Komercja nie jest zagrożeniem dla prawdy czy dobra społecznego. Można mówić prawdę na sposób encyklik papieskich, a można mówić jasno, prosto i „tabloidalnie”, jak Jezus. Prawda jest ta sama, przekaz gorszy lub lepszy. Przegląd Powszechny, 3/2007
TADEUSZ JERZY KONONIUK: A wcześniej jeszcze Chauchescu, Indira Gandhi i ciało ks. Popiełuszki. To jest ten sam mechanizm. Ale tu mogą być także pozytywne intencje. Zdjęcie rozszarpanych kulami zwłok Gandhi miało uzmysłowić światu okrucieństwo i bezsens konfliktu w Indiach. Zdjęcie Milewicza, tak tłumaczył naczelny „Superekspresu”, miało poruszyć opinią światową. To zawsze jest trudne pytanie, czy takie przekroczenie granic nie jest usprawiedliwione.
JAN LITYŃSKI: Ale te granice związane są często też ze zwykłą rzetelnością. I tu nie powinno mieć nic do rzeczy to, gdzie kto pracuje. Dla mnie najbardziej rzetelną dziennikarką, jaką spotkałem, była dziennikarka z „Faktu”, która spisywała moje wystąpienie. Dzwoniła przez telefon i wypytywała mnie o różne rzeczy. Powstał z tego tekst, który dokładnie oddawał to, co chciałem powiedzieć. W dodatku opracowała to w języku właściwym nie formie mówionej, ale pisanej. To pokazuje, że tabloidyzacja nie oznacza miernego dziennikarstwa.
Padały tu pytania, czy wolno publikować takie czy inne zdjęcie. Warto więc zapytać, co u nas znaczy wolność słowa? Na ile łączy się ją u nas z odpowiedzialnością, w tym przypadku odpowiedzialnością dziennikarza. I nie chodzi o to, by go karać, ale o to, czy on to czuje.
TADEUSZ JERZY KONONIUK: W prawie prasowym tak naprawdę jedyną granicą wolności dziennikarza jest ingerencja w dobra osobiste drugiego człowieka. Panuje taki pogląd, że tę odpowiedzialność ponosi się tylko wtedy, gdy ingeruje się w dobra osobiste. To jest rozumienie formalno-prawne. To powoduje bezradność wobec dylematów moralnych. Mamy np. dwie wartości – wolność i godność drugiego człowieka. Nie możemy powiedzieć, że godność możemy czy powinniśmy przekreślić dla realizacji wolności. To są przecież równorzędne wartości i...
JAN WRÓBEL: Przepraszam, ale czy według Pana ma to jakieś przełożenie na praktykę?
TADEUSZ JERZY KONONIUK: Chodzi mi także o praktykę. Jestem biegłym sądowym. Rocznie do polskich sądów trafia ok. 3000 spraw przeciwko dziennikarzom, a 95% z nich dotyczy naruszenia dóbr osobistych. Niestety, często kończy się to tak, że dopiero po kilku latach zapada jakieś orzeczenie. Praktyka nie jest tutaj prosta… Ale wracając do sprawy red. Milewicza, trzeba powiedzieć, że złem, które zostało uczynione przez „Superekspres” było naruszenie godności osoby zmarłej. To z punktu widzenia prawa, natomiast na pewno pozostają kwestie etyczne, których nie da się zmierzyć, stosując wyłącznie przepisy prawne.
WIESŁAW GODZIC: Tylko, że akurat „Superekspres” pokazał powagę człowieka nieżywego, natomiast to inne gazety pokazały, że tak powiem, zwłoki, które przestały być człowiekiem i to jest znacznie poważniejsza sprawa.