W Kanadzie były pełne świątynie, a jednak na przestrzeni dwóch pokoleń Kościół przestał praktycznie istnieć. Czy należy się obawiać, że za jakiś czas nasze świątynie będą puste? Zastanówmy się nad polskim Kościołem w obliczu presji sekularyzacji, czyli ile jest wiary w polskich katolikach. W drodze, 11/2006
Szymon Hołownia: Jest tu jeszcze jeden problem: mówicie o religijności, powiedzcie więc, jak religijność się przekłada na tworzenie żywego Kościoła. Mam wrażenie, że to mogą być dwie różne rzeczywistości.
Wojciech Prus OP: Mnie interesuje odpowiedź na pytanie, czy istnieją zagrożenia dla polskiego Kościoła, czy ich nie ma. Pamiętam rozmowy z naszymi braćmi z Zachodu: „Macie powołania?”; „No mamy”; „Eee, myśmy mieli”. Hiszpanie z Avili mówili: „Czterdzieści lat temu też mieliśmy mnóstwo powołań. Nasza sytuacja była taka sama, jak wasza. Rozbudowaliśmy seminarium, a teraz mieszkają w nim świeccy studenci”. Musimy mieć oczy do patrzenia i uszy do słuchania, by odpowiedzieć na pytanie, czy w Polsce będzie inaczej. Na razie mam przeświadczenie, że jest inaczej.
Ks. Tomasz Trzciński: Jako proboszcz, obserwujący od ośmiu lat jedną parafię, nie dostrzegam generalnych tendencji sekularyzacyjnych. Natomiast na oblicze parafii już dziś mają wpływ masowe wyjazdy za granicę. Rodziny są podzielone — w tej chwili z każdej wyjeżdżają ludzie. Wieś się starzeje, nie wiadomo, jak będą wyglądały wiejskie parafie za kilka lat, bo większość młodych ucieka do miast albo za granicę. Wieś, która była podstawą tradycyjnego chrześcijaństwa, bardziej się zmienia nie pod wpływem sekularyzacji, lecz migracji.
Zbigniew Nosowski: Obawy nie są wyssane z palca. W Polsce są jednak zawsze dwie strony medalu, dlatego że u nas wskaźniki religijności są wyższe od współczesnych przeciętnych.
Ważny jest trop, który podsuwa Szymon Hołownia: kluczową sprawą dla Kościoła polskiego jest droga w głąb, pogłębienie wiary nominalnych katolików. Zaciekawiły mnie wyniki badań Elżbiety Firlit dotyczących zaangażowania w parafii. Wynika z nich, że około 80% ludzi deklaruje więź z parafią. Jest to poziom dość stabilny od 1989 roku. Gdy padają pytania o to, „czy ma pan(pani) wpływ na życie parafii”, 7,5% odpowiada, że tak, a 14%, że ma pewien wpływ. Daje to w sumie prawie 22%. Socjologowie pytali dalej: „Czy chciałby pan (pani) mieć wpływ na życie parafii?”. „Tak” — odpowiedziało 22%, czyli dokładnie tyle samo osób, ile ma jakiś wpływ. A gdzie reszta? Jest jeszcze 20–40% takich, którzy nawet regularnie chodzą na msze, ale nic więcej ich nie interesuje — to klienci Kościoła. Za nimi sytuują się ci, którzy tylko nominalnie się uważają za katolików.