Dlaczego leczyć podmiot – sprawcę przestępstwa, zamiast go z n i s z c z y ć (i zastąpić innym, bardziej użytecznym)? Dlaczego szanować przestępcę jako osobę, zamiast ją usunąć, tak jak usuwa się wadliwą część maszyny?
(fragm.. art. ze str. 230-235)
Doszliśmy w ten sposób do istotnego pytania: Czy można – w imię kontroli nad porządkiem społecznym – p r z y p i s a ć podmiotowi b r a k w o l n o ś c i? W modelu klasycznym jest to niemożliwe. Kwestia ta bywa w ostatnich latach przedmiotem najgorętszych dyskusji, o czym świadczy mnożenie się konstrukcji teoretycznych prowadzących do takiego właśnie wniosku. Jeśli ktoś lubi śledzić kręte ścieżki nauk humanistycznych, to wie, że od pewnego czasu toczy się szczególnie zaciekła walka o powierzenie n e u r o n a u k o m zadania d e m i s t y f i k a c j i źródeł ludzkiego działania jako działania odpowiedzialnego, czyli wolnego i świadomego. Jeśli uda się zredukować umysł do mózgu, a psychikę do przedmiotu badań neurologii, można będzie bez trudu sprowadzić wolną wolę, intencję, zdolność podejmowania decyzji, cały układ pojęć, na którym zbudowane było „tradycyjne” prawo karne, do cybernetycznego determinizmu. Najbardziej przenikliwi zwolennicy neuronauk starają się wykazać, że ten sposób myślenia o d e t e r m i n i z m i e nie ma nic wspólnego z ideami łączonymi zwykle z f a t a l i z m e m. Idea, że nasz umysł stanowi część s y s t e m u, którego zrozumienie nie wymaga odwoływania się do pojęcia psychiki, gdyż jest to system materialistyczny, zamknięty w sobie samym, nie powinna skłaniać do myślenia, że naszym losem jest smutna inercja moralna. Działanie dla dobra (własnego i innych) miałoby bowiem stanowić integralną część deterministycznego łańcucha przyczyn, do którego należymy. Realizacja dobra odpowiadałaby programowi zapisanemu w naszym kodzie genetycznym, który osiągnął obecny stan dzięki darwinowskiemu, selektywnemu następstwu pokoleń. Gdy tylko to zrozumiemy, trzeba będzie pozbawić prawo funkcji rozróżniania dobrego i złego użycia wolności realizowanej za pomocą sankcji pozytywnych wobec tych, którzy wolności używają dobrze i negatywnych wobec tych, którzy używają jej źle. Zadaniem prawa w ogóle, a prawa karnego w szczególności, byłoby włączenie się w deterministyczny łańcuch ludzkich czynów, aby wspierać działania społecznie użyteczne i zapobiegać tym, które prowadzą do paraliżu współżycia społecznego, lub je ograniczać. Niezgoda na doprowadzenie tego programu do skrajności czy też – co jest zasadniczo tym samym – brak odwagi usunięcia zeń wszystkiego, co i r r a c j o n a l n e, byłoby prawdziwą przyczyną upadku prawa karnego.
Czy klasyczna teoria prawa karnego może stawić czoła tym prowokacjom? Moim zdaniem tak, lecz pod pewnym warunkiem: jeśli nauczy się głębokiego myślenia o sobie samej i o antropologicznym założeniu, na którym się opiera, a mianowicie o o d p o w i e d z i a l n o ś c i. Spróbujmy doprecyzować związane z tą kwestią pojęcia: odpowiedzialność wyjaśniamy albo w terminach psychicznych, albo fizycznych. Ponieważ jednak w n a u c e należy wyjaśniać całą rzeczywistość (również jej elementy psychiczne) wyłącznie w terminach fizycznych, jeśli chcemy do końca wyeliminować irracjonalność, czyli meta-fizykę, nie mamy innego wyjścia, jak tylko przyjąć „nowoczesny” sposób pojmowania determinizmu, dzięki któremu zidentyfikujemy w naszych mózgach źródła wszystkich zachowań. W mózgu znajdziemy biologiczne korzenie towarzyskości, altruizmu, życzliwości, indywidualnych zdolności i talentów, słowem całego tego uniwersum, które błędnie uważano za n i e m a t e r i a l n e i w którym tradycyjnie umieszczano emocje, uczucia, charakter, a przede wszystkim to, co nazywamy w a r t o ś c i a m i. Zachowajmy jednak spokój, widząc, że neuronauki lokalizują je w określonych obiegach mózgowych i badają ich intensywność metodami ilościowymi, charakterystycznymi dla nauk f i z y c z n y c h. Przez te badania wartości nie zostają zniszczone, lecz po prostu są poznawane i opisywane jako f a k t y, które wskazują na ogromną złożoność naszego mózgu. Fakty te nie są wytworami naukowo nieuchwytnych mocy duchowych, lecz dobrze określonych dynamizmów ewolucyjnych poddających się naukowej analizie.
Jeśli zatem prawo karne ze swoim roszczeniem do wymierzania kary będzie trwać przy metafizycznej idei odpowiedzialności – zdaniem zwolenników modelu ponowoczesnego – nie będzie mogło nie ponosić klęsk. Jedynym rozwiązaniem dla prawa karnego ma być, ich zdaniem, jego wewnętrzne przekształcenie i przyjęcie nieznanego (do dzisiaj) oblicza p r a w a i n t e r w e n c j i. Wyrażeniem tym zaczyna się określać system prawny, który byłyby zdolny do przypisywania odpowiedzialnym podmiotom ewentualnych działań antyspołecznych, nie kryminalizując ich jednak, lecz po prostu je l e c z ą c, aby zagwarantować porządek społeczny.
Nie można apriorycznie zaprzeczyć, iż neuronauki mogą pokazać, że występujący u ogromnej większości ludzi zmysł społeczny, który przejawia się w zasadniczo akceptowanych społecznie uczuciach, ma źródło deterministyczno-genetyczne. Wykluczone jest natomiast, by osoba genetycznie pozbawiona „zmysłu społecznego” lub taka, u której zmysł ten jest szczególnie słaby (a zatem osoba, której nie można by nawet czynić wymówek, nie mówiąc o stawianiu „zarzutów” czy uznaniu jej za „przestępcę”), mogłaby zostać w y l e c z o n a, a nie z n i s z c z o n a.
Jak zauważył kiedyś trafnie Vittorio Mathieu, gdybyśmy byli dobrze skonstruowanymi komputerami, nasze oprogramowanie zawierałoby raczej instrukcję pozbywania się naszych niebezpiecznych kolegów, a nie instrukcję ponoszenia ryzyka i kosztów ich naprawy na podstawie niepewnej i przybliżonej wiedzy (jej pozytywny wynik byłby zresztą mało prawdopodobny), naprawy dokonywanej za pomocą procedur, na przykład sądowych, które nie są ścisłe i których założenia mogą się nawet wydać nielogiczne, tak jak zasada domniemania niewinności. Ponowoczesna kultura, oczekująca od klasycznego systemu prawa karnego rezygnacji ze skażonego metafizyką roszczenia do wymierzania kary i zastąpienia go bardziej nowoczesnym podejściem psycho-socjologicznym, prowokuje następujące wyzwanie: Dlaczego leczyć podmiot – sprawcę przestępstwa, zamiast go z n i s z c z y ć (i zastąpić innym, bardziej użytecznym)? Dlaczego szanować przestępcę jako o s o b ę, zamiast ją usunąć, tak jak usuwa się wadliwą część maszyny?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.