. Myślę, że to jest niesłychanie ważne, by wejść w dialog, który nie będzie używał jako argumentu emocji lub wyszydzania. Celem dialogu musi być wspólne odkrycie prawdy. Nie musimy zgadzać się we wszystkim, ale możemy dojść do punktu, w którym nie będziemy się wzajemnie ranić, ani upokarzać.

Czy widzi Ksiądz Biskup jakiś złoty środek w tej drodze dialogu?

- Myślę, że punktem porozumienia między dwiema stronami musi być żarliwa wiara chrześcijan. To o nią musi się troszczyć Kościół. Zgoda na bylejakość wiary jest kruszeniem jej fundamentów. Będziemy ciekawymi rozmówcami dla niewierzących, jeśli zobaczą, że jesteśmy przejęcie naszą wiarą, a sama wiara jest dla nas skarbem, klejnotem najcenniejszym, perłą, dla której chrześcijan gotów jest zrezygnować ze wszystkiego. Oczywiście nie chodzi tu o fanatyzm w wierze, ale o autentyzm – dawanie świadectwa autentycznie chrześcijańskiej postawy.

Zagrożeniem dla dialogu nie są ateiści, ale nasza postawa: bylejakość w przeżywaniu wiary, przypadkowość, przeciętność, obojętność. Musimy usłyszeć i przemyśleć to dramatyczne wołanie papieża, który mówi o zdającym się wygasać płomieniu wiary w Europie. Ateizm bierze się właśnie z tego wygasania wiary w nas.

W „Przewodniku Katolickim” pojawiły się w tym roku Wielkim Poście wywiady nt. wiary. Nie wszyscy nasi rozmówcy byli ludźmi, dla których wiara jest czymś oczywistym. Niektórzy wprost mówili o swoich poszukiwaniach, inni zadawali sobie pytanie o Kościół w wymiarze instytucjonalnym. W odpowiedzi na ten cykl otrzymaliśmy słowa uznania, że wreszcie ktoś zauważył te problemy i podjął temat trudności w wierze, ale były też słowa krytyki, że katolicki tygodnik nie powinien takich ludzi pokazywać…

- Te różne opinie do mnie też docierały. Osobiście jednak tymi wywiadami się ucieszyłem, bo cieszę się z każdego ludzkiego życiorysu, wobec którego można powtórzyć słowa Jezusa: „Niedaleki jesteś od Królestwa Bożego”. Ewangelia zapisuje wypowiedzi wielu ludzi, którzy szukali. Oni nie należeli jeszcze do Chrystusa, bo Ewangelia to nie tylko historia ludzi ugruntowanych w swojej drodze wiary. Co więcej, musimy pamiętać, że to właśnie tym ludziom poszukującym, ich wątpliwościom i niepokojom, my sami bardzo wiele zawdzięczamy.

„Przewodnik” ma wielu i bardzo różnych czytelników. Jednych może drażnić wypowiedź agnostyka, a innych nadmierna pewność siebie kogoś wierzącego. Gdybyśmy mieli słuchać tylko tych, których lubimy, albo którzy myślą tylko tak jak my, utopimy się w samozadowoleniu, stracimy szansę dotarcia do ludzi. Katolicki tygodniki ma prawo i obowiązek, oczywiście z zachowaniem właściwych proporcji, pokazywania także ludzi szukających Boga. Dla wielu właśnie taka rozmowa, fakt, iż zostali przez kogoś zauważeni i wysłuchani, może być pierwszym krokiem do wejścia na drogę wiary.

Przy okazji tych rozmów, mieliśmy też okazję zobaczyć w niektórych przypadkach problem ludzi ochrzczonych, którym czy to brakuje wiary, czy też ich relacja z Kościołem jest bardzo słaba. Można by tu spokojnie użyć ewangelicznego określenia „owce zagubione”. Czy nie wydaję się Księdzu Biskupowi, że nasza praca duszpasterska w jakimś stopniu pomija tę grupę.Dość łatwo przychodzi nam troszczyć się o tych, którzy są w kościele co tydzień; tych, którzy się oddalili chyba trochę pomijamy.

- Na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci sytuacja na pewno się poprawiła na lepsze. Pomyślmy choćby o duszpasterstwie małżeństw niesakramentalnych – jak bardzo zmieniło się nasze myślenie o tej kategorii ludzi! Są nawet rekolekcje dla nich. Mamy dziś duszpasterstwa ludzi uzależnionych od narkotyków, alkoholu. Kiedyś byśmy na nich krzyczeli z ambony (chociaż w kościele ich nie było), a dziś tworzymy dla nich sieci poradni, klubów, grupy wsparcia działające w oparciu o struktury kościelne.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...