W Kanadzie były pełne świątynie, a jednak na przestrzeni dwóch pokoleń Kościół przestał praktycznie istnieć. Czy należy się obawiać, że za jakiś czas nasze świątynie będą puste? Zastanówmy się nad polskim Kościołem w obliczu presji sekularyzacji, czyli ile jest wiary w polskich katolikach. W drodze, 11/2006
Zbigniew Nosowski: Owszem, dziś ruch Światło–Życie boryka się z niemożnością znalezienia nowych form działania w nowych czasach. Przykładowo: już od kilku lat mamy w różańcu tajemnice światła, a schemat rekolekcji oazowych wciąż oparty jest na nawiązaniu do trzech części różańca. Dlatego potrzeba nam nowych Blachnickich — i ruchowi oazowemu, i całemu Kościołowi.
Paweł Kozacki OP: Streszczając to, co do tej pory zostało powiedziane, widzimy, że z jednej strony mamy obszar niewiary, który dziś atakuje. z drugiej zaś są konkretne dary, które objawiły się w Polsce w postaci czterech świętych: świętej Faustyny i księdza Jerzego, Jana Pawła II i ks. Blachnickiego. Mamy przed sobą wyzwania, które niesie świat, mamy dane przez Opatrzność dary, które pozwalają nam się zmierzyć z rzeczywistością, a problem polega na tym, że nie potrafimy tak ich przyjąć, by nas wyprowadziły na głębię.
Dariusz Karłowicz: Może to jest problem nieczytelności priorytetów, bo nie jestem pewien, czy ktoś sobie stawia takie pytania, czy istnieje świadomość w Kościele, że musimy te dary zauważyć i zrozumieć. Mam dość silne odczucie, że to się rozmywa...
Paweł Kozacki OP: Powiedziałbym, że jest jeszcze gorzej, częściej spotykam się z poczuciem samozadowolenia, z przekonaniem, że nie jest tak źle, jakby się wydawało. Przykładem jest kazanie arcybiskupa Michalika w Poznaniu. Padło wtedy ileś argumentów za tym, że powinniśmy się cieszyć, bo mówią nam, że jest źle, a jest dobrze.
Szymon Hołownia: To nie jest samozadowolenie, ale świadome lub jeszcze częściej — podświadome, ustawianie sobie takich punktów odniesienia, które mogą uspokoić. Mój kolega, ksiądz, który właśnie wrócił z Włoch, mówi, że dopiero teraz odżywa, bo w porównaniu z Włochami Polacy są ludźmi głęboko wierzącymi. Dlaczego jednak poprzestać na Włoszech? Porównajmy się do Niemiec, a nawet do Mongolii, będziemy mieli powód, by balować przez trzy dni. Nie tędy droga. Jeśli naprawdę traktujemy Kościoł jak naszą Matkę, to zgódźmy się, że rzeczywistości tak złożonej nie są w stanie opisać wyniki badań krwi oraz kilka prześwietleń! Być może dominicantes również za 10 lat będą „trzymać poziom”, podobnie jak to było w świecczejącej Hiszpanii. Ale coraz więcej ludzi będzie bezboleśnie, bez żadnego wewnętrznego kłopotu rozstawać się z wiarą w swoim sercu. Ten brak bólu przy odejściu u ludzi, których znam, to jest ten nowy, dający do myślenia element.