Władza jako taniec

Więź 1/2014 Więź 1/2014

We współczesnej Polsce nieufność wobec władzy, zwłaszcza państwowej, jest niezwykle silna. Na współczesne trendy myślenia nakłada się skumulowana wiedza i emocje z przeszłości, zwłaszcza z autorytarnego systemu PRL-owskiego. Władza to „oni”. W sondażach CBOS od lat jedynie niewielki odsetek ankietowanych (10–15%) wierzy, że rządy działają dla dobra Polaków. Czujemy się przez władzę ignorowani.

 

„Posłuszeństwo i władza bardziej przypominają taniec niż wojskową musztrę”[1] – takie słowa padają w powieści Ta ohydna siła Clive’a Staplesa Lewisa. Wypowiada je Ransom – swego rodzaju prorok, przedstawiciel sił dobra, wyjaśniając młodej uczennicy reguły rządzące tym światem. Wyrazy „posłuszeństwo” i „władza” nie kojarzyły się jej zbyt dobrze – a więc już wtedy, niemal siedemdziesiąt lat temu (przed rewolucją lat sześćdziesiątych), nie miały dobrej prasy. Machiavelli za narzędzia władzy uznawał zarówno przemoc, wywoływanie strachu, jak i podstęp. Liberalna kultura Zachodu jest wobec niej nieufna; Michel Foucault mówił wręcz o tworzeniu prawdy przez władzę. Opisywał techniki i taktyki, które władza stosuje, by swą „prawdę” narzucić społeczeństwu, spychając jednocześnie na margines tych, którzy nie chcą lub nie potrafią jej przyjąć.

Jednakże, chcąc nie chcąc, każdy z nas znajduje się w różnych strukturach hierarchicznych. Mimo demokratyzacji życia zarządzanie i sprawowanie władzy jest konieczne. Zarówno systemy autokratyczne, jak i skrajnie liberalne nie sprawdziły się – dyktatura przemienia podwładnych w nieszczęśliwe automaty, zaś skrajny liberalizm owocuje chaosem i wojną wszystkich ze wszystkimi.

We współczesnej Polsce nieufność wobec władzy, zwłaszcza państwowej, jest niezwykle silna. Na współczesne trendy myślenia nakłada się skumulowana wiedza i emocje z przeszłości, zwłaszcza z autorytarnego systemu PRL-owskiego. Władza to „oni”. W sondażach CBOS od lat jedynie niewielki odsetek ankietowanych (10–15%) wierzy, że rządy działają dla dobra Polaków. Czujemy się przez władzę ignorowani. Rządzący narzucają nam swoją wizję bądź pozostają bierni, wykonując jedynie własne ruchy na społecznym parkiecie. Z drugiej strony wiele badań wskazuje, że jest w nas pragnienie silnych i stanowczych władców, którzy będą umieli w odpowiedni sposób, nie uciekając się do przemocy i łamania wolności, pokazać nam drogę i nas poprowadzić.

Jak zatem sprawować władzę, by była ona głęboko ludzka: stanowcza, ale pozbawiona agresji? Czy władza faktycznie może przypominać taniec? Czy może sprzyjać ekspresji jednej i drugiej strony tak, by pozostawanie w relacji władzy wywoływało w ostatecznym rozrachunku raczej dodatnie niż ujemne emocje? Wydaje się, że tak. Szkic takiej wizji kreśli Jean Vanier w wydanym kilka miesięcy temu w Polsce zbiorze esejów Znaki. Siedem opowieści o nadziei. W dalszej części tekstu próbuję rozwinąć niektóre jego intuicje. Na razie spójrzmy na władzę i taniec z bardziej ogólnej perspektywy.

Potoczne rozumienie władzy, a także część jej socjologicznych i politologicznych definicji, wyklucza takie skojarzenia. Władza definiowana jest bowiem jako możliwość zmuszenia drugiej osoby lub grupy osób do wykonywania danych czynności. Przemoc i przymus zdają się być jej nieodłącznym atrybutem. Dla niektórych teoretyków władza zaczyna się w momencie, w którym zmusza się daną osobę do czynów niezgodnych z jej interesem[2]. W takim znaczeniu władza nie ma nic wspólnego z tańcem. Ten jest bowiem sposobem ekspresji uczuć tancerzy przez ruch. W momencie, w którym człowiek czyni coś wbrew własnej woli, nie można mówić o wyrażaniu jakichkolwiek uczuć. Konieczne jest obopólne zainteresowanie. Partner prosi partnerkę do tańca, ale i ona musi się zgodzić i zaangażować w taniec, by ten faktycznie sprawiał obojgu radość. Do tańca nie można zmusić – smutny koniec wielkich tyranii potwierdza prawdziwość tej metafory na gruncie społecznym. Najbardziej znany polski choreolog, Roderyk Lange przytacza XVIII-wieczną definicję tańca z Encyclopaedia Britannica: „Taniec jest przyjemnym ruchem ciała, przystosowanym przez sztukę do taktu lub melodii instrumentów, lub też głosu”[3]. Taniec ma być więc źródłem emocji dodatnich i ma charakter artystyczny – a nic nie jest tak odległe od przemocy lub przymusu jak sztuka. Posłuszeństwo, konieczne w relacjach władzy, wydaje się natomiast upokorzeniem człowieka, pozbawieniem go – przynajmniej częściowo – możliwości wyrażania siebie.

Istnieje wiele rodzajów tańca, także taniec solowy lub wykonywany bez muzyki. W niniejszym artykule, ukazując analogie między tańcem a władzą (a raczej pewnym sposobem jej sprawowania), odnosić się będę do takich rodzajów, w których zachodzi interakcja między osobami lub grupami osób i dla których podłożem jest rytm lub rytmiczna muzyka. Filozof i socjolog Norbert Elias przedstawiał społeczeństwo jako układ taneczny, w którym ruchy i gesty poszczególnych osób przeplatają się ze sobą. W takim układzie nie można zrozumieć sposobu poruszania się pojedynczego tancerza, wyjąwszy go z kontekstu pozycji pozostałych tancerzy. Podobnie rzecz ma się z władzą, kiedy dwie osoby lub grupy osób oddziałują nawzajem na siebie. Dlatego też głównym obiektem mojego zainteresowania będzie rodzaj tańca bodaj najbardziej powszechny w ostatnich kilkudziesięciu latach – taniec towarzyski w parach, w którym mamy do czynienia z osobą prowadzącą i osobą prowadzoną (w języku polskim używa się, zgodnie z tradycją, określeń „partner” i „partnerka”, które zamiennie będę stosować w dalszej części).

Trzy rodzaje posłuszeństwa w tańcu

Paradoksalnie to właśnie taniec, mimo iż jest działaniem swobodnym i ekspresyjnym, wiąże się z kilkoma rodzajami posłuszeństwa. Pierwszym z nich jest posłuszeństwo obojga tancerzy wobec rytmu i muzyki. Odpowiedzialność za to posłuszeństwo spoczywa w dużej mierze na partnerze, który wsłuchując się w muzykę, dobiera właściwe kroki, ale i partnerka musi słuchać muzyki i czuć ją. Posłuszeństwo rytmowi jest źródłem przyjemności, o której pisze Roderyk Lange: „Sposób, w jaki ruchy automatyzują się w obrębie odpowiedniej oprawy rytmicznej, przynosi również uczucie ulgi i jest doznawany jako działanie pobudzające”[4].

Drugim rodzajem jest posłuszeństwo osoby prowadzonej osobie prowadzącej. Mimo iż w różnych tańcach „władza” partnera jest zróżnicowana, typowy taniec towarzyski w parach wymaga od partnerki przynajmniej minimum zaufania i oddania się w ręce partnera.

 


[1] Tłumaczenie własne. W tłumaczeniu A. Polkowskiego w wydaniu polskim (Media Rodzina, Poznań 2009)fragment ten brzmi: „Posłuszeństwo i reguły współżycia bardziej przypominają taniec niż dryl”, w oryginale: Obedience and rule are more like a dance than a drill – w kontekście całości dialogu między Ransomem a Jane Studdock słowo „rule” oznacza tu bardziej „panowanie”, „podrzędność” niż „reguły”.
[2] Np. wg definicji R.A.Dahla: „A sprawuje władzę nad B, gdy A powoduje działanie B, które nie pozostaje w zgodzie z interesem B”, za: S. Wróbel, Władza i rozum, Poznań 2002, s. 58.
[3] Encyclopaedia Britannica or, a Dictionary of Arts and Science Compiled upon a New Plan, A. Bell, C. Macfarquhar, Edynburg1771, s. 305, za: R. Lange, O istocie tańca i jego przejawach w kulturze, Poznań 2009, s. 24.
[4] Tamże, s. 59.

 

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

TAGI| NARÓD, WŁADZA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...