Jeśli nawet uznalibyśmy, że Boga nie ma, a świat i nasze życie podlegają wyłącznie prawom ewolucji, to fakt istnienia religii przemawia za tym, że była nam ona do czegoś potrzebna. Wykształciła się, bo miała ważne znaczenie adaptacyjne. Co więcej, wydaje się, że również dziś jest nadal potrzebna: religia może być źródłem życiowej siły
W Biblii czytamy: „Niech nie wie twoja prawica, co czyni lewica". My jednak często dajemy romskiemu dziecku bułkę, ale zaraz potem pomyślimy: „Panie Boże, ale jestem świetny, podzieliłem się bułką i to na dodatek z tym cygańskim dzieciakiem, a ja przecież nie lubię Romów. Ciekawe, jak mnie za to wynagrodzisz?". Oczekujemy Boga, który wyjdzie i powie: „Dobrze, bardzo dobrze zrobiłeś, postępujesz moralnie nawet wtedy, kiedy jest ci tak źle". Jesteśmy tak dumni ze swego czynu, że zaraz komuś o tym opowiadamy. Tymczasem Ewangelie nauczają czegoś zupełnie przeciwnego: owszem, pość, umartwiaj się, ale kiedy wychodzisz z domu, to wyglądaj tak, jakbyś świętował; kiedy się modlisz, schowaj się i w ukryciu czerp od Pana. Modlitwa, post, każda działalność, o której będziesz gadał, paplał, straci energię. Kiedy nie przestajesz być z siebie zadowolony, bo dałeś romskiemu dziecku bułkę, albo opowiadasz o tym wszem i wobec, to cały potencjał wynikający z tego czynu zamieni się w to rozpamiętywanie, w to opowiadanie. Sam siebie nagradzasz gadaniem. Rozpraszasz się.
wszystko zrozumiałem
Założyciele wielkich religii mają osobiste doświadczenie spotkania z Bogiem, z jakąś przekraczającą ich i niesłychanie inspirującą Rzeczywistością. Muszą jednak to doświadczenie przekazać innym. Następnie ci, którzy o tym doświadczeniu usłyszeli, mówią o nim jeszcze innym. Tutaj pojawia się największy problem: jak to zrobić, żeby po drodze nie stracić tego, co najcenniejsze, czyli doświadczenia spotkania. Apostołowie byli zachwyJezusem. To, co mówił, musiało być dla nich naprawdę świeże i poruszające. Uczniowie mogli podejrzewać, że Jezus ma w sobie jakąś niewyobrażalną moc, skoro nie ma słabych punktów. Uczeni w Piśmie zadawali mu podstępne pytania i…nic, na każde z nich potrafił odpowiedzieć. Apostołowie chcieli więc to, czego byli uczestnikami, przekazać innym.
Próbowali słowami jakoś oddać stan, w którym się znajdowali, znaleźć sposób na jego podtrzymanie, a u innych na jego wywołanie. Pojawiły się rady: zaprzyj się siebie, nieś swój krzyż, kochaj bliźniego swego itd.
Problem w tym, że sam słowny przekaz może nic nie dać, a czasem nawet zabić doświadczenie spotkania. Doświadczenie to przede wszystkim przeżyć, a nie tylko o nim usłyszeć. Chrześcijaństwo jest religią, która daje siłę tylko wtedy, gdy „wychodzi od" i „prowadzi do" spotkania z sacrum. Spotkanie z Chrystusem to entuzjazm, odsłonięcie prawdy o rzeczywistości. Na co dzień żyjesz w świecie, w którym liczy się tylko siła. Jeśli będziesz słabszy, to cię zdepczą; jeśli nie będziesz miał pieniędzy i władzy, to nikt cię nie będzie szanował. A nawet jeśli będziesz miał, to będą cię otaczać głównie pochlebcy. Aż tu nagle trafiasz na Kogoś, kto ci pokazuje, że może być inaczej. Mówi, że taki, jaki jesteś -jesteś cudowny, wartościowy, niepowtarzalny. Kiedy to usłyszysz, kiedy uwierzysz, że możesz żyć inaczej, stwierdzasz, że nieważne są i cierpienia, które czekają cię na tej drodze, i tak nią podążysz. Liczy się tylko to, że Ktoś pokazał ci wyjście z niewoli. Już nie musisz przed nikim niczego udawać, kłamać i wysłuchiwać kłamstw. Wiesz, że istnieje inny wymiar, że można funkcjonować bez lęku i obłudy.
Moment, w którym uwierzysz w to naprawdę, będzie podobny do zakochania, do zrozumienia sensu życia; to chwila, w której będziesz przekonany o tym, że wszystko zrozumiałeś. To daje niewyobrażalną dawkę energii, życiowej siły.
zapasowy spadochron
Jeśli potrafisz to doświadczenie zapamiętać i utrwalić, to tak jakbyś zyskał zapasowy spadochron, dodatkową szalupę na promie, znalazł na pustyni kanister z wodą. Masz coś, cię uratuje w trudnej sytuacji. Będziesz wyczerpany, przybity, bezsilny, ale nawet wtedy znajdziesz dodatkowe siły, żeby się odbić od dna. Problem tkwi w tym, że doświadczenie spotkania z sacrum trzeba w sobie pielęgnować. Nie możesz tego zaniedbać, bo wtedy znajdziesz się w sytuacji człowieka z przypowieści Jezusa, który zakopał talent dany mu przez zarządcę. Nic z nim nie zrobił, dlatego nic nie zyskał, mało tego - stracił. Ludzie przez wieki próbowali znaleźć sposób na to, żeby doświadczenie spotkania z Bogiem nieustannie podtrzymywać. W ten sposób powstawały i do dziś powstają ruchy religijne. Stąd popularność jogi, medytacji, buddyzmu, czy różnych ezoterycznych guru i nauczycieli. W chrześcijaństwie byli to mnisi na pustyni, później średniowieczne bractwa, a obecnie są to np. Odnowa w Duchu Świętym, Neokatechumenat, Opus Dei. Religia, która daje siłę do życia, to wynik połączenia entuzjazmu i pielęgnacji. Pielęgnujesz w sobie to, co czułeś w momencie, kiedy się w Bogu zakochałeś. Nie ma jednego przepisu jak ten stan podtrzymać. Każdy spotyka się z Bogiem indywidualnie, każdy zatem musi sam odkryć, jak to doświadczenie w sobie zachować. Nie chodzi o to, żeby być nieustannie rozentuzjazmowanym. To niemożliwe. Kiedyś przyjdzie ciemna noc, pustka i rozpacz. W życiu religijnego człowieka zawsze przychodzi taki moment. Wtedy można wytrwać tylko dzięki posłuszeństwu i wewnętrznej dyscyplinie. Ale to już inna opowieść...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.