Zmieniamy swoje zainteresowania i fascynacje, zawody, miejsca zamieszkania. Zapomnieliśmy już o czasach, w których całe pokolenia przychodziły na świat i odchodziły, nie opuszczając jednej miejscowości, nasi przodkowie z pokolenia na pokolenie dziedziczyli zawody, zaś mieszane małżeństwa były nie do pomyślenia. Przegląd Powszechny, 6/2009
Każda tożsamość, szczególnie w naszych czasach, ma wiele odcieni i barw, jest złożona i zmienna. Zaskakuje nas samych nietrwałością i czasowością. Zmieniamy swoje zainteresowania i fascynacje, zawody, miejsca zamieszkania. Zapomnieliśmy już o czasach, w których całe pokolenia przychodziły na świat i odchodziły, nie opuszczając jednej miejscowości, nasi przodkowie z pokolenia na pokolenie dziedziczyli zawody, zaś mieszane małżeństwa były nie do pomyślenia.
Z biegiem czasu coś tak trwałego i jednoznacznego, jak przynależność społeczna czy religijna, stało się ulotne, niejednoznaczne w najlepszym przypadku wielowymiarowe. Każdy z nas zmuszony jest do odpowiedzenia sobie na pytanie, kim się staje. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak nasze obecne wybory ukierunkują nas i nasze życie. Na te ewolucyjne procesy w przypadku rodzin żydowskich nakładają się doświadczenia Holocaustu i komunizmu; lata stalinowskie, potem rok1968.
Nie tylko nie kultywowano więc tradycji, nie przestrzegano starożytnego obowiązku edukacji i przekazywania następnemu pokoleniu wiedzy o religii – wręcz ukrywano pochodzenie żydowskie wraz ze wszelkimi przejawami przynależności religijnej, kulturowej czy światopoglądowej. Najczęściej przekazywanym uczuciem był owiany milczeniem strach przed zdemaskowaniem, co przenosiło się (i przenosi) na lęk przed wszystkim, co żydowskie lub co żydowskości dotyka.
To, co zaskakuje, to siła tego uczucia; jest tyle osób, które wciąż się boją – dziś (częściej niż o własne życie) potomkowie polskich Żydów i ich bliscy boją się życiowych komplikacji, utraty znajomych, odrzucenia, a nawet ośmieszenia...
„Żyd” to jednocześnie określenie religii i narodowości. Współcześnie jednak większość osób pochodzenia żydowskiego w Polsce to bezwyznaniowcy lub katolicy. Wyznawców judaizmu w jego wszelkich formach i stopniach – bardzo optymistycznie licząc – jest kilkuset. Większość osób religijnych powróciła do swych korzeni po całkowitej asymilacji, duża część dokonała bądź dokonuje konwersji. Najczęściej są to osoby mające żydowskiego ojca, dziadka bądź nie mogące udowodnić swego pochodzenie po matce.
Są więc Żydzi bez żydowskich korzeni i Polacy, którzy nie wiedzą o swym żydowskim pochodzeniu. Wielu wciąż poszukuje: jedni swoich korzeni, inni miejsca w społeczeństwie, jeszcze inni tożsamości. Ludzie powracają do środowiska żydowskiego a potem znów odpływają porwani przez różne życiowe okoliczności. Często ta przynależność opiera się trochę na kluczu towarzyskim: ktoś ma przyjaciółkę w klubie żydowskim, zaczyna przychodzić na spotkania, potem na szabaty. Zdarza się i tak, że żydowska przyjaciółka znika, a jej polska koleżanka pozostaje w szeroko pojętym „środowisku”.
Sprawy nie ułatwia fakt, że żyjemy w czasach, gdy jednoznaczne określenie jakiejkolwiek przynależności czy deklarowanie wyznawanych poglądów w wielu środowiskach jest zbędne, czasem wręcz niepożądane. Profesjonalizm każe oddzielać życie prywatne od publicznego. Dla wielu osób pochodzenie, a nawet przynależność do środowiska żydowskiego, to ich prywatna tajemnica. Nie znaczy to jednak, że taka osoba nie jest narażona na trudności, bo właśnie w tej publicznej sferze są obecne powszechnie akceptowane – choć powierzchownie – elementy tradycji katolickiej.
Trudno jest znaleźć w Polsce zakład pracy czy instytucję, która nie organizuje jakiejś formy tylko pozornie obojętnych religijnie „Opłatków”, „Jajeczek” a nawet „Andrzejek”, „Mikołajek” lub „Walentynek”. Rozumiem oburzenie katolików, którzy czują, jak bardzo powierzchownie traktowane są te elementy – bez związku z ich pierwotnym wymiarem religijnym. Jednak dla osób poszukujących „innych cywilizacji duchowych” oznacza to kilka razy w roku podejmowanie trudnych decyzji. W jakim stopniu angażować się w te obchody?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.