Wolność religijna jest udziałem licznych społeczności muzułmańskich żyjących w krajach kultury Zachodu, natomiast brak jest uznawania reguł wolności religijnej w krajach islamu. Dialog nie może być dialogiem dla dialogu. Jego warunkiem i celem winno być zapewnienie wolności religijnej dla chrześcijan żyjących wśród muzułmanów.
Temat poruszany w tym artykule zrodzi pewnie u wielu czytelników pierwsze skojarzenie wyrażające się w biblijnych – starotestamentalnych słowach: „ucisk i strapienie!” bądź też w powszechne konstatacji: „prześladowanie”. Skojarzenie to winno być zweryfikowane.
I.
Chrześcijanie na ziemiach tradycyjnie muzułmańskich to zarówno pobożni i prawi wyznawcy Jezusa Chrystusa – ubodzy Ewangelii, „zawsze” (przynajmniej od wielu wieków) tamże obecni, jak również ci, którzy w XIX i na początku XX w. zakładali i utwierdzali w tej przestrzeni geograficzno-kulturowej struktury kolonialne, czy też prowadzili łupieżczą gospodarkę. Chrześcijanami w krajach islamu są też ci, którzy obecnie tworzą tam misje dyplomatyczne, prowadzące działalność polityczną oraz ekonomiczno-kulturową. Tak przynajmniej postrzegają ich muzułmanie, nawet gdyby okazało się, że dyplomatami tymi nie są chrześcijanie. Świat Zachodu bowiem to – wg muzułmanów – przestrzeń chrześcijańska. Chrześcijanami wśród muzułmanów są też czasowi uczestnicy misji specjalnych – militarnych np. w Iraku czy Afganistanie prowadzonych przez mocarstwa dzisiejszego świata w celu (jak to nagłaśniają media) walki z światowym terroryzmem oraz wprowadzania demokracji wg wzorców zachodnich w miejsce krwawych dyktatur obalanych siłą przez Zachód. Wyznawcami Chrystusa w świecie islamu są też eremici (np. przebywający przez wiele lat wśród muzułmańskich Tuaregów w Algierii, np. bł. Karol de Foucauld, który zmarł w 1916 r. śmiercią męczeńską), czy też mnisi (francuscy trapiści w Algierii, którzy zginęli w 1996 r. z rąk algierskich fundamentalistów). Karol de Foucauld odkrył wartość chrześcijaństwa w „morzu islamu”, zdobył powszechny szacunek ze strony muzułmanów i mimo iż jeden z nich odebrał mu życie, to tysiące uczestniczyło w jego pogrzebie chwaląc Boga za wielkość człowieka, który żył, jak prawdziwy mędrzec (marabut), pełnią wartości swojej religii.
Christian de Chargé, przełożony klasztoru Notre-Dame de l’Atlas, położonego w odległości 60 km na wschód od Algieru w Algierii, pozostawił testament (napisany w 1993 r. i 1994 r.) , który odczytano po jego śmierci. Znalazły się tam m.in. następujące zdania: Gdyby pewnego dnia zdarzyło się – a mogłoby to być już dzisiaj – że padnę ofiarą terroryzmu, który zdaje się obecnie zagrażać wszystkim cudzoziemcom zamieszkującym w Algierii, pragnąłbym, aby moja wspólnota, mój Kościół, moja rodzina pamiętali, że moje życie było oddane Bogu i temu krajowi. By zdali sobie sprawę, że Jedynemu Władcy wszelkiego życia to moje nagłe odejście nie było obojętne. By modlili się za mnie; bo jakże mogłem zostać uznany za godnego złożenia takiej ofiary? By potrafili związać moją śmierć z tylu innymi, które są równie okrutne, lecz pozostają ledwie zauważone i bezimienne.(…) Nie życzę sobie takiej śmierci. Myślę, że muszę to jasno powiedzieć. Bo nie wyobrażam sobie, jak mógłbym się cieszyć z tego, że ten naród, który kocham, miałby być w czambuł oskarżony o zamordowanie mnie. To zbyt wysoka cena, za coś, co prawdopodobnie zostanie określone jako „łaska męczeństwa”, by płacił ją Algierczyk, ktokolwiek nim będzie, nawet jeśli powie on sobie, że czyni to w imię po swojemu rozumianego islamu. Wiem, jaką pogardą świat darzy Algierczyków, wszystkich bez różnicy. I znana mi jest karykatura islamu, forsowana przez typ ludzi dobrze myślących. Ci ludzie zbyt łatwo uspokajają własne sumienie, stawiając znak równania między religią i ideologią skrajnych fundamentalistów. Dla mnie Algieria i islam to dwie różne rzeczy, to ciało i dusza. Stwierdzałem to już wielokrotnie, w pełni świadom tego, co im zawdzięczam, tak często odnajdując w nich prostą nić przewodnią Ewangelii, tak jak nauczyła mnie jej moja matka, mój pierwszy Kościół – odnajdując ją właśnie tu, w Algierii, w postawie szacunku wierzących muzułmanów. (…) Jeśli Bóg zechce, będę mógł zobaczyć Jego dzieci islamskie, tak jak On je widzi, ludzi ogarniętych światłością chwały Chrystusa, owocu Jego Męki, obdarzonych Darem Ducha, którego tajemną radością będzie zawsze tworzenie wspólnoty, ukazywanie podobieństw i radowanie się różnicami.Każde jednostronne ujęcie omawianego tematu byłoby niesprawiedliwe. Na pewno można by sporządzić faktograficzne kalendarium męczeństwa, którego doświadczają rodzimi czy też przyjezdni chrześcijanie w krajach kultury arabskiej i w ogóle islamskiej. Można też spróbować spojrzeć głębiej, dostrzegając złożoność zagadnienia. Bardzo ważne jest stwierdzenie, iż nie sposób przedstawić jedynego obrazu losu chrześcijan wśród muzułmanów. Jak poszczególne państwa islamskie są różne, tak i los chrześcijan w nich żyjący jest odmienny. Państwa powstałe w Azji Południowo-Wschodniej będące częścią imperium Związku Radzieckiego różnią się od państw Magrebu czy też Turcji aspirującej do członkostwa w Unii Europejskiej. Nie można postawić znaku równości między takim państwem europejskiego islamu, jakim jest Albania (70% mieszkańców to muzułmanie sunnici) a Bośnią-Hercegowiną (gdzie żyją liczni wyznawcy Allaha – etniczni Słowianie; muzułmanami sunnitami są Bośniacy, stanowiący 44% społeczności państwa). Na pewno słuszne jest stwierdzenie, że sytuacja chrześcijan wszędzie jest trudna. Trudność ta ma jednak wielorakie oblicza.
II.
Trzeba też wyraźnie podkreślić, iż ziemie islamu są uznawane przez chrześcijan tam żyjących za ich chrześcijańską diasporę – przestrzeń życia. Chrześcijanie języka arabskiego, którzy zwracają się do Boga imieniem „Allah”, od początku istnienia chrześcijaństwa stanowili cząstkę Kościoła powszechnego. Nigdy nie czuli się obcy w późniejszym świecie islamu. To jest ich świat, do którego mają prawo. Przekonani są głęboko, że ziemia, na której żyją, jest ziemią ich przodków, tu się rodzili i umierali. Gdyby tak nie było, opuściliby bezwzględnie ową „obcą” przestrzeń. Nie jest ona im obca, chociaż za to przekonanie płacić musieli i wciąż płacić muszą wielką cenę cierpienia, obawy i lęku, a także prześladowania. I chociaż dziesiątki tysięcy chrześcijan opuściło w ostatnich latach kraje islamu to pozostała tam „reszta uczniów Chrystusa”, tak jak w dziejach religii zawsze pozostaje gdzie w świecie „reszta Izraela”.\
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.