O polskiej prezydencji, tajemniczych i opozycyjnych priorytetach, sprawach wstydliwych i przemycaniu interesów narodowych z posłem Jarosławem Sellinem rozmawia Wiesława Lewandowska
– Czy to aby nie bujanie w obłokach, Panie Pośle?
– Można by powiedzieć, że ojcowie założyciele zjednoczonej Europy też bujali w obłokach. Niestety, zdajemy sobie sprawę, że to nasze odwoływanie się do Jana Pawła II może być przez wielu wyśmiewane. Należy też przypuszczać, że polityka prorodzinna, obrona chrześcijaństwa i powrót do nauki Jana Pawła II to właśnie to, co nas różni od rządowej wizji prezydencji.
– A można przypuszczać, że większa będzie zgodność między rządową a opozycyjną wizją prezydencji w odniesieniu do kwestii „geograficznych”, np. Partnerstwa Wschodniego?
– My uważamy, że w czasie naszej prezydencji należy dążyć do znacznego finansowego wzmocnienia programu Partnerstwa Wschodniego. Dzisiaj tzw. polityka południowa pochłania trzykrotnie więcej pieniędzy unijnych niż wschodnia. To wydaje się nieracjonalne, gdyż kraje położone na południe od UE – w przeciwieństwie do wschodnich – i tak nie będą jej członkami.
– Jakie więc konkretnie propozycje powinna złożyć Polska w tej sprawie?
– Naszym zdaniem, należałoby zaproponować, aby UE zawarła szybko układ stowarzyszeniowy nie tylko z Ukrainą, ale też z Mołdawią i Gruzją, które są już do tego prawie gotowe. A z tego, co mi wiadomo, rząd PO chce doprowadzić do układu stowarzyszeniowego tylko z Ukrainą. Podobnie ze strefą wolnego handlu – należy postulować włączenie także Mołdawii i Gruzji, a nie tylko Ukrainy. Proponowalibyśmy też zniesienie wiz dla wszystkich, poza Białorusią, obywateli krajów Partnerstwa Wschodniego, a więc dla Ukraińców, Mołdawian, Gruzinów, Ormian i Azerów.
– Czy polska prezydencja może być dobrą okazją do poruszenia trudnych spraw związanych z Rosją?
– Powinniśmy zaproponować rozpoczęcie prac nad wspólną unijną strategią wobec Rosji. Unia musi się po prostu zdecydować, czy bliższa strategicznie jest dla niej Rosja, czy Stany Zjednoczone. Musi opisać swoje interesy wobec Rosji i wypracować jakąś wspólną strategię. Dobrze by było, żeby właśnie Polska tę agendę zaproponowała…
– Dlaczego akurat Polska?
– Bo Polska jest w tej kwestii mniej naiwna niż Francuzi, Niemcy, Hiszpanie czy Włosi.
– A co z tzw. polityką południową, spędzającą obecnie sen z europejskich powiek? Chyba jednak nie da się jej wyłączyć z obszaru zainteresowań polskiej prezydencji?
– Oczywiście, Polska powinna zaproponować jak najbardziej aktywną politykę wobec Południa. Nie wystarczy zwykłe „dzielenie się doświadczeniami w budowaniu demokracji”. My proponujemy – a nasz rząd przygotowujący się do prezydencji jakoś na to nie wpadł – zorganizowanie trzech szczytów: Unia Europejska – Unia Afrykańska, Unia Europejska – Liga Państw Arabskich oraz Unia Europejska – Izrael. Na takich forach powinno się poważnie rozeznać sytuację, zaproponować jakieś formy pomocy.
– Skoro możliwości kształtowania polityki zagranicznej przez prezydencję są dość ograniczone, to czy nie lepiej skupić się jednak na sprawach wewnątrzunijnych?
– To oczywiste. Trzeba sfinalizować przyjęcie Chorwacji do Unii, kontynuować negocjacje akcesyjne z Islandią i krajami Bałkanów Zachodnich – Serbią, Albanią, Bośnią, Macedonią i Kosowem. I wreszcie trzeba zadbać o odpowiedni rozwój strategii makroregionalnych. Tzw. Strategia Bałtycka wymaga wzmocnienia, szczegółowego opisania i większych pieniędzy. My proponujemy jeszcze jedną strategię – Karpacką, obejmującą kraje członkowskie: Polskę, Słowację, Węgry, Rumunię oraz kraj akcesyjny – Ukrainę. Jest to obszar bogaty kulturowo, różnorodny społecznie, o niezwykłych zasobach środowiska naturalnego, a przede wszystkim obejmujący najbiedniejsze regiony UE. I pod tym też kątem należałoby wypracować tę specjalną Strategię Karpacką.
– Polski rząd wydaje się dość entuzjastycznie podchodzić do wzmocnienia integracji w ramach wspólnej europejskiej polityki bezpieczeństwa i obrony. Co na to polska opozycja?
– Uważamy, że Europa nadal nie jest przygotowana do prowadzenia aż tak spójnej polityki zagranicznej, żeby to owocowało dobrą wspólną polityką obronną. Francja, Niemcy, Wielka Brytania nadal prowadzą tę politykę samodzielnie. Obecnie świadczy o tym choćby zróżnicowane podejście do Libii. Na taką wspólną politykę nie nadszedł więc jeszcze czas. A jeżeli dzisiaj ktoś tę sprawę stawia, to można to odbierać jako krok w kierunku osłabiania NATO, czyli podważania ścisłego związku Europy ze Stanami Zjednoczonymi w dziedzinie bezpieczeństwa. To nierozsądne.
– Złośliwi powiadają, że polska prezydencja będzie li tylko administrowaniem i kontynuacją zastanych procesów. Zgadza się Pan z tą opinią?
– Zapewne wiele będzie się rozgrywało na poziomie propagandy i PR-u (Public Relations –
red.). Nawet jeśli to będzie czysto administracyjna prezydencja, to i tak będzie przedstawiana jako niezwykle ważna i przełomowa. I będą tak mówić nie tylko politycy polscy, ale także establishment europejski, który ceni sobie obecną polską spolegliwość.
– Pozostaje mieć nadzieję, że ta nasza prezydencja będzie jednak czymś więcej niż tylko elementem kampanii wizerunkowej PO przed nadchodzącymi wyborami...
– Fakt, że PO nie zdecydowała się na to, by przeprowadzić wcześniejsze wybory, przed prezydencją, jednak o tym właśnie świadczy. To oczywiste, że ta prezydencja ma służyć kampanii wyborczej. Daje możliwość pławienia się w odbitym świetle „wielkich tego świata”. Mam tylko nadzieję, że Polacy nie są zbyt naiwni i ta „salonowa gra” będzie dla nich czytelna.
Jarosław Sellin – poseł PiS, w latach 90. dziennikarz, rzecznik prasowy rządu Jerzego Buzka, członek KRRiT, 2005-2007 sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, przewodniczący Zespołu Poselsko-Senatorskiego PiS ds. Prezydencji Polski w Unii Europejskiej
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.