Każdy Kościół, który odmawia człowieczeństwa komukolwiek, musi spotkać się z odporem. Nieważne, czy chodzi tu o kobiety, ludzi o innym kolorze skóry, czy gejów i lesbijki. Z biskupem episkopalnym Johnym Shelby Sponge’em rozmawia Piotr Włoczyk
Niektórzy twierdzą, że w Kościele katolickim liberalizacja również nie wychodzi na zdrowie. Wskazują np. na dramatyczny spadek powołań wśród liberalnie nastawionych do świata zakonów w USA.
Liberalizacja nie wychodzi na zdrowie statystykom, jeżeli uważa się je za cel sam w sobie. Jeżeli chce się mieć wysoką frekwencję na mszach, to wystarczy ciągle powtarzać ludziom, że zna się całą prawdę i że oni sami nie muszą myśleć, a trzeba tylko jedynie, że przyjmą wszystko, co Kościół ma do powiedzenia. Ale przecież chrześcijaństwo nie jest od tego, aby każdy był zadowolony. Zadaniem chrześcijaństwa jest głoszenie prawdy!
Pytanie brzmi jednak: czy my rzeczywiście szukamy prawdy? Nie sądzę, by prawda zawsze cieszyła się popularnością. Galileusz poszukiwał jej i przez to został skazany na areszt domowy. Nie chcę, by chrześcijaństwo żyło wypaczając swoją istotę. Wolałbym, by takie chrześcijaństwo obumarło. Wydaje mi się jednak, że chrześcijaństwo zaczyna w końcu rozumieć, o co naprawdę w nim chodzi, co bardzo mnie buduje. Każdy Kościół, który odmawia człowieczeństwa komukolwiek, musi spotkać się z odporem. Nieważne, czy chodzi tu o kobiety, ludzi o innym kolorze skóry, czy gejów i lesbijki. Całe znaczenie wiary chrześcijańskiej opiera się na przekonaniu, że każde życie stworzone jest na podobieństwo Pana i przez to musi być szanowane. Każde życie jest kochane, taka jest też historia Jezusa.
Niektórzy krytycy przywołują przykład mojej diecezji, w której przez 23 lata pełniłem funkcję biskupa i zamknąłem przez ten czas około 15 kościołów. Nasze statystyki znacząco poszły w dół, ale nie prowadzimy przecież Kościoła z myślą o uszczęśliwianiu wszystkich i nietraceniu żadnych owieczek. Jezus też nie postępował w ten sposób. Nie był przez to może bardzo popularny, ale robił to, co było właściwe. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie siebie jako członka Kościoła, który byłby rasistowski, seksistowski, homofobiczny i antysemicki. Te grzechy musimy wypalić. Jestem dumny ze swojego Kościoła.
Więc w opinii Księdza Biskupa liberalne chrześcijaństwo działa i nie ma co się przejmować odpływem ludzi.
Tak, ale nie używałbym tu terminu „liberalne”. To słowo ze słownika politycznego i może rodzić konfuzję. Sęk w tym, czy jesteśmy otwarci, czy zamknięci na nowe prawdy – w moim Kościele przez 500 lat trwała rewolucja intelektualna. A w zasadzie musieliśmy przeżyć takich rewolucji kilka.
O jakie rewolucje chodzi?
W czasach biblijnych byliśmy pewni, że Bóg dosłownie żyje w niebie tuż nad ziemią. Teraz jednak trudno w to wierzyć, wiedząc o odkryciach Kopernika i Galileusza. Nawet opowieść o Jezusie wstępującym do nieba nie ma sensu w epoce kosmicznej. Tak samo zresztą jak w epoce lotów w kosmos nie ma sensu opowieść o dzieciach Izraela, które były karmione manną spadającą z nieba.
Druga rewolucja rozpoczęła się wraz z pracami Newtona, który zaczął zawężać krąg rzeczy przez ludzi traktowanych jako nadprzyrodzone.
Trzecia rewolucja została rozpoczęta przez Darwina, który nie tylko obalił pogląd, że Ziemia została stworzona w ciągu 7 dni, ale podważył także sposób, w jaki my, chrześcijanie, opowiadamy naszą historię. Zakładamy, że ludzkość została strącona z pozycji doskonałego stworzenia. Darwin powiedział jednak, że nie było czegoś takiego, jak doskonałe stworzenie, a zamiast tego jest wciąż zmieniająca się rzeczywistość. W ciągu około 3,8 mld lat przeszliśmy długą drogę z poziomu pojedynczych komórek do złożonego i świadomego człowieka.
Zatem nie można upaść z pozycji doskonałości, jeżeli jej się nigdy nie posiadało. Nie można też być uratowanym z upadku, który nigdy się nie zdarzył, ani nie można powrócić do życia, którego nigdy się nie posiadało. W ten sposób cała narracja chrześcijańska zaczęła się rozsypywać. Czy to oznacza jednak, że ta opowieść jest sama w sobie błędna? Nie, to oznacza tylko, że sposób, w jaki ją opowiadaliśmy, był niewłaściwy. Musieliśmy w końcu przyjąć wszystko to, czego nauczyliśmy się od wspomnianych wcześniej naukowców.
Bycie antyintelektualistą jest moim zdaniem najszybszą drogą do obumarcia. Jeżeli jednak ktoś zaczyna zmieniać nasze rozumienie chrześcijańskiej doktryny w świetle wiedzy naukowej, to na pewno znajdą się tacy, którzy powiedzą: „Niszczysz w ten sposób wszystko, o co chodzi w chrześcijaństwie”. Odparłbym im: „Nie, niszczę tylko sposób, w jaki chrześcijaństwo interpretowało samo siebie w świecie przednowoczesnym”.
Czy Ksiądz Biskup sugeruje, że Kościół katolicki jest antyintelektualny?
Tak, wystarczy spojrzeć na historię.
Ale przecież nikt w Watykanie nie walczy już z odkryciami Darwina.
Dopiero kilka lat temu przyjęliście naukę Darwina! A z Galileuszem „pogodziliście” się dopiero w 1991 roku!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.